Ścieżka zdrowia - coraz dłuższe kolejki do specjalistów
Na diagnozę lekarza specjalisty trzeba czekać miesiącami. Do momentu rozpoczęcia leczenia mogą minąć kolejne. To już czasami gra o życie. Co tu można poprawić? - zastanawia się "Polityka".
07.01.2014 13:52
Maciej O., rocznik 1970, z małej miejscowości pod Krakowem, termin radioterapii, której wskazanie uzasadnia guz mózgu, ma wyznaczony na marzec 2014 r. Ostatnie trzy miesiące spędził w oczekiwaniu na przyjęcie przez onkologa. Do specjalisty od nowotworów, na drugą już wizytę, mógł się zapisać, kiedy miał w ręku wyniki tomografii komputerowej, na którą ten go skierował. Na samo badanie musiał czekać trzy miesiące. Jeszcze wcześniej cztery miesiące czekał na pierwszą wizytę u onkologa. Od momentu gdy jego lekarz rodzinny powziął podejrzenie, że w grę może wchodzić nowotwór mózgu, mija rok. Z punktu widzenia chorego jest to rok zmarnowany. Jego szanse na odzyskanie zdrowia znacznie zmalały.
– W przypadku nowotworów głowy i szyi na radioterapię nie powinno się czekać dłużej niż miesiąc – twierdzi onkolog, który z takimi pacjentami jak Maciej O. ma do czynienia na co dzień. Słowo „rak” żadnej jednak szybkiej ścieżki leczenia w publicznej służbie zdrowia nie otwiera.
Kolejki do endokrynologów są najdłuższe. Na Pomorzu na wizytę czeka się nawet 1,5 roku. Do kardiologa, neurochirurga i ortopedy – od trzech do czterech miesięcy.
Sam NFZ przyznaje bezradnie, że nie wie, jak długie są kolejki do leczenia. Z danych spływających od poszczególnych świadczeniodawców wynika bowiem, że najdłużej, bo przeciętnie aż 1323 dni (ponad 3,5 roku), czeka się na endoprotezoplastykę, czyli wymianę stawu kolanowego. Tymczasem to nieprawda. Rzeczywisty czas oczekiwania wynosi średnio 340 dni. Też długo, ale jednak rok to nie trzy lata. W kolejce do wymiany stawu biodrowego także nie czeka się 1200, ale 295 dni.
Źródło: Polityka