ŚwiatSkrajna prawica znowu zabija w Niemczech. Polityk zamordowany za sprzyjanie imigrantom

Skrajna prawica znowu zabija w Niemczech. Polityk zamordowany za sprzyjanie imigrantom

Walter Luebcke był mało znaczącym politykiem - samorządowcem z Hesji. Ale ponieważ bronił uchodźców, był znienawidzony przez skrajną prawicę. Aż w końcu został zabity przez prawicowego ekstremistę.

Skrajna prawica znowu zabija w Niemczech. Polityk zamordowany za sprzyjanie imigrantom
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Oskar Górzyński

17.06.2019 | aktual.: 18.06.2019 08:13

Luebcke został znaleziony martwy z kulą w głowie przed swoim domem 2 czerwca. Ale dopiero w niedzielę zatrzymano prawdopodobnego sprawcę. Jak donosi "Die Zeit", okazał się nim Stephan E., mieszkaniec Hesji mający za sobą bogatą historię ekscesów motywowaych nienawiścią rasową, w tym próbę wysadzenia obozu dla uchodźców.

Anatomia hejtu

Luebcke był politykiem CDU i przewodniczącym rejencji Kassel w Hesji. Nigdy nie był figurą największego formatu, ale - na nieszczęście dla siebie - w pamięci wielu Niemców zapisał się ze względu na jeden moment w 2015 roku, kiedy otwierano w Hesji ośrodek dla uchodźców.

Polityk zorganizował w tej sprawie spotkanie z mieszkańcami, na które przybyli m.in. przedstawiciele antyimigranckiej Pegidy. Odpowiadając na ich zarzuty i obelgi, luteranin Luebcke tłumaczył, że chrześcijańskie wartości nakazują, by pomagać potrzebującym. Po czym powiedział słowa, które nie zostały mu zapomniane nawet cztery lata później.

- Ten, kto nie wierzy w te wartości, zawsze może opuścić ten kraj, jeśli mu się nie podobają. Każdy Niemiec ma do tego prawo - stwierdził.

Polityk z miejsca stał się obiektem nienawiści skrajnie prawicowych ekstremistów. Zaczął otrzymywać pogróżki i być nękany w sieci. Na tyle intensywnie, że wkrótce po incydencie otrzymał policyjną ochronę. Mimo to Luebcke nie zmienił zdania i wciąż bronił polityki ws. uchodźców. I wszystko wskazuje na to, że zapłacił za to życiem. A nienawistne komentarze nie ustały nawet po jego śmierci.

Brunatni na fali

Skrajnie prawicowy terror nie jest w Niemczech nowym zjawiskiem. Ale od czasu kryzysu migracyjnego, problem z roku na rok się nasila. Tylko w ubiegłym roku niemiecki wojskowy kontrwywiad prowadził 431 śledztw w sprawie skrajnie prawicowych w Bundeswehrze.

Niemiecka armia to jedno z najsilniej zinfiltrowanych środowisk przez neonazistów. W ubiegłym roku na jaw wyszedł plan grupy ok. 200 skrajnie prawicowych żołnierzy i weteranów, którzy przygotowywali się do przejęcia władzy w momencie, kiedy napływ imigrantów zdestabilizuje kraj. Planowali zamach na prominentnych pro-imigranckich polityków, w tym szefa MSZ Heiko Maasa i byłego prezydenta Joachima Gaucka.

Kilka miesięcy wcześniej prasa pisała o hajlowaniu i neonazistowskich wybrykach w elitarnej jednostce komandosów KEK. Ale podobne komórki i sieci neonaziści tworzą też m.in. w policji. Nie brakuje podejrzeń, że właśnie te sieci wewnątrz organów ścigania pozwoliły na wieloletnią działalność Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU), najbardziej znanej organizacji brunatnego terroru, mającej na koncie dziesiątki zamachów na obcokrajowców.

- Są podejrzenia dotyczące tego, że Bundeswehra i inne instytucje są schronieniem dla ekstremistów, którzy za pomocą służby wojskowej chcą zdobyć przeszkolenie i dostęp do broni. Takie interpretacje są w Niemczech obecne - powiedział WP prof. Andrzej Sakson, germanista z Instytutu Zachodniego. - Możliwości oddziaływania ze strony władz państwa i przełożonych w wojsku są duże i należy oczekiwać od władz niemieckich, że będą to wypalać gorącym żelazem. Nie można pozwolić na to, by takie zachowania były traktowane z jakimkolwiek przyzwoleniem - dodał.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)