Sikorski: lepiej, żeby prezydenta wybierał parlament
W ocenie szefa MSZ Radosława Sikorskiego, prezydent w polskim systemie prawnym ma "mocny mandat społeczny", ale "ubogie uprawnienia". Sikorski uważa, że bardziej jednoznacznym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie systemu prezydenckiego, bądź też wybór prezydenta przez parlament. Sikorski podkreślił, że jest to jego prywatny pogląd, a nie stanowisko szefa dyplomacji.
20.02.2008 | aktual.: 20.02.2008 13:46
Premier Donald Tusk w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zapowiedział, że chce rozpocząć debatę konstytucyjną na temat uprawnień prezydenta. W ostatnich dniach coraz poważniej zastanawiam się nad złożeniem propozycji prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i opozycji. Trzeba rozpocząć debatę konstytucyjną i przedyskutować, kto ma mieć więcej władzy - prezydent czy premier. Chcę, żeby Polska miała za kilka lat konstytucję, w której będzie jasno powiedziane, że ten, kto wygrywa wybory, ten rządzi - mówił premier.
Sikorski przypomniał, że w 1997 roku, w czasie dyskusji nad nową konstytucją, opublikował w "Rzeczpospolitej" artykuł, w którym "niestety przewidział, że tworzymy samochód z dwoma kierownicami".
Powiedzenie w konstytucji, że prezydent współpracuje z ministrem spraw zagranicznych na przykład jest przepisem na problem: wszystko jest pięknie, jeśli są tego samego zdania, schody zaczynają się, gdy są odrębnego zdania, kto ma rozstrzygać co jest polską polityką - podkreślił Sikorski na konferencji prasowej w MSZ, podczas której podsumował pierwsze 100 dni pracy swojego resortu.
Minister dodał, że w konstytucji "są inne zapisy, które mówią, że politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów, więc nie ma problemu". Jak ocenił, jest jednak "bardziej generalny problem, że wybieramy prezydenta w wyborach powszechnych, czyli dajemy prezydentowi mocną legitymację społeczną, natomiast te uprawnienia prezydenta, które on ma - prawo weta, prawo mianowania ambasadorów i generałów - są dosyć ubogie".
Według Sikorskiego, "kolejni prezydenci czują potrzebę realizowania swojego mocnego mandatu społecznego, która z kolei nie znajduje odzwierciedlenia już w konkretnym władztwie".
Może trzeba by to uporządkować. To znaczy albo zrobić ustrój prezydencki, albo wybrać prezydenta przez parlament, wtedy wszystko byłoby jasne - mówię to nie jako szef MSZ, tylko jest to moja prywatna opinia sprzed 10 lat, której nie zmieniłem - podkreślił Sikorski.
Sikorski podczas środowej konferencji był też pytany o swoją współpracę z prezydentem Lechem Kaczyńskim. W trakcie formowania rządu Donalda Tuska prezydent miał zastrzeżenia do kandydatury Sikorskiego na szefa MSZ.
Nie szukałem statusu osoby, wokół której są jakieś iskrzenia. Nie ja publicznie mówiłem o jakiś tajnych dokumentach, które są, a które - dzisiaj wiemy - mnie nie dotyczą - odpowiedział minister spraw zagranicznych. Jak dodał, okazało się, że były to dokumenty operacji ZEN, którą Antoni Macierewicz ujawnił w raporcie z likwidacji WSI.
Sikorski zaznaczył, że różnica zdań, która była między nim a Macierewiczem i prezydentem "polegała na tym, że on był przeciwny ujawnianiu tej operacji". I do dzisiaj nie zmieniłem zdania - zaznaczył. (mg)