Skazana po siedmiu latach
Obrońcy skazanej lekarki zapowiadają drugą kasację w Sądzie Najwyższym. Wrocławski Sąd Apelacyjny nie miał wątpliwości, że lekarka Agata M. zabiła żonę swojego kochanka, aby związać się z nim na stałe. We wtorek utrzymał w mocy wyrok sądu okręgowego, skazujący ją na 25 lat więzienia.
24.12.2003 09:29
Agata M. nie chciała być obecna podczas ogłaszania wyroku, dlatego policjanci nie dowieźli jej z aresztu. Do sądu przyszli za to jej krewni, którzy nie wierzą w winę Agaty M., choć to już drugi wyrok skazujący. W 1999 r. lekarce wymierzono karę ćwierć wieku więzienia, ale obrońca doprowadził do kasacji wyroku i ponownego procesu. W całości toczył się od nowa.
We wtorek adwokat zapowiedział złożenie powtórnej kasacji. Prawo dopuszcza taką możliwość. - Głęboko wierzę, że znajdą się innej dowody świadczące o niewinności mojej klientki - powiedział mec. Wojciech Krzysztoporski. Był to wyjątkowo trudny proces poszlakowy. Główny dowód obciążający Agatę M. to zeznania współoskarżonego ratownika Dariusza B. Obrońcy twierdzili, że są niewiarygodne.
- Wyjaśnienia Dariusza B. z czasu, gdy był oskarżony razem z Agatą M. były spójne i logiczne. Dopiero w jej powtórnym procesie, kiedy odsiadywał już wyrok 15 lat więzienia i zeznawał jako świadek, mówił co innego i inaczej się zachowywał - stwierdził sędzia Andrzej Krawiec. - Dariusz B. miał żal, że został skazany i dlatego nie chciał już współpracować z organami ścigania.
Zanim to się stało, ratownik opowiedział, jak pojechał swoim uazem na parking koło cmentarza żołnierzy włoskich przy ul. Grabiszyńskiej. Tam czekała na niego w swoim maluchu Agata M., która przywiozła przyszłą ofiarę Anetę Ch. Wcześniej wywabiła ją z domu pod pozorem rozmowy o swoim związku z jej mężem. Na parkingu Dariusz B. przydusił swoim ciałem Anetę Ch., a lekarka zacisnęła na szyi rywalki parciany pasek. Ratownik mówił, że wywiózł ciało w zarośla na Niskich Łąkach. Lekarka twierdziła natomiast, że Dariusz B. wyciągnął Anetę Ch. z jej malucha, a ona nie stawiała oporu. Nie interesowała się, dlaczego tak się stało.
- Skoro wiedziała, że jakiś mężczyzna zabrał Anetę Ch., to powinna kogoś o tym powiadomić. W prasie i telewizji nadawano przecież komunikaty o jej zaginięciu. Szukał jej też mąż - mówił sędzia Krawiec.
Agata M. żyła wtedy z kochankiem, czyli mężem zamordowanej. Wcześniej Agata M. pożyczyła Dariuszowi B. 80 mln. zł, które później miały być zapłatą za zabicie Anety Ch. Jednak ratownik ani nie oddawał pieniędzy, ani nie wywiązał się z makabrycznego zlecenia. W dniu zabójstwa, 3 października 1996 r., lekarka w rozmowie z koleżanką stwierdziła rozpromieniona, że ratownik oddał jej już pieniądze. W lutym 1997 r. Agata M. poleciła Dariuszowi B., aby powiadomił policję, że nad Odrą leżą zwłoki. Miały być w takim stanie, aby mąż je rozpoznał, ale aby nie dało się ustalić przyczyny śmierci. Wtedy kochanek Agaty M. zostałby uznany za wdowca, a ona mogłaby wyjść za niego za mąż. Agata M. po kilku dniach od znalezienia zwłok znalazła się w kręgu podejrzanych i została aresztowana. W pogotowiu, gdzie pracowała razem z kochankiem wszyscy wiedzieli o ich romansie.
Alicja Hamkało