Sekretarz Poznania zwolniony za oryginalne poglądy
Powstała kilka tygodni temu strona internetowa "Nudne państwo" skłoniła prezydenta Poznania, Ryszarda Grobelnego, do zwolnienia jej twórcy, sekretarza miasta - Piotra Kołodziejczyka.
Urzędnik może mieć własne poglądy. Ba, nawet odmienne od oficjalnych, prezentowanych przez władze miasta. Jeśli jednak postanowi, je upublicznić, dostanie po łapach. Tego właśnie doświadczył Piotr Kołodziejczyk, sekretarz miasta, który założył prywatną stronę www.nudnepanstwo.pl i na niej publikuje swoje opinie. A że nie w każdej kwestii są one po myśli magistratu, prezydent postanowił zakończyć z nim współpracę.
Ryszard Grobelny swoją decyzję tłumaczy utratą zaufania do Kołodziejczyka. Prezydenta dotknęły artykuły sekretarza dotyczące sondażu deliberatywnego o przyszłości stadionu i projektu budżetu na 2010 r. Szczególnie pewne krytyczne uwagi w tych kwestiach.
- W ocenie prezydenta jest to niedopuszczalne łamanie zasad - tłumaczy decyzję Grobelnego Anna Szpytko, rzecznik prezydenta. - Sekretarz odpowiada za ład korporacyjny. Był autorem kodeksu etyki urzędnika. Sam naruszył zasady, które wprowadził. Odmienność poglądów jest cenna. Czy innym jednak jest dyskusja wewnętrzna, a czy innym publiczne ich komentowanie. Sekretarz jest pełnomocnikiem prezydenta, kieruje pracą urzędu. Dlatego zaufanie jest zasadniczą kwestią.
Prezydent cenił pana Kołodziejczyka, który bardzo wiele zrobił dla miasta. Tym bardziej jest to bolesna decyzja. Pogląd ten podziela radny Maciej Przybylak. - Radni mogą sobie pozwolić na krytykę prezydenta. Zostali wybrani przez mieszkańców - twierdzi Przybylak.
- Sekretarz jest urzędnikiem. Dla mnie oczywiste jest, że jeżeli jako urzędnik wyrażam swoje opinie, to składam dymisję. Wojciech Kręglewski, szef klubu radnych PO przyznaje, że zdumiał go głos Kołodziejczyka, który jest bliskim współpracownikiem prezydenta. - Zgadzam się z wieloma poglądami Kołodziejczyka, choć z niektórym dyskutowałbym - przyznaje Kręglewski. - Nie chciałbym być w sytuacji prezydenta przy podejmowaniu tej decyzji. Szkoda, że Kołodziejczyk odchodzi. Cenię go. To wartościowy człowiek.
Sam zainteresowany mówi, że nie dostał wypowiedzenia w formie pisemnej. Gdy je otrzyma, wtedy się do niego ustosunkuje. Zaprzecza, by prezydent osobiście poinformował go o zwolnieniu. - W poniedziałek odbyliśmy ponad godzinną rozmowę - mówi Kołodziejczyk. - Dotyczyła interpretacji moich poglądów i różnych scenariuszy podejścia do spraw. Umówiliśmy się, że jeszcze spotkamy. We wtorek prezydent zapytał, czy zmieniłem swoje poglądy. Zaprzeczyłem. W odpowiedzi usłyszałem "to jeszcze się zastanowię". W środę prezydent oficjalnie poinformował pracowników magistratu o swojej decyzji. W tym czasie Kołodziejczyk był już w Warszawie.
- Bladym świtem wyjechałem do stolicy, by promować osiągnięcia Poznania w dziedzinie zaawansowanych systemów elektronicznych - stwierdził wczoraj Kołodziejczyk. - Dla mnie mniej istotne jest to, jak zostały odebrane moje intencje. Bardziej interesuje mnie debata, czy to co napisałem jest prawdą.
Cieszy go, że być może jego uwagi były inspiracją wczorajszej dyskusji wydziału budżetu i analiz. Przypomina również zdarzenie z 1982 r. kiedy to został aresztowany za upowszechnianie fałszywych informacji i próbę budowy opozycyjnych struktur. - Postęp w demokracji jest wyraźny, rośnie też poziom wolności słowa - zauważa Kołodziejczyk w odniesieniu do współczesnych czasów.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/GlosWielkopolski: Jak urzędnicy starają się o prestiżowy tytuł Europejskiej Stolicy Kultury?