Sędzia Arkadiusz Cichocki przerywa milczenie. Miał być szantażowany
Arkadiusz Cichocki funkcjonuje w mediach jako członek grupy "Kasta", która miała szkalować sędziów przeciwnych reformie sądownictwa. Sędzia opublikował nagranie, w którym twierdzi, że krótko przed publikacją na temat "farmy trolli" w resorcie sprawiedliwości, otrzymał propozycję współpracy od hejterki Emilii S. oraz Pawła Strumińskiego z Sądu Rejonowego w Gliwicach.
Przypomnijmy - afera związana z "farmą trolli" w Ministerstwie Sprawiedliwości wybuchła kilka tygodni temu. W ramach resortu miała powstać specjalna grupa, której zadaniem było wyszukiwanie "haków" oraz szkalowanie sędziów nieprzychylnych reformie sądownictwa. Mieli do niej należeć sędziowie, w tym Arkadiusz Cichocki.
Sędzia Cichocki tłumaczy, że zaczął analizować swoją korespondencję z Emilią Sz. Doszedł do wniosku, że Emilia pisała do niego w większości specyficznym stylem, natomiast pogróżki dotyczące jego i innych osób: "pracowników ministerstwa, samego ministra, wiceministra Łukasza Piebiaka - były pisane zupełnie innym językiem: stylistycznym, pozbawionym błędów i, wydawało się, ze sporym rozeznaniem, z użyciem sformułowań świadczących o tym, że wie, o czym pisze, a Emilia prawnikiem nie jest".
Cichocki doszedł do wniosku, że za pomocą komunikatora "Emi" ktoś próbuje wywierać na niego naciski. - Odniosłem wrażenie, że jednym z kierunków jej działań jest doprowadzenie do tego, aby sprawy Pawła Strumińskiego zostały załatwione pozytywnie dla niego - tłumaczy.
Emilia Sz. miała wprost domagać się zaprzestania prowadzenia czynności dyscyplinarnych wobec sędziego podejrzewanego o zbrodnie komunistyczne. - Emilia żądała dostarczania jej screenów, które miały kompromitować sędziów, które miały być hakami na sędziów i jednej, i drugiej strony - bo tak się wyraziła. Żądała dostarczania kopii dokumentów świadczących o rzekomo bezprawnych działaniach ekipy Łukasza Piebiaka - oświadczył Cichocki.
Zobacz też: Jarosław Kaczyński o "nihilizmie". Publicyści podzieleni
Wówczas sędzia zdał sobie sprawę, że "jest już po nim i po jego rodzinie". Postanowił jednak spróbować ustalić, kto właściwie stoi za całą sprawą. Na kilka dni przed publikacją Onetu Emilia miała przesłać mu zrzut smsa od Strumińskiego z informacją do przekazania mu, "że ma czas do godz. 20., żeby przejść na ich stronę". - Zrozumiałem, że chodzi o przejście na stronę Iustitii, bo Paweł jest jej członkiem - mówi na nagraniu.
Wizyta w szpitalu
21 sierpnia tego roku Cichocki trafił do szpitala w stanie zagrożenia życia. Tam skontaktował się z sędzią Strumińskim. Jak tłumaczy, starał się wywrzeć na nim wrażenie "osoby, która szuka ludzi jej przychylnych, która czuje się pozostawiona sama sobie".
- Paweł nie odnosił się do moich wynurzeń, bardzo konkretnie zadał mi pytania o dowody w sprawie tzw. Kasty, w sprawie ludzi Piebiaka. Zaprosiłem go do szpitala (…), 23 sierpnia Paweł z sędzią Rafałem Barankiem (…) odwiedzili mnie na sali szpitalnej; byłem po szeregu różnych leków. Nie do końca pamiętam przebieg tego spotkania, co mówiłem - zastrzega.
Cichocki twierdzi, że Strumińskiemu "bardzo zależało" na poznaniu dokładnych okoliczności całej afery, ze szczególnym uwzględnieniem tego, co dotyczyło jego sprawy dyscyplinarnej. - Po spotkaniu Paweł napisał do mnie, że przyjedzie do mnie adwokat z dziennikarzem; dla mnie stanowiło to jednoznaczny dowód na jego wcześniejsze zaangażowanie w akcję zniszczenia mnie - oświadczył Cichocki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl