Skandaliczny wyrok ws. śmierci 19‑letniego Piotra. "Nie mogę się z tym pogodzić"
Piotr Wieteska spędzał wieczór z przyjaciółmi. Nagle został brutalnie zaatakowany i pobity. Chociaż zalewał się krwią, policjant miał stwierdzić, że "chłopakowi nic nie jest" i pewnie jest pijany. W rzeczywistości, powoli umierał. - Wyrok, który teraz zapadł, jest nie do przyjęcia - mówi nam zrozpaczona matka Piotra.
15.12.2018 | aktual.: 15.12.2018 20:24
W wyniku ataku Piotr Wieteska doznał złamania kości pokrywy i podstawy czaszki, krwiaka podoponowego, podpajęczynówkowych wylewów krwawych oraz obecności krwi w komorach mózgu, stłuczenia i obrzęku mózgu.
"Diabeł" na ławie oskarżonych
Do ataku doszło 20 czerwca 2017 roku. Dopiero teraz Sąd Okręgowy w Płocku wydał jednak pierwszy wyrok w tej sprawie. Uznano, że bijąc Piotra w twarz i doprowadzając do jego upadku oraz uderzenia głową w betonowe podłoże, Damian K. pseud. "Diabeł" jest winny nieumyślnego spowodowania śmierci, którą mógł przewidzieć. Usłyszał więc wyrok trzech lat pozbawienia wolności, ale sąd zaliczył mu odbyty już półtoraroczny pobyt w areszcie na poczet kary.
- To znaczy, że ten człowiek za 1,5 roku wyjdzie na wolność - mówi Wirtualnej Polsce rozżalona Agnieszka Wieteska, matka Piotra. - Wiem, że życia mojego dziecka i w ogóle życia człowieka nie można przeliczyć na lata w więzieniu, ale 3 lata to zdecydowanie za mało - dodała.
Podkreśla, że życia jej dziecka nic już nie wróci, ale chce walczyć o sprawiedliwość. - Bo dla nas jako dla rodziców, to jest ogromnie bolesne. Jeżeli ktoś bije drugiego człowieka musi mieć świadomość, że może pozbawić go życia - stwierdza Wieteska.
"Policjant powiedział, że nie chce mu się chodzić"
Piotrek spędzał wieczór w płockim parku z trójką znajomych. Do jednej z jego koleżanek podszedł chłopak z innej grupy i zaczął ją zaczepiać. Ponieważ wszystko działo się na skarpie, a mężczyzna był pijany, stracił równowagę i spadł z górki, a butelka wódki wypadła mu z ręki. Jego koleżanki podbiegły do znajomych Piotrka z pretensjami.
- Tylko jedna dziewczyna z ich grupy widziała, że ten chłopak sam się wywalił. Próbowała im to wytłumaczyć, ale jej nie słuchali - relacjonowała całe wydarzenie dla portalu Patriot24 koleżanka Piotrka. Wywiązała się awantura, a grupa napastników zaatakowała 19-latka i jego znajomych. Najbardziej agresywne miały być dziewczyny, które atakowały i biły. Dopiero potem włączyli się ich koledzy.
Najbardziej ucierpiał Piotr. Młody chłopak z Łodzi (przyjechał do Płocka spotkać się z koleżanką) zalał się krwią. Jak opowiadają świadkowie, jego niebieska koszula nagle była cała czerwona. Została wezwana policja i karetka.
Funkcjonariusz policji miał jednak stwierdzić, że chłopakowi nic nie jest. - Kazali nam odwołać karetkę - mówią koleżanki Piotra Wieteski. Dziewczyny zauważyły też, że w stresie zostawiły swoje torebki i poprosiły policjanta, żeby z nimi po nie poszedł.
- Odpowiedział, że bolą go nogi i nie będzie tak chodził. (...) Drugi policjant powiedział, że w takim razie, to on pójdzie. Poszedł z łaską i nie chciało mu się nawet poświecić latarką - dodają. W jednej torebce brakowało portfela i pieniędzy, a druga (z dokumentami, telefonami i pieniędzmi) została skradziona. Policjanci odjechali, a dziewczynom mieli kazać zabrać zakrwawionego Piotra taksówką do domu.
Chłopak nie był w stanie ustać na nogach. Mamrotał coś pod nosem, więc jego koleżanki znów wezwały pogotowie. Chłopaka przewieziono na SOR.
- Piotr krwawił z nosa i uszu a lekarka uznała, że jest pijany i przekazała go policji. A wcale pijany nie był. O godzinie 4:00 funkcjonariusze utracili z nim kontakt i w stanie krytycznym znów trafił do szpitala. Tam uznano, że mózg obumarł i odłączono go od aparatury podtrzymującej życie - przekazywał Krzysztof Rutkowski, szef biura detektywistycznego, które od początku zajmuje się tą sprawą.
"Mógł żyć". Kto za to odpowie?
- Wiem, że gdyby Piotr dostał pomoc w odpowiednim momencie, dzisiaj by żył - uważa Agnieszka Wieteska. Jak mówi, tak się jednak nie stało i dlatego razem z ojcem chłopaka szukają sprawiedliwości w sądzie.
- We wrześniu dostaliśmy pismo z prokuratury o zawieszeniu postępowania. Niestety tak to wygląda, że biegłych jest za mało i na ich opinię trzeba czekać nawet półtora roku. W każdym razie opinia ma być gotowa do marca - mówi Wirtualnej Polsce pani Agnieszka.
Przyznaje, że jeżeli specjaliści przychylą się do wcześniejszych ustaleń, dopiero wtedy pojawi się możliwość wyciągania konsekwencji od policji czy lekarzy. Z powodu braku wystarczających dowodów pozostała część grupy napastników, w tym agresywne dziewczyny, pozostają bezkarni.
Rodzice zakatowanego chłopaka przeszli piekło. Mimo to jeszcze gdy ich syn umierał, zdecydowali się na ratowanie życia innych i ewentualne przekazanie jego organów potrzebującym.
Zobacz także: Śmierć 19-letniego Piotra. Policja i szpital zarzucają sobie wzajemnie odpowiedzialność