Sejmowy pokój 143 "obłożony klątwą" - teraz ma lokatora
Posłowie SLD zacierają ręce i wróżą Ruchowi Palikota rychłe zejście ze sceny politycznej. Pecha na RP ma ściągnąć zajmowany przez partię od grudnia pokój nr 143 - podaje Newsweek.
Świeżo odmalowane sejmowe pomieszczenie z pozoru niczym nie różni się od innych. Ale jeśli prześledzić jego historię, okazuje się, że na urzędujące w nim partie ściąga nieszczęście.
Z sejmowych kronik wynika, że zaczęło się od Unii Wolności. Jej posłowie wprowadzili się tam w 1997 r. I choć nic nie zapowiadało katastrofy, to w 2001 r. politycy UW spektakularnie przegrali wybory parlamentarne. Feralny pokój 143 przeszedł w ręce Unii Pracy. Cztery lata później UP znalazła się poza parlamentem. Pokój zajęli działacze Samoobrony. Nie na długo. Po dwóch latach i przyspieszonych wyborach Andrzej Lepper i jego ludzie musieli spakować manatki. W 2007 r. klucze do gabinetu dostał Sojusz Lewicy Demokratycznej. Jednak w połowie kadencji SLD oddał pokój rozłamowcom z SdPL. Dziś po tym ugrupowaniu wszelki ślad zaginął, a sejmowa reprezentacja SLD skurczyła się prawie o połowę.
- Nie wierzymy w zabobony, więc klątwa nas nie dopadnie - zapewnia Andrzej Rozenek, rzecznik sejmowego klubu RP. Ale na wszelki wypadek w pokoju nie rezyduje żaden poseł, trzymane są tam dokumenty.