Seria wypadków polskich MiG‑ów. Sabak: polskie lotnictwo jest półmuzealne
Rozbity pod Mińskiem Mazowieckim MiG-29 był czwartą maszyną tej konstrukcji, którą Polska straciła w ciągu ostatnich 3 lat. Według Juliusza Sabaka, eksperta ds. wojskowości, to rezultat zużywania się myśliwców. - Połowa polskiego lotnictwa lata na zabytkach - ocenia.
04.03.2019 | aktual.: 04.03.2019 19:35
Do ostatniego wypadku lotniczego doszło w poniedziałek popołudniu pod miejscowością Stoczek na Mazowszu. Z początkowych ustaleń wynika, że w samolocie zawiódł system hydrauliczny. Pilot zdołał się katapultować i został przetransportowany do szpitala MON w Warszawie.
Był to już trzeci wypadek myśliwca MiG-29 w ciągu ostatnich dwóch lat. W lipcu 2018 roku maszyna rozbiła się w okolicach Pasłęka w warmińsko-mazurskim, a w katastrofie zginął pilot. Zimą 2017 roku pilot maszyny był zmuszony do awaryjnego lądowania w lesie pod Mińskiem Mazowieckim. Wcześniej, w 2016 roku w Malborku, inny MiG spłonął w wyniku awarii.
Według Juliusza Sabaka, eksperta wojskowego portalu Defense24.pl, czarna seria świadczy o problemach technicznych, z jakimi zmaga się polskie lotnictwo. Oraz o tym, że wojsko wciąż polega na przestarzałych samolotach.
- Jesteśmy największym użytkownikiem MiG-29 w NATO. Inne kraje mają je w liczbach symbolicznych i zastępują je nowszymi samolotami. Ostatnio decyzje w tej sprawie podjęły Słowacja i Bułgaria, które zdecydowały się na zakup nowszych wersji F-16 - mówi Sabak. - Polskie lotnictwo jest w tej chwili półmuzealne. Połowa lata na zabytkach - dodaje.
Przeczytaj również: Wypadek MiG-29 w okolicach Stoczka. Jest nagranie
Brak części
Polskie MiG-i pochodzą z różych źródeł. Część została zakupiona nowa w 1989 roku, część odkupiona od Czechów, a kolejne maszyny przejęte za symboliczną złotówkę od NRD. W poniedziałek rozbił się jeden z czeskich samolotów. Myśliwce były modernizowane w 2012, ale zdaniem Sabaka, nie wyeliminowało to problemów.
- Ich modernizacja sprowadzała się do dodania systemów łączności, kilku nowych systemów pokładowych. Ale to nie były modyfikacje unowocześniające najważniejsze elementy - mówi ekspert. I wyjaśnia, że MiG-ów nie da się przystosować do najwyższych standardów - Jesteśmy największym europejskim użytkownikiem rosyjskich samolotów też dlatego, że serwisujemy je w kraju. Ale nie jest tajemnicą, że jest problem z oryginalnymi częściami. Zamieniane są na polskie odpowiedniki, ale nie wszystkie się da. To nam zamyka możliwość eksploatacji na dłuższą metę.
Na problem związany z serwisowaniem myśliwców zwracali uwagę piloci MiG-ów. W ich imieniu w MON interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich.
"Piloci uważają, że ryzyko staje się niepotrzebnie wysokie, bo części zamienne do rosyjskich samolotów nie są kupowane u producenta, tylko wytwarzane w krajowych zakładach lotniczych systemem niemal rzemieślniczym. A z doświadczenia pilotów i personelu technicznego wynika, że jedynie serwisowanie samolotów u producenta oraz remonty na bazie oryginalnych części zamiennych realnie ograniczają niebezpieczeństwa awarii zagrażających życiu pilota oraz rozbicia samolotu" - napisał w raporcie RPO.
Dyskusje nad zakupem nowych myśliwców w ramach programu HARPIA trwają w MON od kilku lat. W ubiegłym tygodniu szef MON Mariusz Błaszczak informował, że Polska kupi 32 samoloty piątej, najnowszej generacji. Chodzi o amerykańskie F-35. Ale ich zakup może nie być łatwy.
- Są wątpliwości co do ich dostępności. Lista zamówień na te samoloty wybiega na kilka lat naprzód. Nie wiadomo więc, jak szybko udałoby się pozyskać nowe maszyny. Dlatego dotąd mówiono też o generacji 4,5, czyli np. nowych wersjach F-16 lub europejskie Eurofightery - zauważa Sabak.
Przeczytaj również: MON idzie na rekord. Błaszczak zapowiada zakup F-35
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl