Zrobili wicewojewodę na czarno?
Wojewoda śląski wyjaśnia sprawę nielegalnego zatrudniania Słowaków przez żonę swojego zastępcy. Wicewojewoda zaprzecza, że jego - jak mówi - dobrzy znajomi pracowali na czarno, a całą sprawę tłumaczy ludzką zawiścią.
O sprawie poinformowała w poniedziałek Trybuna Śląska. 21 maja Straż Graniczna zastała czterech Słowaków pracujących przy remoncie pomieszczeń na terenie szkoły podstawowej w Gilowicach w powiecie żywieckim.
Właścicielką firmy adaptującej tam pomieszczenia na działalność gospodarczą okazała się żona drugiego wicewojewody Mariana Ormańca, odpowiadającego w Urzędzie m.in. za sprawy związane z cudzoziemcami. Zgodnie z procedurą Słowacy zostali wydaleni z Polski z zakazem wjazdu przez najbliższe trzy lata.
"Nie ma mowy o pracy na czarno. Jeden ze Słowaków należy do rodziny, trzej inni to bliscy znajomi. Pomagali przy remoncie, sprzątali, nie pobierali żadnego wynagrodzenia. To była rodzinna, koleżeńska pomoc. Ktoś z zawiści i zazdrości powiadomił o tym Straż Graniczną" - powiedział w poniedziałek wicewojewoda Ormaniec.
Dodał, że wydaleni z Polski Słowacy są związani z jego rodziną; przyjeżdżali na organizowane przez żonę wicewojewody wczasy agroturystyczne. _ Sami zadeklarowali pomoc przy remoncie, właściwie wprosili się, chcąc odpracować te wczasy_ - powiedział wicewojewoda.
Wydalenie cudzoziemców odbyło się zgodnie z obowiązującą procedurą. Sprawa trafiła do Wydziału Spraw Obywatelskich i Migracji, który nadzorował wicewojewoda Ormaniec. W poniedziałek wojewoda śląski Lechosław Jarzębski zmienił zakres obowiązków drugiego wicewojewody, przekazując sprawy obywatelskie do kompetencji swojego pierwszego zastępcy. Wszczął też procedurę wyjaśniającą.
Wicewojewoda pełni swoją funkcję z rekomendacji Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jest członkiem Rady Naczelnej tej partii. (reb)