PolskaSLD nie chce pokazać twarzy SB

SLD nie chce pokazać twarzy SB

Polityczny skandal w Skierniewicach - radni SLD nie chcą dopuścić do zorganizowania wystawy fotografii przedstawiających twarze skierniewickich funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. - Po co wzbudzać negatywne emocje i krzywdzić rodziny oficerów UB i SB - pyta lewica.

Ekspozycje zdjęć byłych esbeków IPN zorganizował już w 30 miastach. Nigdy nie było aż tak wielkich problemów jak w Skierniewicach. Poseł PiS Dariusz Seliga proponuje, by wystawę taką jak w innych miastach IPN urządził na tablicach w centrum miasta. Na rynku miałoby zawisnąć 25 zdjęć szefów Urzędu ds. Bezpieczeństwa Państwa oraz zastępców komendantów MO ds. SB w Skierniewicach. Choć oficjalny wniosek o pozwolenie na zorganizowanie wystawy jeszcze nie wpłynął do prezydenta miasta, SLD w Skierniewicach już zbiera siły, by inicjatywę zablokować.

- Pierwszy zgłoszę taki wniosek - mówi 38-letni szef miejscowej lewicy Mariusz Dziuda. - Jestem za młody, by mieć emocjonalny stosunek do tamtych czasów, ale nie uważam, by rynek był od tego, by wystawiać na nim coś, co wzbudza negatywne emocje i dzieli ludzi. Większość mieszkańców, którzy mogli być w służbach SB czy UB, to osoby w podeszłym wieku. Część nie żyje. Wystawa może skrzywdzić ich rodziny.

Szef Klubu Poselskiego Lewicy Wojciech Olejniczak popiera postawę swojego kolegi ze Skierniewic i jednocześnie krytykuje pomysł posła Prawa i Sprawiedliwości. - W ten sposób nie można rozliczyć przeszłości - mówi Olejniczak. - Taka wystawa wywoła tylko niepotrzebne zamieszanie. Nie mnie jednak wpływać na decyzje radnych w Skierniewicach. Zrobią z wystawą, co będą chcieli.

Jaką decyzję w tej sprawie podejmie prezydent Skierniewic Leszek Trębski, jeszcze nie wiadomo.

- Prezydent został poinformowany przez posła Seligę o jego pomyśle. Pan poseł nie złożył jednak jeszcze formalnego wniosku z prośbą o możliwość organizacji wystawy - mówi Anna Wolińska, rzecznik prezydenta Skierniewic. - Gdy taka prośba wpłynie, prezydent będzie musiał się poważnie nad tym zastanowić. Jest to wyjątkowo delikatny i kontrowersyjny temat. Trzeba rozważyć, czy ta wystawa nie zrobi komuś krzywdy.

Poseł Dariusz Seliga nie chce komentować afery, jaka wybuchła wokół jego pomysłu. - Nie wycofuję się z niego. Wszystko jest w trakcie przygotowań - ucina polityk.

Grzegorz Okruch, skierniewicki działacz opozycji z czasów PRL, odznaczony Krzyżem Kawalerskim, domaga się upublicznienia twarzy bezpieki. - Wystawa pokazująca funkcjonariuszy bezpieczeństwa powinna powstać. Widuję tych ludzi na ulicy, gdy wychodzę po zakupy czy do urzędu - mówi Grzegorz Okruch. - Ci, którym wtedy żyło się dobrze, bo za donoszenie dostawali pieniądze, teraz żyją jeszcze lepiej, z wysokich, milicyjnych emerytur, a ci, którzy mieli odwagę powiedzieć prawdę, dziś grzebią w śmietnikach, albo żyją z 600-złotowej emerytury. Dla nich warto zrobić tę wystawę.

Grzegorz Okruch w czasach PRL-u był szefem związków zawodowych w skierniewickich zakładach Zatra. Do dziś pamięta, jak funkcjonariusze przychodzili do jego domu, do pracy i straszyli, że pracę straci, jeśli nadal będzie się angażował w działalność opozycyjną. Trzy pierwsze miesiące stanu wojennego spędził internowany w łowickim więzieniu. - Dziś ci ludzie, którzy mnie nachodzili, siedzą w pierwszych ławkach w kościele - skarży się Okruch. - Ale ja im się kłaniam na ulicy. W końcu każdego wieczoru mówię "Ojcze nasz", a tam jest napisane "jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".

Łódzki IPN dysponuje nazwiskami 25 szefów Urzędu ds. Bezpieczeństwa Państwa oraz zastępców komendantów MO ds. SB w Skierniewicach.

Doktor Joanna Żelazko z referatu badań naukowych IPN w Łodzi dodaje, że podobna wystawa pokazująca twarze łódzkiej bezpieki cieszyła się dużą popularnością. Łodzianie mogli zobaczył sylwetki 45 funkcjonariuszy zajmujących kierownicze stanowiska w łódzkim aparacie bezpieczeństwa, m.in. gen. Mieczysława Moczara, który tworzył komunistyczny aparat represji w Łodzi w latach 40. i kpt. Grzegorza Piotrowskiego, zabójcy księdza Jerzego Popiełuszki.

- Oglądający byli trochę zawiedzeni, że zobaczyli tylko twarze wierchuszki UB i SB, a nie tych, którzy ich bezpośrednio niszczyli - dodaje dr Joanna Żelazko.

IPN zdziwiony jest burzą, jaką wywołał pomysł wystawy posła PiS. - Nic nam nie wiadomo, by do tej pory protestowali przeciwko tej wystawie oficjele, np. prezydenci miast. Wręcz przeciwnie: byli do niej pozytywnie nastawieni. I nie byli to tylko prezydenci o prawicowej orientacji - zastrzega Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy centrali Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. - Przeciwko wystawie protestowali natomiast byli funkcjonariusze UB i SB. Jeszcze przed pojawieniem się jej dzwonili do nas, a nawet grozili nam - dodaje.

W kilku miastach, np. w Lublinie, Olsztynie, Białymstoku czy Rzeszowie, gdzie plansze wystawiono w plenerze, wystawy zostały zniszczone. Z ustaleń policji wynika, że czasem były to wybryki chuligańskie, a czasem celowe działanie byłych funkcjonariuszy bezpieki. (kab)

Jolanta Sobczyńska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)