Schwytano mężczyznę, który ukradł 3,6 mln euro
32-letni Sven Kittelmann, który 20 stycznia ubiegłego roku uprowadził koło Monachium opancerzoną bankową furgonetkę z 3,6 mln euro, został w środę aresztowany po 15-miesięcznych poszukiwaniach - poinformowała niemiecka policja.
Dwaj ubrani po cywilnemu funkcjonariusze wytropili Svena Kittelmanna w pociągu relacji Drezno-Norymberga i po ustaleniu tożsamości założyli mu kajdanki. Przestępca wylegitymował się własnym dowodem osobistym. Zgodnie z obowiązującymi w Niemczech przepisami policja ma prawo również bez konkretnego podejrzenia kontrolować osoby i pojazdy w pasie przygranicznym, na drogach przelotowych oraz na dworcach kolejowych i w portach lotniczych.
Kittelmann, przy którym znaleziono plecak z kilkudziesięcioma tysiącami euro, zeznał, iż po rabunku krótko przebywał na Karaibach, ale większość czasu spędził w Czechach.
Spektakularnego rabunku dokonał bez jakiegokolwiek użycia przemocy lub przelewu krwi. Pracując jako kierowca bankowej furgonetki, wjechał nią na parking przy autostradzie Stuttgart-Monachium, prosząc jednocześnie drugiego kierowcę, by wysiadł i pozwolił mu swobodnie porozmawiać przez telefon komórkowy. Potem znienacka odjechał, zabierając ze sobą dzienny utarg kilku supermarketów. Na wyjeździe z autostrady na północ od Monachium przeładował łup do wynajętego samochodu kombi.
Bez kłopotów przejechał granicę z Francją i dotarł do Marsylii. Porzucił tam samochód i 22 stycznia wsiadł na prom do Algierii, ale z powodu braku wizy tym samym promem powrócił. Trasę tę policja zdołała odtworzyć, gubiąc następnie wszelki ślad po rabusiu.
Za pomoc w schwytaniu Kittelmanna i odzyskaniu skradzionych pieniędzy wyznaczono nagrodę 75 tys. euro. Policja potwierdziła doniesienia wysokonakładowego dziennika "Bild", iż przestępcę zatrzymano, gdy wracał z wizyty u lekarza w Badenii-Wirtembergii. Na razie nie ujawnił przesłuchującym go policjantom miejsca ukrycia łupu.