Śląsk winem płynący
Na południu Polski zakłada się coraz więcej winnic, chcemy odrodzić tę tradycję także na Śląsku - mówi Marek Jarosz, wiceprezes Polskiego Instytutu Winorośli i Win, który zamierza zachęcać mieszkańców naszego województwa do zakładania winnic. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez instytut, aż 30 tysięcy hektarów ziem województwa śląskiego świetnie nadaje się do uprawy winorośli! A czas jest sprzyjający.
22.09.2007 09:10
Powstawaniu winnic może pomóc przygotowywane nowe rozporządzenie w resorcie rolnictwa, które przewiduje dopłaty do sadzonek - od 40 do 75%. Także Ministerstwo Finansów zapewnia, że wkrótce dostosuje prawo do wymogów unijnych, ułatwiając tym samym produkcję wina drobnym producentom.
Lech Sikora z Jastrzębia Zdroju jest właścicielem trzydziestoarowej winnicy. - Posadziłem trzysta szlachetnych szczepów regent i rondo, ale sprzedawać wina jeszcze nie możemy. Szkoda, bo sądzę, że nawet mały wytwórca mógłby na tym zarobić - opowiada Sikora.
Także w niewielkiej gminie Gorzyce zapaleńców sadzących winorośle nie brakuje. Od zeszłego roku powstało kilka przydomowych winnic. - Niemal każdy teren na południe od Częstochowy nadaje się do tego celu - zaznacza Marek Jarosz.
Czesław Zychma, przewodniczący rady gminy w Gorzycach uważa, że idealnym miejscem do zakładania winnic są okolice powiatów wodzisławskiego, rybnickiego i raciborskiego.
- Nasze winogrona są tak dobre w smaku, jak te z południa Europy - zapewnia też Halina Grajewska, która ma działkę w Rudach Raciborskich.
Także nad ogrodem państwa Blokeszów w Turzy Śląskiej od wielu tygodni unosi się aromatyczny zapach winogron. Właśnie są w trakcie zbiorów. - Na razie krzaczki rosną na kilku grządkach, ale już wkrótce wraz z synem posadzimy tego znacznie więcej - zapowiada Stanisław Blokesz.
Obecnie w województwie śląskim jest kilkanaście winnic. Wkrótce może ich być o wiele więcej.
Nad ogrodem państwa Blokeszów w Turzy Śląskiej od wielu tygodni unosi się aromatyczny zapach winogron. To zasługa szlachetnych odmian szczepów winorośli, które pan Stanisław posadził w ostatnich latach. Pochodzą z wojaży po Morawach, w których wzięło udział kilkudziesięciu mieszkańców Gorzyc, niewielkiej wodzisławskiej gminy.
- Kupiłem sześć odmian winorośli. Są białe, różowe, niebieskie i czarne grona - wymienia Blokesz. Najmłodsze szczepy, posadzone wiosną tego roku jeszcze nie owocują. Nie są również przycinane. Młode pędy opierają się delikatnie o metalowe konstrukcje, które pan Stanisław sam wykonał. Dorobił się już czterdziestu sadzonek. - Mąż od trzydziestu lat interesuje się uprawą winorośli - opowiada pani Maria.
W tej okolicy nie są jedynymi pasjonatami. Dwanaście sadzonek, po 10 zł za sztukę, kupił w tym roku eksperymentalnie przewodniczący rady gminy. Dzięki tej inwestycji Czesław Zymcha może dać przykład innym, którzy jeszcze nie zdecydowali się na zakup winorośli. - Zależy nam na tym, aby przydomowe winnice stały się atrakcją turystyczną. Taki mamy plan. Od czegoś więc trzeba było zacząć - mówi Zymcha.
Obecnie niemal przy każdym domu w Gorzycach rośnie jakaś szlachetna odmiana winorośli. Zdaniem Aleksandry Burcek, studentki biologii z Żor, to bardzo dobry pomysł. Cztery lata temu, będąc jeszcze uczennicą Liceum Ogólnokształcącego nr 1 w Rybniku, napisała nagradzaną w całej Polsce pracę badawczą o przystosowaniu poszczególnych szczepów winorośli do tutejszego klimatu i gleby, za co dostała indeks na studia. - Na Górnym Śląsku jest dużo południowych stoków o dobrym nasłonecznieniu. Ten region ma niewykorzystany potencjał - uważa.
- Niektóre odmiany nadają się do sadzenia właśnie w tej szerokości geograficznej. Świetnie w tym roku obrodziły muskaty mołdawskie, dobrze przyjmują się również szczepione amerykańskie mieszanki, ponieważ ich korzenie są odporne na mróz - dodaje Burcek.
Marek Jarosz, wiceprezes Polskiego Instytutu Win i Winorośli uważa, że na południu Polski warunki do zakładania winnic są teraz doskonałe. - Produkcja wina naprawdę może się opłacać - mówi.
W instytucie uważają, że polskie wino miałoby szansę podbić podniebienia Polonii amerykańskiej. - W Chicago bylibyśmy w stanie sprzedać niemalże każdą ilość. Potrzebna jest tylko przychylność urzędników i przepisów - mówi Jarosz.
Konieczne jest przede wszystkim wprowadzenie przepisów sprzyjających drobnym wytwórcom wytwarzającym do 500 l wina rocznie. Brak regulacji prawnych powoduje, że rozdają wino. Gratisową butelkę wina można dostać do leśnych grzybów, albo liści winogron, wykorzystywanych do przygotowywania gołąbków. - Niemal każdego dnia ktoś pyta, czy może u mnie kupić wino. Niestety to niemożliwe. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku wszystko się zmieni, bo sądzę, że nawet mały wytwórca mógłby na tym zarobić - uważa Lech Sikora, właściciel winnicy w Jastrzębiu Zdroju.
Ministerstwo Finansów obiecuje od kilku dni zmiany, które mają ułatwić producentom wytwarzającym do 100 tys. litrów wina zwolnienia z obowiązku przeprowadzania specjalistycznych badań dopuszczających wyrób do sprzedaży oraz wyrabiania go w strzeżonych warunkach. Zdaniem Jakuba Lutyki, rzecznika ministerstwa, ta zmiana wpłynie na obniżenie kosztów produkcji i na razie nie można liczyć na nic więcej. Nie zmieni się także wysokość akcyzy, która obecnie wynosi 136 zł za sto litrów wina.
- Należy jeszcze bardziej złagodzić przepisy dotyczące produkcji wina, żebyśmy mieli się w końcu czym pochwalić, tak jak w Austrii gdzie niemal każde gospodarstwo reklamuje jakąś markę wina - uważa Jarosz. - Żeby do tego doszło, trzeba najpierw wprowadzić do ustawy termin określający "małego wytwórcę" oraz znieść akcyzę.
Rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi w sprawie pomocy finansowej w ramach modernizacji gospodarstw rolnych przewiduje dopłaty od 40 do 75% do "materiału rozmnożeniowego lub nasadzeniowego przeznaczonego do założenia sadu lub plantacji, których okres użytkowania jest dłuższy niż 5 lat". Rozporządzenie powstało w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013, co oznacza, że musi zostać parafowane jeszcze w tym roku.
Katarzyna Piotrowiak