Siła z morza - kraje NATO modernizują marynarki wojenne
Kryzys ekonomiczny wymusił w wielu państwach NATO ograniczenie wydatków na obronę. Mimo to kraje te starają się nadal unowocześniać swe marynarki wojenne. "Polska Zbrojna" opisuje, jak budują morską siłę.
15.06.2012 | aktual.: 15.06.2012 12:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ekspansja morska w przeszłości uczyniła z kilku państw europejskich, należących dziś do NATO, mocarstwa. Wciąż doceniają one znaczenie marynarek wojennych. Co prawda zmniejszają się liczby okrętów, ale jednocześnie do służby wchodzą jednostki mające znacznie większe możliwości. Niemniej jednak ze względu na sytuację ekonomiczną obecne plany rozwoju sił morskich stanowią zwykle tylko ułamek pierwotnych zamierzeń. Stąd też pieniądze kierowane są na priorytetowe projekty. Z pozostałej części zrezygnowano lub odłożono na później.
Fregaty podstawą
W Europie najpopularniejszym nawodnym okrętem bojowym jest fregata. Bywa, że na bazie jednego projektu powstaje kilka specjalistycznych wersji lub odmian dla rożnych nabywców.
Przykładem jest francusko-włoska fregata wielozadaniowa (Fregate multi-mission, FREMM) o wyporności 6 tysięcy ton. Francuzi pierwotnie zamierzali zamówić 17 jednostek, ale ostatecznie program ograniczono do jedenastu. Dziewięć z nich, które trafią do marynarki wojennej, będzie w wersji do zwalczania okrętów podwodnych. Pozostałe dwie to jednostki przeciwlotnicze, których podstawowe uzbrojenie stanowić mają produkowane przez MBDA pociski Aster 15 i 30.
Współuczestniczący w programie Włosi zamierzali zamówić dziesięć FREMM, ale przed kilkoma miesiącami pojawiły się zapowiedzi, że w związku z dużymi problemami finansowymi państwa nabyte zostanie tylko sześć. Cztery z fregat przeznaczone będą do zwalczania okrętów podwodnych, a dwie (planowano sześć) - celów nawodnych. Ich specyficzną bronią będą 127-milimetrowa armata z amunicją Vulcano, którą będzie można razić cele odległe o 100-120 kilometrów oraz pociski manewrujące. FREMM znalazł też pierwszego nabywcę zagranicznego - jeden okręt zamówiło Maroko. Drugim potencjalnym klientem jest Grecja. Przed kilkoma miesiącami pojawiły się informacje, że kraj ten, przeżywający gigantyczne problemy finansowe, jest kuszony przez Francuzów fregatami w atrakcyjnej cenie i z dogodnymi warunkami spłaty. W grę wchodzi zamówienie od trzech do sześciu jednostek.
Owocem współpracy francusko-włoskiej są też fregaty przeciwlotnicze typu Horizon Orizzonte uzbrojone w pociski Aster 15 i 30. Każda z flot ma ich dwie, choć gdy rozpoczynano program, zamierzano zbudować po cztery. Początkowo uczestniczyła w nim też Wielka Brytania, ale wycofała się, gdyż stwierdziła, że potrzebuje większego okrętu.
Czytaj również: Marynarka wojenna USA pod parasolem ochronnym.
Innym liczącym się w Europie projektem jest hiszpańska fregata typu F-100 Alavaro de Bazan. Firma Navantia zbudowała ich pięć dla rodzimej marynarki wojennej. Budowę szóstego okrętu - F-106 "Juan de Austria" - wstrzymano z powodu kryzysu gospodarczego, ale premier Mario Rajoy obiecał, że jego rząd będzie czynił wysiłki, aby i on trafił do wyposażenia floty. Jednostki typu F-100 klasyfikowane są jako wielozadaniowe. Wyposażono je jednak w amerykański system walki Aegis oraz pociski przeciwlotnicze Sea Sparrow i SM-2, stąd bywają też określane jako fregaty przeciwlotnicze. Hiszpański projekt cieszy się popularnością wśród klientów zagranicznych. Na jego bazie Navantia zbudowała pięć fregat typu Fridtjof Nansen dla Norwegii. F-100 jest też bazą trzech australijskich niszczycieli przeciwlotniczych typu Hobart. W dalszej perspektywie Hiszpanie zamierzają zbudować dla swej floty cztery-pięć fregat nowego typu F-110.
Inna europejska potęga morska - Wielka Brytania - finalizuje właśnie program budowy niszczycieli typu 45 (lub Daring) o wyporności 8 tysięcy ton, które opracowano po wycofaniu się Londynu z programu fregat Horizon. Okrętów jest sześć, choć w przeszłości planowano budowę tuzina. Brytyjczycy rozpoczęli też prace nad przyszłym nawodnym okrętem bojowym (Future Surface Combatant). Ma powstać jednostka nazwana fregatą typu 26, która po 2020 roku zastąpi używaną obecnie typu 23. W planie jest budowa 13 okrętów.
We flocie holenderskiej, która posiada dziś zaledwie sześć fregat, podstawowym typem jest Zeven Provincien. Cztery okręty zaczęto wprowadzać do służby w 2002 roku. Jednostki te są fregatami przeciwlotniczymi i dowodzenia. Dysponują pociskami przeciwlotniczymi Sea Sparrow i SM-IIIA. W 2011 roku zapowiedziano modernizację ich radarów, tak by z dużej odległości mogły wykrywać i śledzić pociski balistyczne, ale na razie nie ma decyzji o zakupie broni do zwalczania tych rakiet. Jeśli Holendrzy nabędą SM-3, to ze względu na ich cenę w bardzo ograniczonej liczbie. Wcześniej wycofali się z planów uzbrojenia fregat typu Zeven Provincien w pociski Tomahawk.
Niewielka Dania postanowiła wzmocnić swe siły morskie trzema fregatami typu Iver Huitfeldt o wyporności ponad 6,6 tysiąca ton. W ich konstrukcji wykorzystano kadłub i wyposażenie wcześniej zbudowanych okrętów dowodzenia i wsparcia typu Absalon. Duńczycy zdecydowali, że będą miały one wyposażenie przeciwlotnicze podobne jak holenderski typ Zeven Provincien i niemiecki Sachsen.
Zobacz również: Brytyjski okręt wojenny na polskich wodach.
Ostatnio w Niemczech realizowany jest projekt fregat typu F125 (lub Baden-Württemberg), których przeznaczeniem ma być udział w misjach stabilizacyjnych. Dlatego też zostały wyposażone w uzbrojenie małego kalibru. Przewidziano dla nich również 127-milimetrową armatę. Niemcy planują, że cztery okręty wejdą do służby w latach 2016-2018. Najnowsze we flocie naszego zachodniego sąsiada są fregaty przeciwlotnicze typu F124 Sachsen. Trzy okręty (nie skorzystano z opcji na czwarty) o wyporności około 6 tysięcy ton weszły do służby w latach 2003-2006.
Cztery fregaty przeciwlotnicze (z opcją podwojenia ich liczby) zamierza zbudować Turcja. Typ TF-2000 ma mieć ponad 6 tysięcy ton wyporności. Na razie nie zapadły decyzje co do uzbrojenia i wyposażenia. Flota tego kraju ma też otrzymać cztery mniejsze fregaty TF-100.
Znajdująca się po drugiej stronie Atlantyku Kanada modernizuje fregaty typu Halifax, których ma tuzin. Jesienią 2011 roku ogłoszono jednak wieloletni plan rozwoju sił morskich, w którym przewidziano budowę 15 dużych nawodnych okrętów bojowych (Single Class Surface Combatant Project). Poza fregatami zastąpią one trzy niszczyciele typu Iroquois. Budowa jednostek ma rozpocząć się w 2016 roku i potrwać 15 lat.
Nie wszystkich członków NATO stać na nowe fregaty, których koszt waha się od ponad 400 milionów euro do przeszło miliarda. Dlatego starają się oni zwiększać potencjał bojowy swoich flot, korzystając z okazji na rynku wtórnym. Przed kilku laty Belgia i Portugalia odkupiły od Holandii po parze fregat wielozadaniowych Karel Doorman. Wcześniej Grecy zdecydowali się na starsze jednostki typu Standard. Nabyte z drugiej ręki fregaty pojawiły się we flotach dwóch państw bałkańskich przyjętych do NATO w 2004 roku. Bułgarzy odkupili od Belgii pochodzące z drugiej połowy lat 70. XX wieku trzy okręty typu Wielingen. Sąsiednia Rumunia nabyła natomiast dwie brytyjskie fregaty typu 22. Po zakupie okręty te zmodernizowano.
Podwodna flota
Oprócz fregat dla marynarek wojennych państw członkowskich NATO duże znaczenie mają siły podwodne. Brytyjska Royal Navy i francuska Marine Nationale, podobnie jak USA, posiadają jedynie jednostki o napędzie atomowym. Pierwsza z nich modernizuje komponent uderzeniowy. Brytyjczycy przymierzają się też do zastąpienia czterech okrętów typu Vanguard uzbrojonych w pociski balistyczne z głowicami nuklearnymi. We Francji sytuacja jest odwrotna. Cztery okręty z pociskami balistycznymi typu Triomphant weszły do służby w latach 1997-2010. Pierwsza Barracuda, następca jednostek uderzeniowych typu Rubis, powinna pojawić się w 2017 roku.
Inni europejscy członkowie NATO mają okręty podwodne wyposażone w silniki konwencjonalne. Nowe jednostki z napędem niezależnym od powietrza mogą znacznie dłużej przebywać pod wodą. Potentatem na światowym rynku okrętów konwencjonalnych są Niemcy. Ich marynarka wojenna dysponuje czterema U212, a w budowie są jeszcze dwa. Niemieckie jednostki ma też kilku sojuszników z NATO: Włochy, Grecja, Turcja i Portugalia. Niemiecki rodowód mają norweskie jednostki typu Ula (U210). Norwedzy planują ich wymianę. W kręgu zainteresowania jest szwedzki projekt A26. Siły podwodne modernizuje również Hiszpania, ale bazuje przy tym na krajowym projekcie S-80. Rodzime konstrukcje wykorzystuje też flota holenderska, która ma okręty typu Walrus.
Na misje
Europejscy członkowie NATO inwestują też w budowę okrętów desantowych i wsparcia logistycznego. Po zakończeniu zimnej wojny siły morskie państw sojuszu, z których większość należy również do Unii Europejskiej, są bowiem coraz częściej zaangażowane w misje na odległych akwenach, jak chociażby zwalczanie piratów u wschodnich wybrzeży Afryki.
W 2011 roku do służby w hiszpańskiej marynarce wojennej wszedł wielki szturmowy desantowiec "Juan Carlos I" o wyporności 27 tysięcy ton. Jednostka może zabrać ponad 900 żołnierzy i ciężkie pojazdy, włącznie z czołgami. Z ciągnącego się wzdłuż całego kadłuba pokładu mogą operować śmigłowce oraz samoloty pionowego startu i lądowania. Projekt ten posłużył za wzór przy budowie dwóch okrętów desantowych dla floty wojennej Australii.
Hiszpańska armada ma dwa nowoczesne doki desantowe typu Galicia. Jednostki te są efektem współpracy z Holandią, której flota wojenna posiada parę podobnych okrętów typu Rotterdam. Trzy duże helikopterowce desantowe typu Mistral zbudowano we Francji, w planach jest też czwarty. Po 2000 roku w Royal Navy pojawiły się z kolei dwa szturmowe desantowce typu Albion i cztery okręty wsparcia desantu typu Bay, z których jeden odsprzedano w 2011 roku Australii. Po jednym dużym okręcie desantowym chcą wprowadzić do swych flot Portugalia i Turcja.
Co ciekawe, Niemcy nie zbudowali desantowców, tylko duże okręty wsparcia bojowego. Dwie jednostki typu Berlin o wyporności około 20 tysięcy ton są już w służbie, a chrzest trzeciej odbył się w kwietniu tego roku. Nowością są wspólne okręty wsparcia (Joint Support Ship, JSS), czyli jednostki zdolne zarówno do logistycznego zabezpieczenia działań zespołów okrętów na odległych akwenach, jak i udziału w operacjach desantowych. Przykładem jest holenderski typ Karel Doorman o wyporności ponad 28 tysięcy ton. Dwa lub trzy JSS zamierza zamówić Kanada. Podobnymi jednostkami zainteresowani są Niemcy.
Państwa NATO przy rozwijaniu zdolności do działań ekspedycyjnych nie zapominają o zabezpieczeniu swych wybrzeży i terytoriów zamorskich. Stąd też poza fregatami i desantowcami wśród zamawianych jednostek znajdują się patrolowce i korwety. Przy czym te pierwsze to z reguły duże okręty przystosowane do działań oceanicznych. Przykładem takich jednostek są hiszpańskie patrolowce typu Meteoro o wyporności 2,5 tysiąca ton, których zamówiono siedem. Co ciekawe, na bazie tego samego kadłuba będą budowane również jednostki specjalistyczne, między innymi ratownicze i oceanograficzne.
Nieco mniejszy, o wyporności 1,6 tysiąca ton, jest portugalski typ Viana do Castelo. W służbie jest pierwszy okręt, a plany zakładają budowę od ośmiu do dziesięciu jednostek, w tym dwóch do likwidacji zanieczyszczeń morza. Do dużych patrolowców należy też holenderski typ Holland, który ma wyporność około 3750 ton. Zbudowano cztery jednostki, ale w zamierzeniach jest podwojenie tej liczby. Kanada chce zaś zbudować sześć-osiem jednostek przystosowanych do operacji w warunkach arktycznych, do czego wykorzystany zostanie projekt norweskiego patrolowca typu Svalbard o wyporności niemal 6,4 tysiąca ton. Aż 16 nowych patrolowców ze zdolnościami do zwalczania okrętów podwodnych zamierza nabyć Turcja.
W Niemczech natomiast realizowany jest program korwet K130, typ Braunschweig. Dwie są już gotowe, a niebawem ukończone zostaną jeszcze trzy. To jednostki o wyporności około 1,8 tysiąca ton. Nowym projektem jest też wielozadaniowy statek bojowy (Mehrzweckkampfschiff 180), określany również jako korweta K131. Początkowo w planach była budowa ośmiu okrętów, ale w 2011 roku zapowiedziano, że będzie ich tylko sześć. W Turcji natomiast zbudowano już pierwszą z ośmiu planowanych korwet typu Ada o wyporności 2,3 tysiąca ton.
Tadeusz Wróbel, "Polska Zbrojna"