Sawicka zmienia kolor włosów i nazwisko
Co się dzieje z Beatą Sawicką, byłą posłanką Platformy Obywatelskiej? Mówią, że mieszka teraz w Oławie u matki. Że zmieniła kolor włosów, a po procesie może i zmieni nazwisko - pisze "Dziennik".
Osiem miesięcy temu jej nazwisko było na ustach całej Polski. 1 października CBA złapało ją na tym, że bierze łapówkę od agenta udającego biznesmena. Dwa dni później Sawicka na dramatycznej konferencji prasowej w Sejmie rozpłakała się przed kamerami: Chciałam dobrze, wyszło inaczej. Proszę ministra Kamińskiego, żeby przestał mnie niszczyć. Jedna była posłanka nie żyje, druga jeszcze walczy o życie. Zniszczono mnie i moją rodzinę tym bolszewizmem - mówiła, łykając łzy.
Z Sejmu odjechała karetką. Znikła.
Posłanka Beata Sawicka zmartwychwstała 11 dni temu przed południem na konferencji w Sejmie. Zmartwychwstała, ponieważ Platforma postanowiła komercjalizować szpitale.
Wzburzeni tą informacją posłowie z PiS wymierzyli Platformie celny cios, a ciosem była właśnie Sawicka. Na konferencji ogłosili, że PO chce "dziko" prywatyzować. I że to odgrzewane pomysły byłej posłanki PO. Tak oto odgrzana została Beata Sawicka. Na taśmach nagranych przez CBA i podanych do publicznej wiadomości Sawicka rzeczywiście mówiła o "kręceniu lodów" po przyjęciu ustawy o Zakładach Opieki Zdrowotnej. Ale jako przykład, na którym da się zarobić, podała szpital górniczy KGHM. Nie wiedziała, że to akurat nie publiczny, tylko prywatny szpital, własność KGHM.
Mnie to nie dziwi - śmieje się działacz Platformy z Lubania pod Jelenią Górą. Ona często nie wiedziała, o czym mówi.
Cicho, głucho
Nie działa już stary wideoblog. Po aferze posłanka odcięła się od wszystkich. Cała rodzina Sawickich zmieniła numery komórek. 36-metrowe mieszkanie w depresyjnym blokowisku na Zabobrzu jest zamknięte na głucho. Mąż tu jest, jej od dawna nie ma - sąsiedzi są zawsze dobrze poinformowani.
Kanarkowy domek w Piechowicach koło Szklarskiej Poręby, na który Sawiccy mieli się zadłużyć po uszy, straszy zamkniętymi roletami. Ktoś go odwiedza, ale rzadko. Ktoś co kilka dni podlewa kwiatki.
Dzwonię do męża Zbigniewa Sawickiego, radnego PO. Zawsze małomówny, teraz podobno jeszcze bardziej zamknął się w sobie. Podnosi głos: Zabraniam panu dzwonić do mnie! - i trzask słuchawką.
Znajomi Sawickich, jeśli zgadzają się na rozmowę, to anonimowo. Od nich słyszę, że Beata Sawicka pomieszkuje teraz w Oławie u matki. Że chyba zmieniła kolor włosów na naturalny (jest szatynką). Że może znów zmieni nazwisko (z domu jest Kot, po mężu Cielebąk, oboje zmienili nazwisko, kiedy dzieci dokuczały w szkole ich synowi). I że przecież nie wiadomo, jak to było naprawdę, dopóki nie poznamy tego, co jest na taśmach CBA. Zresztą dobrych znajomych nie ma zbyt wielu: dziennikarz z Kamiennej Góry, urzędniczka z Kowar, była asystentka. Można policzyć na palcach jednej ręki.
Kiedy próbuję odnaleźć ją w Oławie, Beata Sawicka pojawia się w Poznaniu. Polska Agencja Prasowa podaje, że razem z adwokatem zapoznaje się z materiałami śledztwa. To znaczy, że zegar już tyka: akt oskarżenia trafi do sądu jeszcze w te wakacje.