Saryusz-Wolski: byłem legalnie zatrudniony w "Natolinie"
Eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, który został formalnie zatwierdzony na szefa komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego, odpiera zarzuty w sprawie finansów fundacji Centrum Europejskie "Natolin", której był szefem.
Według RMF FM, które dotarło do raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego badania finansów fundacji Centrum Europejskie "Natolin", kontrolerzy negatywnie ocenili umowy zlecenia zawierane w 2002 roku przez zarząd fundacji, z Wolskim - jej ówczesnym szefem - na czele.
To wierutna bzdura. Zarzuty są bezpodstawne, bo moje zatrudnienie w Centrum Europejskim "Natolin" było zgodne z prawem - powiedział Saryusz-Wolski w Brukseli.
Wyjaśnił, że jego zatrudnienie było decyzją dokonaną przez organ naczelny, czyli uchwałą rady nadzorczej fundacji, a nie decyzją zarządu.
NIK pomylił się, pisząc ten raport. To były pieniądze przyznane Centrum w pierwszej połowie lat 90. Czyli całkiem stare. A więc zarzut o konflikcie interesów - że lat temu "n" mogłem planować, iż kiedyś projekt badawczy, którym kierowałem, będzie finansowany z tego źródła - jest niewiarygodny - powiedział Saryusz-Wolski.
W opinii eurodeputowanego "rzecz jest nieświeża, odgrzewana, stara", podnoszona przez "Gazetę Wyborczą" cztery lata temu, a przez "Newsweek" w zeszłym roku.
Przede wszystkim zastanawia przedziwna zbieżność odgrzania tej sprawy na kilka godzin przed moim wyborem na szefa komisji spraw zagranicznych. W Polsce mamy talent, by sobie nawzajem szkodzić - powiedział eurodeputowany. Dodał, że domyśla się, komu mogło zależeć na upublicznieniu informacji o raporcie NIK w tej chwili, ale nie chciał powiedzieć, kogo ma na myśli.
W środę wieczorem oczekiwane jest zatwierdzenie Jacka Saryusz- Wolskego na przewodniczącego komisji spraw zagranicznych PE. Wybór ma być dokonany przez aklamację, chyba że 15 z 86 członków komisji zażąda głosowania tajnego.
"Nie sądzę, by to wpłynęło na wybór" - powiedział Saryusz-Wolski.
Eurodeputowani Plaftormy Obywatelskiej odmawiają spekulacji, czy raport NIK może zaważyć na przyszłości Saryusz-Wolskiego jako szefa polskiej delegacji do frakcji chadeckiej w PE.
Absolutnie się tym tematem nie zajmujemy - uciął Janusz Lewandowski. Musimy zważyć wszystkie racje. Te przecieki stają się obecnie bronią polityczną. Do tego rodzaju doniesień trzeba podchodzić z rezerwą - dodał europoseł.
Według relacji radia RMF FM, Jacek Saryusz-Wolski - jako ówczesny sekretarz Komitetu Integracji Europejskiej - przekazał fundacji, której szefował, 900 tysięcy złotych. Centrum Europejskie "Natolin" było jedynym beneficjentem tego grantu. Następnie rada fundacji uchwałą zobowiązała zarząd do zawarcia z Saryusz-Wolskim umów zlecenia. Chodziło o zorganizowanie i prowadzenie prac badawczych w zakresie integracji europejskiej. RMF FM podało, że według NIK, przy tej transakcji nie została przeprowadzona procedura wyboru najkorzystniejszej oferty. Nie dochowano zasad przejrzystości i uczciwej konkurencji. Na tych zleceniach - jak podano - Jacek Saryusz-Wolski, faktycznie zleceniodawca i wykonawca, miał zarobić ponad 400 tysięcy złotych.
"Nie było obowiązków w takiej materii prowadzić jakiejkolwiek procedury przetargowej, więc ten zarzut jest również bezpodstawny - powiedział Saryusz-Wolski.
Dodał, że wśród zadań, które realizował za przyznane środki, było przygotowanie raportu tuż przed akcesją Polski do UE na temat kosztów i korzyści członkostwa, monitorowanie prac na traktatem konstytucyjnym oraz przygotowanie periodyków "Nowa Europa".
Inga Czerny, Michał Kot