Separatyści zagrozili spaleniem szkoły i powieszeniem dyrektora, jeśli dojdzie do głosowania
"Zawiśniesz, jeśli tu będzie lokal wyborczy". Takie groźby usłyszał dyrektor jednej ze szkół w kontrolowanym przez separatystów Artiomowsku w obwodzie donieckim - informują lokalne media.
Ukraińskie wybory prezydenckie w obwodzie donieckim stoją pod znakiem zapytania. Kilka dni temu reporterzy WP.PL dowiedzieli się, że gotowych jest zaledwie 10% komisji. A i te mogą mieć poważne problemy z przeprowadzeniem głosowania. Oficjalne władze donoszą, że lokale są zamykane i pilnowane, a separatyści domagają się wydania kart uprawnionych do głosowania. Nawet w proukraińskim Dobropolu nie we wszystkich wskazanych miejscach może udać się je przeprowadzić.
Zwolennicy tzw. Donieckiej Republiki Ludowej twierdzą, że nie dopuszczą do głosowania na tym terenie.. - Nie będzie wyborów ukraińskiego prezydenta na nieukraińskiej ziemi - oświadczył lider DLR Denis Puszylin.
W kontrolowanym przez rebeliantów Artiomowsku, jako jeden z lokali wyborczych wskazano budynek miejscowej szkoły. W placówce pojawili się zamaskowani mężczyźni i zastraszyli personel. Zagrozili spaleniem szkoły i powieszeniem dyrektora, jeśli dojdzie tu do głosowania.
Według informacji lokalnych mediów ludzie boją się pracować w komisjach wyborczych. Nikt nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa ani im, ani tym, którzy chcieliby zagłosować na swojego kandydata.
Wybory prezydenckie na Ukrainie mają odbyć się 25 maja.
Aleh Barcewicz i Konrad Żelazowski z Ukrainy specjalnie dla WP.PL