Saryusz-Wolski: pierwszy rok w UE na cztery-cztery z plusem
Pierwszy rok członkostwa Polski w Unii Europejskiej można ocenić na cztery - cztery z plusem - uważa wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski.
27.04.2005 | aktual.: 27.04.2005 12:07
Według niego ogólny bilans jest pozytywny. Z ekonomicznego punktu widzenia żadne złe przepowiednie nie sprawdziły się - podkreślił europoseł PO, były minister ds. europejskich (w latach 1991-96 i 2000-2001).
Przyznał, że doszło do "niewielkiego szoku postakcesyjnego w postaci dostosowania cenowego", który przyniósł nietrwały, jego zdaniem, wzrost inflacji.
Saryusz-Wolski zwrócił natomiast uwagę, że na wejściu do Unii wzrost gospodarczy "raczej skorzystał", a w rolnictwie efekty są lepsze, niż oczekiwano. Nie chodzi mi tylko o dopłaty, ale również o skup, rentowność gospodarstw, eksport, który wzrósł zarówno na rynki unijne, jak i do krajów trzecich - wyjaśnił.
Według niego, jest natomiast jeszcze za wcześnie, żeby ocenić wykorzystanie przez Polskę unijnych funduszy strukturalnych. Nie zabrakło projektów, ale dopiero zobaczymy, jak zostaną wykorzystane środki, których faktycznie wydano na razie ułamki procenta - powiedział.
Zdaniem wiceszefa PE, "w odbiorze społecznym doświadczenia pierwszego roku utrwaliły pozytywne postrzeganie Unii, co przyczynia się do jej legitymizacji demokratycznej w Polsce".
Politycznie "niewątpliwie zaistnieliśmy w Unii - ocenił Saryusz- Wolski. Szczególnie dobrze wypadliśmy właśnie na forum Parlamentu (Europejskiego) - ocenił, przyznając, że jest zapewne nieobiektywny w tej sprawie jako wiceprzewodniczący PE.
"Oczywiście zawsze mogłoby być lepiej, gdybyśmy nie byli rozproszeni" po różnych grupach politycznych w PE. Wskutek tego tylko połowa naszych mandatów ma szanse na polityczną skuteczność - powiedział europoseł PO.
Sukces polegał nie tylko na uzyskaniu sporej liczby ważnych stanowisk w PE. Saryusz-Wolski uważa, że to głównie dzięki europosłom Polsce udało się skłonić Unię do poparcia demokratycznych aspiracji Ukraińców. Ukraina to przede wszystkim nasz sukces odniesiony poprzez Parlament Europejski, który odegrał w tej sprawie pierwszoplanową rolę - powiedział, zaliczając skuteczność Polaków w tej sprawie do naszych największych sukcesów Polski na arenie międzynarodowej w pierwszym roku członkostwa.
Krytycznie wiceprzewodniczący PE ocenił natomiast wpływ Polski w Radzie UE (w której reprezentuje nas rząd) i w Komisji Europejskiej.
W Radzie Polska przycichła, zachowuje się pasywnie - powiedział. Na przykład w sprawie dyrektywy komputerowej, mogącej zaszkodzić małym firmom software'owym, "rząd zszedł z bramki, wpuścił gola i oczekuje, że eurodeputowani obronią strzał z jedenastki. Rząd nie może się chować za eurodeputowanymi" - powiedział Saryusz-Wolski.
W Komisji Europejskiej "ponieśliśmy kompletną porażkę przy obsadzie wyższych stanowisk urzędniczych wskutek braku strategii ze strony rządu. Tych kilkudziesięciu Polaków zatrudnionych w Komisji to młodzi ludzie na najniższych szczeblach, przed którymi długa droga awansu. Dostaliśmy zatem tylko to, co należało się nam z rozdzielnika" - ocenił europoseł PO.
Uważa on, że Polska powinna bardziej stanowczo zabiegać o swoje interesy. Jesteśmy zbyt ważnym krajem, aby czekać w kącie, aż nas zapytają o zdanie - podkreślił. Dlatego w wielu sprawach potrzebne jest, jego zdaniem, "bardziej zdecydowane, wyraziste stanowisko rządu".
Cztery zasadnicze sprawy, o które powinna walczyć Polska - my robimy to w Parlamencie Europejskim - to Unia solidarna, to wymiar wschodni, czyli Unia otwarta, ale wymagająca od innych, to równe traktowanie nowych i starych państw członkowskich, to także pamięć historyczna, którą - jak się wydaje - Europa Zachodnia straciła w pewnych ważnych dla nas sprawach. Ważna jest też dbałość o stosunki euroatlantyckie - wyliczał Saryusz-Wolski.
Dopiero czas pokaże, czy przyczółki, które zdobyliśmy w tym roku, walcząc o te cztery zasadnicze sprawy, wystarczą, aby odnieść końcowy sukces - konkludował.