Sędzia stawił się w prokuraturze. Śledczy na tropie afery z plagiatem wyroku

Prokuratura przesłuchała warszawskiego sędziego Błażeja Domagałę – dowiedziała się Wirtualna Polska. Śledczy badają, jak to możliwe, że w dwóch różnych sądach zapadły wyroki, w których pokrywa się kilkanaście stron tekstu włącznie z błędami interpunkcyjnymi i literówką. W tle toczy się walka o 19 mln zł.

Sędzia stawił się w prokuraturze. Śledczy na tropie afery z plagiatem wyroku
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER
Sylwester Ruszkiewicz

Postępowanie toczy się pod nadzorem Prokuratury Krajowej, a w kontrowersyjnej sprawie interweniował w Ministerstwie Sprawiedliwości wiceszef klubu PiS Jacek Żalek. Z naszych informacji wynika, że sędzia Błażej Domagała stawił się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie 21 maja o godz. 10. Został przesłuchany w charakterze świadka, a czynności z jego udziałem trwały ok. półtorej godziny.

Biuro prasowe prokuratury nie zdradza szczegółów dotyczących przesłuchania. - Postępowanie dowodowe jest w toku. Jest na etapie gromadzenia materiału dowodowego istotnego z punktu widzenia oceny zachowań wynikających ze złożonego zawiadomienia. Na tym etapie prokuratura nie informuje o czynnościach zrealizowanych, planowanych oraz poczynionych na tym etapie postępowania ustaleniach – informuje Wirtualną Polskę prokurator Mirosława Chyr.

W tle spór między biznesmenami

Co dokładnie badają prokuratorzy? Chodzi o dwa wyroki, które zapadły w dwóch różnych warszawskich sądach. Mimo że procesy toczyły się niezależnie od siebie, to uzasadnienia orzeczeń były niemal identyczne. Powtarzało się w nich kilkanaście stron tekstu włącznie z błędami interpunkcyjnymi i literówką. Oba wyroki były o tyle newralgiczne, że miały rozstrzygnąć biznesowy spór, którego stawką jest wielomilionowa inwestycja: budowa biurowca na atrakcyjnej działce w centrum Wrocławia.

Firma deweloperska J.W. Construction stworzona przez jednego z najbogatszych Polaków Józefa Wojciechowskiego miała postawić budynek na działce spółki kontrolowanej przez śląskiego przedsiębiorcę Eugeniusza Jasikowskiego. Ale J.W. nagle postanowiło się wycofać, zarzucając partnerowi niespełnienie warunków umowy. Budynek nigdy nie powstał i sprawa trafiła do sądu.

Równolegle założono dwie sprawy cywilne - Jasikowski wystąpił przeciw Wojciechowskiemu i Wojciechowski przeciw Jasikowskiemu. Jasikowski odrzucił zarzuty i zażądał zapłaty reszty ceny za działkę nabytą przez J.W. Z kolei Wojciechowski domagał się od Jasikowskiego odkupienia gruntu i i zwrotu wpłaconych pieniędzy.

Kluczowe rozprawy się nie nagrały

Pierwszy wyrok zapadł w grudniu 2015 r. w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga i wydał go właśnie sędzia Błażej Domagała. Zasądził on na rzecz Wojciechowskiego więcej, niż ten żądał w pozwie: zostawił mu sporną działkę, jednocześnie nakazując Jasikowskiemu zwrócenie wpłaconych pieniędzy. Co ciekawe, ogłoszenie tego wyroku się nie nagrało, choć większość rozpraw tego dnia była rejestrowana.

Pytany wówczas o komentarz Eugeniusz Jasikowski nie krył rozgoryczenia. - Czuję się okradziony w majestacie prawa. Wyrok jest dla mnie kuriozalny, bo J.W. zachowało i działkę wartą co najmniej 19 mln zł, i pieniądze. Zjedli ciastko i mają ciastko. Jaką motywacją kierował się sąd, nie mam pojęcia – mówił Jasikowski.

J.W.Construction było odmiennego zdania. - Nieprawdziwe są twierdzenia, jakoby wyrok był kuriozalny, czy wydany na skutek nierzetelnego postępowania” - odpierała zarzuty firma Wojciechowskiego w specjalnym oświadczeniu.

Sprawa następnie trafiła do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który utrzymał wyrok sędziego Domagały. Ogłoszenie tego orzeczenia także nie zostało nagrane. A na pisemne uzasadnienie trzeba było czekać aż pięć miesięcy, mimo że przepisy nakazują sporządzenie go w ciągu 14 dni. Co zastanawiające, uzasadnienie sporządzono dopiero wtedy, gdy jeden z trzech sędziów zasiadających w składzie orzekającym udał się na urlop.

Sędzia zasłania się niepamięcią

Jeszcze ciekawsze są losy drugiej sprawy toczącej się równolegle w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w której to Wojciechowski został pozwany przez Jasikowskiego. W orzeczeniu sędziego Jerzego Kipera pojawiło się kilkanaście stron tekstu żywcem skopiowanego z wyroku Domagały. To całe akapity, włącznie z błędami interpunkcyjnymi i literówką.

Czy przynajmniej ogłoszenie tego wyroku się nagrało? Też nie... Biuro prasowe sądu twierdzi, że zadecydowały "względy techniczne". Najbardziej zastanawiające jest jednak to, jakim cudem w wyroku Kipera znalazły się fragmenty przeniesione metodą kopiuj-wklej z orzeczenia wydanego na Pradze. Sędzia Kiper zasłania się w tej sprawie niepamięcią.

Za to Domagała w odpowiedziach udzielonych Wirtualnej Polsce nie ma wątpliwości: Kiper nie miał prawa dostępu do jego wyroku w wersji cyfrowej. "Systemy elektroniczne obu Sądów Okręgowych w Warszawie nie są połączone. Sędziowie, asystenci i pracownicy obu Sądów nie mają do nich wzajemnie dostępu" - czytamy w piśmie z praskiego sądu.

Może w takim razie sędziowie przekazali sobie plik z uzasadnieniem nieoficjalnie? - Sędzia Błażej Domagała kategorycznie zaprzecza, aby kiedykolwiek udostępniał komukolwiek wydane przez siebie orzeczenie" - zapewnia sąd, przerzucając całą odpowiedzialność na sędziego Kipera.

Po przesłuchaniu sędziego Domagały, teraz to sędzia Jerzy Kiper będzie musiał się stawić w warszawskiej prokuraturze.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (430)