Śląska "Alexis" potwierdza: mój wspólnik brał pieniądze
Barbara Kmiecik potwierdziła przed sądem w Rudzie Śląskiej, że jej były wspólnik w agencji handlującej węglem Jacek W. brał pieniądze, które jako "prowizje" miały trafić do szefów spółek węglowych.
Przyznała, że nie była świadkiem wręczania przez W. gotówki, ale zakłada, że tak było. - W przeciwnym wypadku musiałabym założyć, że mój wspólnik mnie oszukuje i pieniądze zabiera dla siebie - zeznała.
Kmiecik jest głównym świadkiem w procesie dotyczącym korupcji w handlu węglem. Na ławie oskarżonych zasiada dwóch byłych wiceprezesów spółek węglowych i były współpracownik Kmiecik, który miał im wręczać łapówki. Całej trójce przedstawiono zarzuty w śledztwie, w którym miała je usłyszeć także b. posłanka SLD Barbara Blida.
Kmiecik, zwana śląską Alexis, jest w postępowaniu świadkiem, bo skorzystała z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które same powiadomiły o korupcji. Jej wątek został wyłączony do odrębnego postępowania, a następnie sprawa została umorzona.
Świadek zeznawała w procesie już drugi dzień. Na poprzedniej rozprawie potwierdziła, że należąca do niej pośrednicząca w handlu węglem agencja przekazywała pieniądze szefom spółek węglowych. Jej zdaniem były to towarzyszące transakcjom "prowizje" i nie było w tym niczego niestosownego. Powtórzyła opinię, że nie było żadnej afery węglowej, a cała sprawa wynika z politycznej próby obnażenia "układu".
Przed sądem po raz kolejny wyraziła przekonanie, że płacenie "prowizji" było powszechną praktyką. Zasłaniając się upływem czasu, nie była jednak w stanie podać, które inne firmy miały wręczać pieniądze szefom spółek węglowych.
Pytana przez obronę powiedziała, że nie przypomina sobie, by w spotkaniach, na których ustalano kwestie wręczania pieniędzy, uczestniczył Jacek W. Nie była też w stanie dokładnie określić, kiedy W. miał wręczać koperty z pieniędzmi. Jak mówiła, było tak wtedy, gdy sama z jakiegoś powodu nie mogła pojechać z gotówką.
Świadek zeznała, że pieniądze na "prowizje" były pobierane z kasy firmy za pomocą druku zaliczki, w ten sposób brano też gotówkę na inne wydatki. W przypadku "prowizji" w tytule zapisywano, że to zaliczka "na poczet zysku". Później dołączano dokumenty uzasadniające wypłatę pieniędzy.
Obrona dopytywała, jakie dokumenty dołączano w przypadku pobrania zaliczki na "prowizje". Świadek odpowiedziała, że były to rachunki z prywatnych zakupów pracowników agencji. Brali oni rachunki na firmę i dołączano je później jako załączniki do rozliczenia zaliczki - mówiła.
Obrona pytała, czy Kmiecik była świadkiem sytuacji, w której W. wręczał pieniądze. - Chociaż tego nie widziałam i nie byłam bezpośrednim świadkiem wręczania, to zakładam, że ono było. W przeciwnym wypadku musiałabym założyć, że mój wspólnik mnie oszukuje i pieniądze zabiera dla siebie. Tego nie zrobię nigdy - oświadczyła.
- Darzyliśmy się zaufaniem i przyjaźnią, i mam nadzieję, że tak jest do dzisiaj, mimo tych wydarzeń, które miały miejsce - dodała.
Kmiecik była też pytana o konfrontację z W. w prokuraturze. Stanowczo zaprzeczyła, że oboje przez pewien czas byli tam sam na sam. W prokuraturze był tłum ludzi: prokuratorów, podejrzanych i pilnujących ich funkcjonariuszy, takie spotkanie nie było możliwe - przekonywała.
Zaprzeczyła też, by w czasie konfrontacji powiedziała wspólnikowi, by mówił śledczemu to samo, co ona. - Nie powiedziałam: "Mów to, co ja". Skąd miał wiedzieć, co ja zeznałam? Mówiłam, żeby powiedział, jak było, wtedy nie pójdzie siedzieć - zeznała Kmiecik.
Akt oskarżenia katowicka prokuratura sformułowała w 2007 r. Zarzuty dotyczą lat 1994-1998. Były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej Wiesław K. został oskarżony o przyjęcie 420 tys. zł, a b. wiceprezes Nadwiślańskiej Spółki Węglowej Jerzy H. - 150 tys. zł w zamian za zawarcie nieformalnego porozumienia z handlującą węglem agencją Kmiecik, a Wiesław K. również w zamian za zawarcie porozumień kompensacyjnych z tą agencją handlową.
Współwłaściciel agencji handlowej Kmiecik, Jacek W., został oskarżony o wręczenie tych łapówek. Oskarżeni nie przyznają się do winy, choć Jacek W. w prokuraturze potwierdził, że przekazywał pieniądze. Przed sądem odwołał wyjaśnienia.
W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida. Prokuratura chciała jej zarzucić pośredniczenie w przekazaniu łapówki byłemu szefowi RSW Zbigniewowi B. Pieniądze miały pochodzić od Kmiecik. W zamian firma "Alexis" miała uzyskać umorzenie odsetek od należności względem RSW - podawała prokuratura. Gdy 25 kwietnia 2007 r. funkcjonariusze ABW przyszli do domu Blidy w Siemianowicach Śląskich z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania, b. posłanka zastrzeliła się.
Krótko przed zakończeniem śledztwa prokuratura umorzyła postępowanie wobec Zbigniewa B., wcześniej podejrzanego o "przyjęcie obietnicy" udzielenia mu łapówki. Śledczy tłumaczyli tę decyzję tym, że do postawienia zarzutu wystarczy uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a czym innym jest stawianie danej osoby w stan oskarżenia.
NaSygnale.pl: Pani Danuta wyznaje: znalazłam ciało brata w studni