Senator SdPl przeprasza za alkoholowy incydent
Senator Zbigniew Zychowicz (SdPl) przeprosił na konferencji prasowej swoich wyborców i wyraził głębokie ubolewanie z powodu incydentu na lotnisku Okęcie. Senator pod wpływem alkoholu próbował wejść na pokład samolotu z Warszawy do Szczecina.
01.03.2005 | aktual.: 01.03.2005 15:27
Podkreślił, że przeprosiny składa z własnej woli, niezależnie od orzeczenia sądu partyjnego. Sąd ten w poniedziałek postanowił na rok zakazać senatorowi pełnienia wszelkich funkcji partyjnych i zaapelował do niego o publiczne przeproszenie wyborców.
Zychowicz zaprzeczył, jakoby feralnego dnia był pijany. Jak powiedział, efekt "upojenia alkoholowego" został spowodowany mieszanką leków m.in na zapalenie korzonków, przeziębienie i nadciśnienie oraz czerwonego wina, które wypił tego dnia. Podkreślił, że była to ilość, która zwykle nie wywołuje u niego takich efektów.
Człowiek odpowiedzialny, a za takiego się uważam, tydzień przed wyborami na przewodniczącego wojewódzkich struktur partii, w których stara się o fotel przewodniczącego, nie upija się świadomie niemalże do stanu upojenia alkoholowego - powiedział. Zaznaczył, że nigdy wcześniej nie pozwalał sobie na takie zachowanie. Przyznał jednak, że niefrasobliwością z jego strony było połączenie medykamentów z alkoholem.
Na dowód swej prawdomówności poinformował, że następnego dnia czuł się na tyle dobrze, by z całą rodziną pojechać ze Szczecina autem w góry, co byłoby niemożliwe, gdyby poprzedniego dnia był pijany.
Senator wyraził oburzenie z powodu upublicznienia - jak to określił - "w taki sposób sprawy". Zarzucił dziennikowi "Fakt", który napisał o zdarzeniu, "ordynarne kłamstwa". Nieprawdą było, że m.in. z mego powodu zostały odwołane loty i że spowolniłem odprawę na lotnisku - wyjaśnił.
Pytany, czy zamierza kandydować do parlamentu Zychowicz powiedział, że zależy to od władz partii. Jeżeli padnie taka propozycja, to ją rozważy.
Zapowiedział, że jeszcze w tym tygodniu zwróci się do władz krajowych SdPl o odwieszenie jego członkostwa w partii, które sam zawiesił po incydencie.
"Fakt" doniósł w ubiegłym tygodniu, że pijany Zychowicz miał problemy już z wyjściem ze służbowej lancii, która przywiozła go na Okęcie. Potem długo szukał biletu, a kiedy wreszcie zjawił się przed stanowiskiem odlotów, okazało się, że nie może znaleźć dokumentów. Gęstniała kolejka pasażerów, obserwujących zachowanie polityka. W efekcie - informował dziennik - spóźnił się odlot samolotów do Szczecina i Katowic, a senatora najwyraźniej nie wpuszczono na pokład, bo po chwili ponownie pojawił się w hali odlotów i chciał oddać bilet.