Sekretarz Generalny PiS: koledzy z opozycji podejmowali działania inwigilacyjne wobec kolegów

Odtajnienie części akt w sprawie inwigilacji prawicy było pewnego rodzaju procesem, myśmy to zapowiadali jeszcze na długo przed wyborami. Akta te pokazują, co działo się już po 1989 roku, kiedy koledzy z opozycji korzeniami sięgającymi swojej działalności do nurtu niepodległościowego, podejmowali działania wobec swoich kolegów. I to jest porażające, to jest przerażające, ale to myślę, że wiele tłumaczy - powiedział sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński, gość "Sygnałów Dnia".

09.10.2006 | aktual.: 09.10.2006 10:33

Sygnały Dnia: Dlaczego tak się złożyło, że właśnie teraz odtajniono część akt w sprawie inwigilacji prawicy?

Joachim Brudziński: Proszę pani, można by zadać pytanie: dlaczego tak długo to trwało? Był to pewnego rodzaju proces, myśmy to zapowiadali jeszcze na długo przed wyborami. W końcu te akta w tym odcinku, jaki dopuszcza prawo zostały odtajnione i Bogu dzięki, bo to tak naprawdę pokazuje, co działo się już po 1989 roku, wtedy, kiedy było państwo demokratyczne, kiedy koledzy z opozycji korzeniami sięgającymi swojej działalności do nurtu niepodległościowego, co nurtu opozycyjnego robili czy też podejmowali działania wobec swoich kolegów. I to jest porażające, to jest przerażające, ale to myślę, że wiele tłumaczy. Wiele tłumaczy też być może tę sytuację, którą mamy obecnie.

Rzeczywiście bardzo długo nie mogło dojść do odtajnienia tych akt. Pamiętam, że w lipcu Zbigniew Wassermann, koordynator ds. służb specjalnych, zapowiadał, że do końca sierpnia poznamy te akta. Teraz odtajniono ich tylko część. Może chodzi o to, jak mówi opozycja, żeby odwrócić uwagę od kłopotów Prawa i Sprawiedliwości właśnie teraz tym tematem.

- Od jakich kłopotów? Nie za bardzo rozumiem.

No, od takich kłopotów na przykład, jak ujawnienie taśm z pokoju Renaty Beger.

- Proszę pani, być może ci politycy opozycji, którzy takich argumentów używają, przykładają swoją miarę do polityków PiS-u. My kierowaliśmy się czy też decyzja o odtajnieniu tych akt jest owocem określonych działań, a nie trudnej sytuacji partii, w jakiej się w tej chwili znaleźliśmy. Ci, którzy tak mówią właśnie w 1993 roku podejmowali działania przeciwko liderom Prawa i Sprawiedliwości i swoje kryteria przykładają do tej dzisiejszej sytuacji. Gdyby tak było, to pewno byłby jakiś niekontrolowany przeciek. Wszystko, co się wydarzyło w ostatnich dniach, czy to wczorajsze opublikowanie części akt (podkreślam: części akt) tych, które nie destabilizują w ogóle działań wywiadowczych. I ta miara, okazuje się, cały czas obowiązuje, przynajmniej u niektórych polityków opozycji.

Ta teza o tym, że PiS akurat teraz zdecydował się na odtajnienie akt w sprawie inwigilacji prawicy, żeby właśnie odwrócić uwagę od kłopotów Prawa i Sprawiedliwości jest także autorstwa politologa i historyka Antoniego Dudka, który sugeruje to na łamach Dziennika. Czy w ten sposób Prawo i Sprawiedliwość chce też udowodnić, że III RP to UB-kistan, o którym wspominał Jarosław Kaczyński w orędziu?

- Proszę pani, ja nie znam akt, które są opinii publicznej również nieznane, dlatego że żyję w państwie prawa i prawo nie zezwala na to, aby wykorzystywać instrumentalnie służby. One były wykorzystywane, niestety, w 1993 roku i w późniejszych latach. Prawo nie zezwala na to, by wykorzystywać tajne informacje i my ich na pewno nie będziemy dla celów doraźnej polityki wykorzystywać. Natomiast, proszę pani, stawianie zarzutu, że po kilkunastu latach pewnej prawnej niemożności akta, które w sposób jednoznaczny pokazują degrengoladę części działaczy politycznych, które pokazują, na jakim etapie upadku procedur demokratycznych byli ci, którzy dzisiaj mają w ustach pełno frazesów na temat demokracji, na temat prawa, nie jest niczym nagannym. Nie wiem, dlaczego pan doktor Dudek wysnuł akurat taką tezę, można by też wiele pytań skierować pod adresem działania IPN-u. I również niektórzy politycy stawiają takie tezy, jeżeli na skutek tychże działań bardzo dobrych, dobrych dla historii, dla społeczeństwa obywatelskiego,
jakie podejmuje Instytutu Pamięci Narodowej również pojawiają się zarzuty, że odtajnianie pewnych akt w ramach IPN-u czy wydostawanie się pewnych informacji jest na cele doraźne czy też że IPN włącza się do bieżącej polityki. Przecież tak nie jest. I można by takie tezy stawiać...

Ale przyzna pan, że ta sprawa to jest pierwszy konkret, który udowadnia państwa tezę właśnie o III RP jako "UB-kistanie".

- Ale, pani redaktor, takich konkretów będzie więcej, tylko że zapewniam, że one będą w oparciu o obowiązujące przepisy prawne. Na pewno nigdy nie będziemy instrumentalnie wykorzystywać służb, nigdy nie będziemy instrumentalnie wykorzystywać prokuratury czy sądów. I tym różnimy się od wielu działaczy politycznych. Ja wiem, że dla pana Jana Rokity, który w 1993 roku pełnił funkcję „nadpremiera”, był szefem Urzędu Rady Ministrów i musiał wiedzieć, a jeżeli nie wiedział, to jest to dyskwalifikujące dla niego jako...

Szef Urzędu Rady Ministrów to nie jest funkcja nadpremiera.

- Proszę pani, proszę wrócić pamięcią do tamtych lat i przekona się pani i tak samo ja bardzo dobrze pamiętam, że mówiono, uważano, że tak naprawdę decyzje podejmuje nie pani premier Suchocka, tylko pan Jan Rokita. I jeżeli tego nie wiedział, to dyskwalifikuje go to jako polityka. Jeżeli wiedział, to dyskwalifikuje to go w dwójnasób. I teraz...

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)