SB tworzyła drugą Solidarność
Służby specjalne PRL chciały nakłonić Lecha
Wałęsę, aby przewodził zależnemu od władzy związkowi zawodowemu.
Zrezygnowały, bo uznały, że Wałęsa się nie zgodzi - podaje "Życie
Warszawy".
02.08.2005 | aktual.: 02.08.2005 14:02
Komuniści przez osiem miesięcy stanu wojennego starali się powołać zależny od siebie Związek Zawodowy Solidarność - wynika z biuletynu IPN, który lada dzień będzie opublikowany i do którego dotarł dziennik.
Wedle założeń SB, neo-Solidarność, w porównaniu z NSZZ Solidarność, miała być mniej liczna. Zamiast 10 milionów członków SB widziało w niej najwyżej pięć i pół miliona osób. Na siedzibę neozwiązku SB wytypowała nie Gdańsk, tylko Warszawę - informuje gazeta.
Komuniści przygotowywali się do stworzenia "swojej" Solidarności już od jesieni 1980 roku. Do realizacji planu powołano w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych specjalny zespół. Na kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego zespół skompletował składy wielu tzw. grup inicjatywnych. Miały one tworzyć struktury neo-Solidarności w regionach i w najważniejszych zakładach pracy - czytamy w "Życie Warszawy".
W Warszawie we wrześniu 1981 roku były przygotowane ekipy zastępcze dla m. in. FSO, Zakładów Mechanicznych im. Marcelego Nowotki i Zakładów Radiowych im. M. Kasprzaka. W grupach inicjatywnych roiło się od agentów SB. W Gdańsku szefem zarządu regionu miał zostać agent o pseudonimie Albinos, jeden z bliskich współpracowników Lecha Wałęsy - pisze dziennik.
Na wszelki wypadek przygotowano ewentualnego następcę "Albinosa". Był nim członek komitetu strajkowego z sierpnia 1980 roku, którego SB charakteryzowała jako człowieka "zdecydowanego, posiadającego dar przekonywania, mającego aspiracje do odgrywania wiodącej roli i słabość do pieniędzy". W strukturze gdańskiej neo-Solidarności planowano ulokować aż 24 agentów SB. Plan SB miał jedną słabą stronę. Zakładał nakłonienie do współpracy członków kierownictwa prawdziwej Solidarności - podkreśla gazeta.(PAP)