Siedem grzechów głównych Ślązaków
Jeśli nie odnajdziesz się w tym tekście, znaczy, że jesteś wyjątkowy. Z obywatelskich niedoskonałości rozliczają mieszkańców Śląska Teresa Semik i Marcin Zasada.
Jak pisał Kohelet, jest czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich. Jest czas budowania i burzenia. Jest czas chwalenia się i przyznawania do win. Dziś, w Wielki Piątek, z tego wszystkiego wybraliśmy więc spowiedź. Niewątpliwie Ślązacy mają więcej cnót niż przywar, ale z pasterską troską wytykamy im też siedem grzechów społecznych, z których powinni się wyspowiadać. Wszystko po to, żeby więcej w nas było dobrych i szlachetnych obywateli. Specjalnie dla nas swoją pomoc w rozliczeniu niedoskonałości zaoferowali mądrzy ludzie. Po co to wszystko? No jak to po co? Po to, by region rósł w siłę, a ludzie żyli dostatnio. I w zgodzie.
ZA MAŁO MARZEŃ, ZA DUŻO REALIZMU
Prof. Andrzej Barczak, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach
Ślązak twardo stąpa po ziemi. Czasem za twardo. Przytłacza go życiowy realizm. - Ślązak ma za mało marzeń i wymagań wobec życia - mówi prof. Andrzej Barczak. Małe wymagania to nie minimalizm. Raczej pogodzenie się z losem. - Przez tę pragmatyczną barierę, Ślązak nie popuszcza wodzy fantazji, boi się przyszłości, której nie chce formować. Korzeniami trzyma się teraźniejszości i przeszłości - wylicza prof. Barczak.
DUPOWATOŚĆ
Kazimierz Kutz, reżyser, poseł
Dupowatość to genetyczna cecha Ślązaków, których przez pokolenia zmuszano do uległości i potulności - tak o tym specyficznym występku mówi człowiek, który go zdefiniował: Kazimierz Kutz.
- Ciągle pokutuje w nas skłonność do zamykania się w sobie, odwracania się od rzeczywistości. To efekt trzymania Ślązaków za twarz przez kilkaset lat - uważa Kutz. Według Kutza, dupowatość zanika dzięki przemianom społecznym i ekonomicznym. - Ale musimy się uczyć. Już nie szykujemy się do pracy w kopalni - mówi słynny reżyser i poseł.
Prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego
Robiłem kiedyś badania zaufania społecznego w województwie śląskim. 70 procent ludzi na pytanie: "Czy ufasz innym?" odpowiadało bez namysłu: "A czemu miałbym ufać?" - mówi prof. Marek Szczepański, socjolog. - Dla porównania, w Szwecji 70 proc. badanych odpowiada: "A dlaczego miałbym nie ufać?" - dodaje. Niski poziom zaufania do innych, charakterystyczny dla mieszkańców tego regionu, dokucza nam wszystkim, kiedy przekonujemy się, jak niewiele znaczy już dane słowo. Niedługo nawet ustne, dżentelmeńskie umowy będą wymagać dokumentów, podpisów, pieczątek i pisemnych deklaracji obwarowanych rozlicznymi sankcjami.
- Niepokojące, że Ślązak ufa dziś jedynie rodzinie, Owsiakowi i jego Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy oraz Caritasowi - uważa prof. Szczepański. Województwo śląskie nie jest więc na tle Polski wyspą zaufania społecznego. A przecież to właśnie zaufanie jest podstawą współdziałania i spoiwem społeczeństwa obywatelskiego. Pozwala ludziom rozwiązywać problemy i osiągać społeczne cele szybciej i przy znacznie mniejszym nakładzie sił i środków. Dlatego właśnie z brakiem zaufania wiąże się inny występek - niski poziom postaw obywatelskich.
- Zaledwie jedenastu na stu z nas robi coś prometejskiego na rzecz własnego otoczenia - mówi prof. Szczepański.
Ks. prof. Jerzy Szymik, teolog, poeta
Poważnym naszym grzechem jest soroństwo - ciemna grubiańskość płynąca z kompleksów. Niemało jest też w nas zazdrości i megalomanii - zadufanej, pogardliwej. Kawały o gorolach też mi się nie podobają. Kocham Śląsk i wyobrażam sobie, że gdyby ktoś opowiadał te same kawały o mnie, o nas, bardzo by mnie bolało - wylicza ksiądz. Ślązak niechętnie bierze władzę w swoje ręce. Ciągle ogląda się na Warszawę, która znów czegoś regionowi nie dała albo coś mu zabrała.
- Tu moje odczucia są złożone. Z jednej strony sądzę, że to jest wada, oczywiście, owo: "siedź w koncie bałamoncie, a znejdom cie", czy "co jo się tam byda wyrychloł". Z drugiej jednak strony obecny w tej postawie komponent skromności uważam za cnotę. Każda wypukłość ma swoją wklęsłość - i odwrotnie. A "niechęć do brania władzy w swoje ręce" uchroniła wielu przed wstępowaniem do NSDAP, PZPR i SB… Niech se tyn cug jedzie bez nas - mówiły moje starziki…
Ks. prof. Szymik nie zgadza się z oceną Kazimierza Kutza o tzw. dupowatości Ślązaków. Ani merytorycznie, ani ze względu na język.
- Element wycofania się, który jest faktycznie w Ślązaku, może też być czymś bardzo cennym. Ślązak ma w sobie pokorę, a nic bardziej nie niszczy ludzi, jak pycha. Nie musieć być w głównym nurcie jest dla mnie bardziej zaletą i mądrością (długodystansowca, nie sprintera) niż wadą. Nawet jeśli się za to sporo płaci.
Tadeusz Kijonka, literat, redaktor naczelny miesięcznika "Śląsk"
Ślązak niechętnie ryzykuje i tym nadmiernym asekuranctwem sam sobie szkodzi. Gdyby sięgnąć do przypowieści o talentach, to Ślązak nie zainwestowałby otrzymanych od pana pieniędzy, tylko zakopał w ziemi w obawie, że straci powierzoną mu kwotę. - Przez tę bierność Ślązacy nie wykorzystali wielu historycznych okazji, nie wykorzystali własnych talentów - mówi Tadeusz Kijonka. - To jest grzech przeciwko sobie, skaza charakterologiczna. Powoli to się zmienia, o czym świadczy pęd do nauki i otwartość na cywilizacyjne zmiany. Śląsk przestaje być taki zachowawczy.
Bronisław Korfanty, senator
Na Śląsku co jakiś czas ktoś lubi zamieszać w tym wielokulturowym kotle, ale rzadko coś dobrego z tego mieszania wychodzi. Po latach scalania regionu, wciąż kopane są nowe rowy. Jak Ślązak nie wadzi się z Zagłębiakiem, to zaraz znajdzie sobie jakiegoś innego przeciwnika w Częstochowie albo na Podbeskidziu. Zamiast budować mosty, kopie rowy. Albo Opolanom mówi, jak mają żyć. Najlepiej, oczywiście, w nowym górnośląskim województwie, bo to, które jest, im już Ślązakom nie wystarczy. - Wynikają te waśnie nie z politycznych aspiracji, co właśnie z powodu braku tolerancji - uważa senator Korfanty.
Nawet w Warszawie wiedzą, że Ślązak ma lepsze kwalifikacje zawodowe od nie-Ślązaka. W Warszawie wolą jego fachowość, bo jest gwarancją dobrej jakości. W dodatku fachowiec jest skromny i potulny. Inny dużo gada o sobie, ale mniej zrobi. I gorzej. - Ślązak ani sam siebie nie docenia, ani też nie wykorzystuje swoich umiejętności na rynku pracy. Nie jest przebojowy w promowaniu własnych zalet. To źle. Przez to przegrywa z gorszymi od siebie - uważa dr Józef Musioł. Ślązaczki już porzucają tę przesadną skromność i robią kariery zawodowe pod hasłem: ciężka praca to nasza broń kobieca.