Senator wystapił z SdPl za "incydent na lotnisku"
Senator Zbigniew Zychowicz zrezygnował z członkostwa w SdPl. Jako główny powód podał w Szczecinie dziennikarzom "nieustanną krytykę jego osoby przez kierownictwo SdPl z powodu incydentu na lotnisku".
W lutym "Fakt" napisał, że senator pod wpływem alkoholu próbował wejść na pokład samolotu z Warszawy do Szczecina. Zychowicz tłumaczył później, że tego dnia brał leki i wypił kilka lampek wina, co dało "efekt upojenia alkoholowego". Przeprosił swoich wyborców i zawiesił swoje członkostwo w partii. Sąd partyjny zakazał mu przez rok pełnienia funkcji partyjnych.
Zychowicz poinformował na wtorkowej konferencji prasowej w Szczecinie, że odchodzi całkowicie z polityki, bo jak podkreślił, jedynie odejście z polityki może przerwać "ogrom wątpień jakie przeżywa razem z rodziną". Dodał, że "jako człowiek ogromnej wiedzy i uczciwości oraz odznaczający się wielkim dorobkiem życiowym, naukowym i szacunkiem ludzi, nie może pozwolić, by przylgnęło do niego nieuzasadnione piętno dezawuujące to wszystko".
Senator powiedział, że z pokorą przyjął karę, jaką wymierzyła mu partia, jednak nie zgadza się, by jego osoba funkcjonowała w SdPl jako przykład pryncypialności kierownictwa partii.
W ten sposób Zychowicz odebrał m.in. list szefa partii do redaktora naczelnego "Faktu", w którym Marek Borowski broni posłanki Joanny Sosnowskiej, której dziennik zarzucił korpucję, a Zychowicza podaje jako przykład zdecydowanych działań partii, gdy jej członkowie zachowują się nieetycznie.
To była okazja, by zaznaczyć, że materiał o moim zachowaniu na lotnisku był nierzetelny. Traktowany jestem ciągle jak chłopiec do bicia - powiedział.
Senator zaznaczył, że swój mandat będzie pełnił do końca kadencji. Później ma zamiar wykładać europeistykę na jednej ze szczecińskich uczelni oraz kierować tamtejszym Instytutem Rozwoju Regionalnego.
Pytany, czy rozważa przejście do innej partii, odparł, że "nie zachowa się jak spadochroniarz". Polityka nie jest dla mnie sposobem na życie, tylko misją. Potrafię zarabiać na życie, nie będąc parlamentarzystą - podkreślił.
Dodał jednak, że nadal uważa się za człowieka lewicy. Poinformował, że po jego decyzji dzwoniła do niego szefowa klubu SdPl Jolanta Banach, która "wystosowała ciepłe zaproszenie", by pozostał w klubie. Senator rozważa tę propozycję.