Częstochowa. Włamywacz niezdara. Bolesne próby ucieczki ze sklepu
Po kilku bolesnych upadkach, które uwidoczniła kamera sklepowego monitoringu, włamywacz w końcu wydostał się na zewnątrz... prosto w ręce częstochowskich policjantów.
15.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:20
W nocy z piątku na sobotę 41-letni mieszkaniec Częstochowy włamał się do sklepu w centrum miasta, skąd ukradł alkohol i papierosy. Dostał się do niego przez okno.
Plan napotkał na nieoczekiwaną przeszkodę - okno, przez które mężczyzna chciał uciec, znajdowało się na dużej wysokości. Po kilku bolesnych upadkach, które uwidoczniła kamera sklepowego monitoringu, włamywacz w końcu wydostał się na zewnątrz... prosto w ręce częstochowskich policjantów.
- Nie przypuszczał, że wyjście z łupem w ten sam sposób przysporzy mu tylu problemów. Okno znajdowało się bowiem w ścianie, na dużej wysokości. Mężczyzna kilka razy wdrapywał się na paletę z napojami, ale za każdym razem z niej spadał, zostawiając za sobą potłuczone butelki. W końcu, gdy zdesperowany i poobijany włamywacz zdołał opuścić pomieszczenie sklepu, na jego drodze stanęli policjanci z Komisariatu I Policji w Częstochowie – relacjonuje śląska policja.
Mundurowi rozpoznali w nim włamywacza recydywistę, który z działalności przestępczej uczynił sobie stałe źródło dochodu. Decyzją sądu 41-latek na 3 miesiące trafił do aresztu. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Częstochowa. Okradli kompana od kieliszka, zażądali haraczu
Policjanci w Częstochowie zatrzymali parę, która okradła śpiącego 39-latka, a następnie zażądała 200 złotych za zwrot bezprawnie zabranych rzeczy. 39-letni mężczyzna czekał na pociąg, by wrócić do dom, ale postanowił napić się piwa w towarzystwie spotkanej 45-letniej kobiety.
Po chwili dołączył do nich jej 32-letni znajomy. Po dłuższej chwili wspólnego biesiadowania 39-latek zasnął, a gdy się obudził zauważył, że został okradziony. Gdy 39-latek spał, kobieta zadzwoniła do jego żony i zażądała od niej 200 złotych w zamian za zwrot skradzionych przedmiotów. Już następnego dnia policjanci zatrzymali sprawców. Teraz grozi im do ośmiu lat więzienia.