Seks przez sms

Uprawiać seks kiedy się chce, z kim się chce i gdzie się chce? Nie ma problemu! Wszystko to możliwe jest dzięki „niebieskiemu zębowi”, czyli technologii Bluetooth, która od paru lat rewolucjonizuje komunikację między komórkami i komputerami. Od kilku miesięcy natomiast rewolucjonizuje życie seksualne singli w Wielkiej Brytanii.

19.10.2004 | aktual.: 19.10.2004 10:19

Ząbkowanie na ekranie

Jon siedział w pociągu ze smutną miną, bawiąc się telefonem. Odbywał swoją codzienną, nudną podróż do biura w centrum Londynu. Jak zawsze, czuł się nienajlepiej ze świadomością, że po pracy czeka go kolejny ponurawy wieczór w knajpie.

Niewesołe samotnicze rozmyślania przerwał sygnał SMS-a lądującego w jego komórce. „Chciałbyś zrobić to teraz?” – odczytał Jon, ale zupełnie nie skumał, o co chodzi. Tym bardziej że monitorek wyświetlił zupełnie nieznany mu numer. Wszystko poszłoby w niepamięć, gdyby Jon nie poczuł na sobie spojrzenia kobiety siedzącej w tym samym przedziale. Tak, to właśnie ona esemesowała! Rozpoczął się flirt, o którym oboje marzyli od ładnych paru miesięcy. Nudne podróżowanie do pracy zmieniło się w serię pikantnych randek, szybko zwieńczonych łóżkowym finałem. Bo taka jest filozofia „tootherów”: jak najszybciej dopiąć swego. Prawdę mówiąc Jon i jego towarzyszka podróży nie dotarli do łóżka – zrobili to na... najbliższej stacji.

Seks z zębem

Słowa „toothing” próżno szukać w słownikach, ale na jego punkcie od paru miesięcy zwariowało mnóstwo młodych Brytyjczyków. Precyzyjna definicja mogłaby brzmieć: „jest to dobieranie sobie partnerów seksualnych za pośrednictwem technologii Bluetooth”. To na tym znanym patencie opiera się najnowszy pomysł na przygodny seks. Przypomnijmy: „błękitny ząb” to sposób na bezprzewodową komunikację urządzeń (komórki, kompy, laptopy itd.) w polu ich wzajemnego zasięgu.

A co to ma wspólnego z seksem? – zapytacie. Ano to, że możesz pchnąć SMS-a całkiem obcej osobie, która znajduje się w zasięgu twojego „błękitnego zęba”. Oczywiście pod warunkiem, że wpadnie ci w oko.

Szczęśliwi użytkownicy urządzeń z Bluetooth, zwani „tootherami” mają szeroką gamę możliwoŚci: mogą umówić się nie tylko na seks, ale też na kawę, colę, lody, cokolwiek. Twierdzą jednak, że najbardziej interesujący jest ten pierwszy przypadek. Amatorzy komórkowego seksu szczególnie lubią miejsca, które przeznaczone są do wszystkiego, tylko nie do seksualnych wyskoków. Królestwem „tootherów” są dworcowe toalety, różne zakamarki na stacjach metra czy w pubach. Nie straszne im też Świeże powietrze.

Poząbkujesz?

Dwudziestoparoletni Jon, znany także jako Toothy Toothing, po swoich niesamowitych przygodach kolejowych zapragnął podzielić się nimi ze Światem.
Napisał podręcznik „toothingu” i wrzucił go do Internetu. „Tak jak w wędkarstwie, musisz mieć cierpliwość i czasem musisz zarzucić kilka razy zanim trafi ci się ryba” – to jedna z wielu rad, które znajdzie w książce każdy początkujący „toother”.

Oprócz tego ważne jest, by być miłym i natychmiast przerwać wysyłanie SMS-ów, jeśli komuś nie podobają się tego typu akcje. Bo brak nachalności to podstawowa zasada każdego szanującego się „toothera”. Ale jeśli już coś zaiskrzy, trzeba iŚć na całość. Bez względu na okoliczności i otoczenie. – Spotkanie w toalecie nie było romantyczne. Czysty seks. W zasadzie nic do siebie nie powiedzieliśmy – wspomina Jon.

Potem już nie widział swojej partnerki. Bo taka jest istota „toothingu” – seks jest krótki jak SMS.

Zęby w toalecie

„Będę w okolicach stacji London Bridge, 9.45-10 rano. Jeśli ktoś jest zainteresowany...” – tak napisał „Boi” na stronie internetowej poświęconej „toothingowi”. Następnego dnia ktoś już na niego czekał w toalecie.
Dwa dni później – również. Odkąd „toothing” pojawił się na Wyspach, niemal każda toaleta na stacji kolejowej i w metrze była świadkiem jakichś przygodnych „ząbkowań”. Londyn i jego okolice szybko stały się wzorcem dla innych miast, nie tylko w Anglii. Fankluby „toothingu” w Danii, Holandii, Niemczech, Włoszech, Francji a nawet USA powstają z szybkością ...SMS-a.

Wszędzie dużą popularnością cieszą się miejsca zatłoczone. „Im bardziej tłoczno i oficjalnie, tym większa szansa na toothing” – pisze Jon w podręczniku. Ale dlaczego oficjalnie? Bo tam więcej osób ma sprzęt z funkcją Bluetooth.
Puby nie są gorsze. „Najpierw szybkie piwko, a potem szybki numerek” – mówi na forum toothingowym w Internecie Lenny. Nie dziwią więc posty w rodzaju: „Pociąg z Essex – 8.30”, „Metro w Sztokholmie – od 9 do 9.15”, „Lotnisko w Amsterdamie – 5 sierpnia, ktoś z Bostonu?”, „Koncert w Birmingham – czekam przy kasach”. Te posty są najlepszym potwierdzeniem faktu, że epidemia seksualnego „ząbkowania” rozprzestrzenia się po całym Świecie. Plotka głosi, że sam David Beckham korzystał z „toothingu”. Becks w metrze? Bez przesady. No chyba, że chodziło o samolot. Stewardessa w pierwszej klasie? To już brzmi sensowniej.

Ząbkowanie w Polsce

W Polsce trudno zostać „tootherem”. Dlaczego? To proste – mało kto ma tego rodzaju telefony. Ale jest też i inny powód – nie jesteśmy Anglikami. Im jednak zawsze wszystko łatwiej przychodziło.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)