Sensacyjne oświadczenie w sprawie Lecha Wałęsy
Wirtualna Polska otrzymała oświadczenie Edwarda Graczyka, pracownika służb kontrwywiadu PRL, który był oddelegowany do Gdańska w celu monitorowania bezpieczeństwa z związku z zajściami w grudniu 1970 r. na Wybrzeżu. Graczyk w swoim oświadczeniu stwierdza, że Lech Wałęsa nie sporządzał żadnych relacji, ani nie otrzymywał żadnych środków finansowych ani z tytułu wezwań na przesłuchania, ani jako zwrotu kosztów podróży.
09.12.2008 | aktual.: 10.12.2008 11:29
Oświadczenie
Ja, niżej podpisany Edward Graczyk, mając na uwadze zgłaszane publicznie zarzuty wobec Lecha Wałęsy o jego rzekomą agenturalną przeszłość oświadczam co następuje:
1. Jako pracownik służb kontrwywiadu PRL zostałem skierowany do Gdańska w celu monitorowania bezpieczeństwa państwa w związku z zajściami w grudniu 1970 r. Zlecono mi ocenę postępowania i potencjalnego zagrożenia ze strony czynników zewnętrznych oraz skoncentrowanie uwagi na liderów protestów robotniczych, w tym na osobie Lecha Wałęsy.
2. W trakcie realizacji tych zleconych mi zadań, w ścisłej współpracy z innymi organami PRL, przeprowadzałem przesłuchania liderów protestów, protestów tym Lecha Wałęsy jako uczestnika i przywódcę zajść.
3. Wszystkie rozmowy z Lechem Wałęsą były przesłuchaniami w czasie których był on poddawany oczywiście presji właściwej dla tej formy wywiadowczej.
4. Nigdy nie uzyskałem od Lecha Wałęsy żadnej deklaracji współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, ani nigdy w czasie tych rozmów czy przesłuchań nie było mowy o werbunku Lecha Wałęsy do współpracy z organami PRL.
5. Zaprzeczam kategorycznie twierdzeniu, abym był tą osobą, która zwerbowała Lecha Wałęsę.
6. Według mojej wiedzy operacyjnej, żaden inny pracownik organów bezpieczeństwa PRL nie uzyskał od Lecha Wałęsy zgody lub deklaracji współpracy agenturalnej czy jakiejkolwiek innej z organami PRL, gdyż fakt taki byłby mi natychmiast znany, jako informacja niezbędna w pracy wywiadowczej.
7. Jednoznacznie stwierdzam, że Lech Wałęsa nie sporządzał na moje ani innych organów PRL zlecenie żadnych relacji ani informacji na piśmie.
8. Z treści przesłuchań Lecha Wałęsy nie wynikała żadna możliwość pokrzywdzenia ani zagrożenia dla osób trzecich.
9. Wobec braku jakiejkolwiek deklaracji współpracy z organami PRL wykluczone jest, abym przekazywał Lechowi Wałęsie środki finansowe jako wynagrodzenie, czy zwrot kosztów podróży, skoro przesłuchania odbywały się w mieście jego zamieszkania tj. w Gdańsku, a zwrot kosztów należał się tylko w razie dojazdu z innej miejscowości.
10. Potwierdziłem w swoich upublicznionych zeznaniach wiarygodność dokumentu kwitującego przekazanie pieniędzy, sygnowane podpisem „Bolek”, co oznaczało w praktyce służb PRL, że środki zostały przeznaczone na sprawę o kryptonimie „Bolek”, a wydatkowanie potwierdzone zostało podpisem wykonanym przeze mnie lub innego pracownika służb PRL za pomocą tego kryptonimu.
11. Lech Wałęsa osobiście, własnoręcznie, ani w żaden inny sposób nie potwierdzał przyjęcia ode mnie żadnych środków finansowych, gdyż nigdy nie nastąpiło wręczenie mu takich środków.
12. Standardową praktyką działania organów bezpieczeństwa PRL było przypisanie do akcji rozpracowywania danej osoby, w tym przypadku Lecha Wałęsy, konkretnego kryptonimu bez wiedzy ani zgody tej osoby. Kryptonimem „Bolek” zostały nazwane w dokumentacji organów PRL wszystkie działania wobec danej osoby, w tym podsłuchy w zakładzie pracy, na łącznicy telefonicznej, podsłuch w siedzibie związku zawodowego kierowanego przez Lecha Wałęsę i podsłuch na telefon domowy.
13. Istniejące pokwitowania przekazania środków finansowych nie są więc pokwitowaniami odebrania ich przez osobę poddaną rozpracowaniu, a stanowią potwierdzenie poniesienia kosztów aranżacyjnych prowadzenia sprawy o danym kryptonimie rozliczeniach wewnętrznych organów PRL.
Reasumując:
Po pierwsze – nie został z moim udziałem, ani za moją wiedzą dokonany werbunek Lecha Wałęsy do współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, o takim fakcie zostałbym poinformowany,
Po drugie – Lech Wałęsa nie otrzymywał żadnych środków finansowych z tytułu wezwań na przesłuchania lub jakichkolwiek innych gratyfikacji finansowych.
Po trzecie - Lech Wałęsa z racji rozpracowywania jego działalności był stroną pokrzywdzoną.
Po czwarte– prowadzone przesłuchania Lecha Wałęsy dotyczyły spraw bezpieczeństwa zewnętrznego PRL, a nie jakichkolwiek relacji wewnątrz grup pracowników, czy kolegów, dlatego nie mogły stanowić zagrożenia dla tych osób.
Oświadczam, że ze względu na wiek i inne okoliczności osobiste chcę zamknąć wszelkie spekulacje w opisywanych sprawach przekazuję powyższe informacje w dobrej wierze, opisując znaną mi prawdę historyczną i nie mam zamiaru w żaden inny sposób wypowiadać się w tej sprawie.
Edward Graczyk był przez pewien czas uważany za zmarłego. Jego osoba pojawiła się w związku z publikacją przez IPN książki S. Cenckiewicza i P. Gontarczyka. "Edward Graczyk w 1970 r. zwerbował Lecha Wałęsę jako agenta" - pisali Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w wydanej przez IPN książce pt. "SB a Lech Wałęsa". Według ustaleń Cenckiewicza i Gontarczyka w 1970 r. zwerbował młodego Wałęsę do współpracy. W 1971 r. miał mu wręczyć 1500 zł. Miało to zostać potwierdzone podpisem TW ps. Bolek.
Do kapitana SB dotarli prokuratorzy z białostockiego IPN, którzy badają, czy SB chciała skompromitować Wałęsę, by nie dostał Nagrody Nobla.