Separatyści z Donbasu uwolnili dwóch Amerykanów
Prorosyjscy separatyści w Doniecku na wschodzie Ukrainy uwolnili po 10 dniach dwóch Amerykanów pracujących dla międzynarodowej organizacji pomocowej, której zarzucili szpiegostwo - poinformował ich przedstawiciel Aleksandr Zacharczenko.
09.05.2015 | aktual.: 18.11.2015 12:00
Aleksandr Zacharczenko powiedział dziennikarzom, że jeden z Amerykanów jest agentem CIA, a drugi został zwerbowany.
Wcześniej o uwolnieniu dwóch swoich pracowników powiadomiła organizacja Międzynarodowy Komitet Ratunkowy (International Rescue Committee, IRC), kierowana przez byłego szefa dyplomacji Wielkiej Brytanii Davida Milibanda. Sam Miliband w komunikacie podał, że dwaj ostatni przetrzymywani współpracownicy organizacji zostali zwolnieni 8 maja. - Są zdrowi i chcą jak najszybciej spotkać się z bliskimi - dodał.
Według IRC 37 członków personelu organizacji - 30 Ukraińców i siedmiu cudzoziemców - zostało zatrzymanych po rewizji separatystów w biurze organizacji w Doniecku 29 kwietnia. Pięciu obcokrajowców - z Kanady, Wielkiej Brytanii, Gruzji i Chile - zostało od razu wydalonych z Doniecka za szpiegostwo. Separatyści twierdzili, że w biurze IRC znaleziono aparaturę podsłuchową.
Miliband poinformował, że IRC zawiesiła działalność na Ukrainie. Podkreślił, że "pracownicy humanitarni każdego dnia wykazują wielką odwagę, podejmując ryzyko pomocy najbardziej potrzebującym w sytuacjach kryzysowych" i nigdy nie powinni być celem takich ataków.
Natomiast Zacharczenko oznajmił, że był to "pierwszy skandal dyplomatyczny" w samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej.
IRC deklaruje, że misja na Ukrainie obejmuje "dostarczanie żywności, lekarstw i zapewnianie pomocy psychologicznej". Siedziba organizacji znajduje się w Nowym Jorku.
8600 zabitych, 1000 zaginionych
W piątek Petro Poroszenko podsumował czarny bilans wojny na wschodzie kraju. Jak mówił, w rezultacie wywołanego przez "agresywną politykę" Rosji konfliktu zginęło już prawie 7 tysięcy osób cywilnych i ponad 1,6 tys. żołnierzy.
Szef państwa wystąpił na uroczystym posiedzeniu parlamentu w Kijowie, które zwołano w obchodzonym w tym roku po raz pierwszy 8 maja Dniu Pamięci i Pojednania. W posiedzeniu uczestniczył m.in. sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun.
- Agresywna polityka naszego sąsiada kosztowała życie prawie siedmiu tysięcy obywateli Ukrainy. Są to dane ONZ. Ponad tysiąc osób zaginęło - mówił Poroszenko do zgromadzonych w Radzie Najwyższej Ukrainy deputowanych i żołnierzy walczących z prorosyjskimi separatystami w Donbasie.
- Po raz pierwszy od 70 lat z bronią w ręku po raz kolejny bronimy swojego kraju, suwerenności i integralności terytorialnej - dodał.
Prezydent podkreślił, że mimo krytyki pod jego adresem nadal pozostaje zwolennikiem politycznego uregulowania konfliktu we wschodnich obwodach. - Nie zmienię swojego kursu, gdyż odczuwam kolosalną odpowiedzialność za państwo i naród, który dał mi władzę. Jest to jedyna możliwa i prawidłowa droga - zaznaczył.
Poroszenko podsumował także straty gospodarcze, które Ukraina poniosła i wciąż ponosi w wyniku walk ze wspieranymi przez Rosję separatystami. Oświadczył, że w ubiegłym roku produkcja przemysłowa w obwodzie ługańskim spadła o 31 proc., w obwodzie donieckim - o 42 proc., a działania wojskowe w Donbasie negatywnie wpływają na rozwój całego kraju.
- Wojna hybrydowa wywiera wpływ na wszystkie sfery naszego życia: na kursy walut, ceny, wynagrodzenia i emerytury, na budżet Ukrainy i każdej oddzielnej rodziny - mówił ukraiński prezydent.