Sławomir Neumann: in vitro to decyzja premiera Donalda Tuska, nie Bartosza Arłukowicza
Zapowiedź premiera to efekt, powiedzmy to sobie uczciwie, pewnego klinczu w klubie PO. Nie była to decyzja ani ministra Arłukowicza, ani resortu, ale premiera. My teraz mamy ją skutecznie wykonać. Sprawa in vitro nie była naszym priorytetem, nigdy o tym głośno nie mówiliśmy, niczego nie zapowiadaliśmy w tej sprawie, co nie znaczy, że nic w resorcie nie było przygotowywane. Czekaliśmy na projekt ustawy, który Klub Parlamentarny PO miał w tej sprawie zgłosić - mówi o kulisach decyzji ws. refundacji in vitro w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Sławomir Neumann.
05.11.2012 | aktual.: 05.11.2012 12:54
Jego zdaniem choć nastawienie było takie, że najpierw będzie ustawa, a dopiero potem szczegółowe rozporządzenia, skoro - jak tłumaczy - "premier uznał, że trzeba wreszcie przerwać ten węzeł gordyjski, który się w Platformie zawiązał, to my to zadanie wykonamy". - Zwłaszcza, że w Polsce w najbliższych latach głównym wyzwaniem jest gospodarka, a nie sprawy i spory światopoglądowe, które dziś wielu są na rękę. Mamy w sejmie partie, które swój kapitał budują na podsycaniu takich sporów. I zarówno aborcja, jak i in vitro są do tego wykorzystywane - zaznacza.
Przyznaje również, że nie wie, co przyświeca niektórym osobom, które walczą, by nie można było mrozić żadnych zarodków, jednocześnie, jak mówi, "zamykając oczy na to, co dzieje się dzisiaj, kiedy przy braku regulacji zarodki mogą trafiać do ścieków i nie ma nad tym żadnej kontroli". - I to jest OK? W przypadku naszego programu zdrowotnego sprawa jest prosta – mówimy o procedurze medycznej, nie o kwestiach etycznych - przyznaje.