"Samotne wilki" dżihadu polują na Zachodzie z inspiracji Al‑Kaidy i IS
Atak dżihadysty na kanadyjski parlament i napaść na żołnierzy w prowincji Quebec dwa dni wcześniej oraz podobne ataki "samotnych wilków" w USA wzbudziły obawy, że w obu krajach wzrasta znowu groźba islamskiego terroryzmu.
W odróżnieniu od fali zamachów bombowych zapoczątkowanych w krajach Zachodu atakiem na Amerykę 11 września 2001 roku, tym razem chodzi o zjawisko nazywane "mikroterroryzmem". Nie są to ataki będące owocem szerszego spisku, przygotowane przez takie organizacje jak Al-Kaida, Front Al-Nusra czy Państwo Islamskie (IS), lecz przeprowadzane przez indywidualnych sprawców, "samotne wilki" będące pod wpływem ideologii dżihadu propagowanej przez te ugrupowania, głównie za pośrednictwem internetu.
Ataki w Ottawie i Montrealu
W środę 32-letni Michael Zehaf-Bibeau zastrzelił żołnierza w pobliżu parlamentu w Ottawie i wdarł się do jego gmachu, gdzie obradował rząd z premierem Stephenem Harperem. Dalszej masakrze zapobiegł szef straży parlamentarnej, który zabił napastnika. Sprawca niedawno nawrócił się na islam i kontaktował się z miejscowymi dżihadystami, którzy wyjeżdżali na wojnę w Syrii.
Dwa dni wcześniej inny muzułmański konwertyta Martin Couture-Rouleau przejechał samochodem żołnierza armii kanadyjskiej, a drugiego ciężko ranił, zanim został zastrzelony przez policję podczas pościgu. Był on uprzednio śledzony przez władze jako potencjalny dżihadysta; odmówiono mu wydania paszportu, kiedy wybierał się do Syrii.
Oba incydenty wstrząsnęły Kanadą, gdyż od dawna nie dochodziło tam do ataków terrorystycznych. Kraj ten podkreślał to z dumą, przypisując ten fakt dobrej, jak się wydawało, adaptacji imigrantów, trudniejszej niż w USA dostępności do broni palnej i atmosferze pokoju społecznego, odmiennej od nasyconej subkulturą przemocy Ameryki. Ostatnio jednak Kanada przyłączyła się do operacji militarnej przeciw IS w Syrii i Iraku, na co islamiści odpowiedzieli ostrzeżeniem, że kraj ten stanie się celem ataków.
Akcje typu "zrób to sam"
Zdaniem ekspertów sprawcy zamachów w Kanadzie najprawdopodobniej działali z własnej inicjatywy.
- To oczywiste, że musieli być pod wpływem dżihadystycznej ideologii Al-Kaidy. Propaguje ją m.in. wydawany na Półwyspie Arabskim internetowy magazyn "Inspire". Zachęca on do akcji typu "zrób to sam", wychodząc z założenia, że najbardziej skuteczne są dzisiaj spiski jednoosobowe. Rzecznicy IS grożą wprawdzie krajom Zachodu: "przyjedziemy do was", ale nie ma dowodów, by Państwo Islamskie wysłało tych ludzi do Kanady - powiedział dr Kacper Rękawek z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Tymczasem w czwartek w Nowym Jorku mężczyzna z siekierą rzucił się na ulicy na grupę policjantów, ciężko raniąc dwóch z nich. Sprawca, którego zastrzelono, był muzułmaninem. Szef nowojorskiej policji nie wyklucza, że chodzi o atak terrorystyczny. Kilka tygodni wcześniej władze aresztowały trzy kilkunastoletnie uczennice szkoły w Colorado, które wybierały się na wojnę do Syrii. Media przypominają przypadek imigrantów z Czeczenii, braci Carnajewów, którzy podłożyli bomby eksplodujące w czasie zeszłorocznego maratonu w Bostonie (proces młodszego z nich właśnie się rozpoczyna). A także casus Faisala Shahzada, który ukrył ładunek wybuchowy w samochodzie zaparkowanym w 2010 r. na nowojorskim Times Square.
Wszystkich tych terrorystów łączy jedno: działali indywidualnie, motywowani nienawiścią do Ameryki i cywilizacji zachodniej, wpojoną przez islamskich ekstremistów. Tacy "miejscowi" dżihadyści - obywatele krajów zachodnich, często tam urodzeni - dominują tam obecnie wśród sprawców zamachów (w tym niedoszłych). Od czasu zamachu z 11 września na 61 ataków w USA 50 dokonały "samotne wilki".
Przybywa "samotnych wilków"
Ekspert ośrodka analiz strategicznych Stratfor, Scott Stewart, uważa, że wskazuje to na słabość islamskich ugrupowań terrorystycznych. Są one mocno przetrzebione w wyniku operacji wywiadowczych i militarnych prowadzonych głównie przez USA, a zaostrzenie kontroli granic utrudnia dżihadystom przedostanie się do krajów Zachodu.
Organizacje w rodzaju Al-Kaidy i IS postawiły więc na rekrutację wśród "niezrzeszonych" muzułmanów. Portale takie jak "Inspire" zachęcają ich do zabijania niewiernych, kiedy tylko nadarzy się okazja i wszelkimi możliwymi sposobami. Porównuje się taką taktykę do atakowania słonia (Ameryki) przez rój pszczół. Często okazuje się ona skuteczna.
- Samotnym wilkom jest łatwiej o tyle, że działają poza zasięgiem radarów organów ścigania - mówi ekspert ds. terroryzmu w fundacji Heritage, David Inserra.
Terrorystów tego rodzaju przybywa w ostatnich latach w związku z wojną domową w Syrii i Iraku. Zradykalizowała ona muzułmanów na Zachodzie - niektórzy wybrali się na pomoc powstańcom w Syrii walczącym z reżimem Baszara al-Asada, część przyłączyła się do skrajnych ugrupowań, jak Nusra i IS. Większość z nich to dżihadyści z krajów Europy Zachodniej. W USA tylko 12 obywateli tego kraju zostało oskarżonych o wsparcie terrorystycznych ugrupowań w Syrii.
Jak walczyć z "mikroterroryzmem"?
Fala "mikroterroryzmu" (określenie kanadyjskiego publicysty Andrew Coyne'a) zmusi rządy Kanady i USA - jak się oczekuje - do zaostrzenia czujności. W wypadku Kanady przewiduje się ustawowe ułatwienie służbom specjalnym inwigilacji obywateli. W Kongresie amerykańskim Republikanie nalegają na wznowienie podsłuchów przez NSA, dozwolonych na mocy ustawy Patriot Act. W krajach zachodnioeuropejskich, np. w Wielkiej Brytanii i Francji, konfiskuje się paszporty osób podejrzanych o terroryzm lub kontakty z dżihadystami.
Próbuje się także bardziej miękkich metod, jak programy "resocjalizacji" islamistów powracających z wojny w Syrii. W Danii w mieście Aarhus zrezygnowano ze ścigania ich za terroryzm - pod warunkiem, że nie podejmą tego rodzaju działalności w kraju. Zamiast tego miejscowe władze pomagają im w zaadoptowaniu się do życia przez leczenie ran i urazów psychicznych po walkach. Nie próbuje się jednak zmienić ich światopoglądu, co sprawia, że komentatorzy są sceptyczni co do skuteczności tej metody.
"Duński model wygląda wspaniale, ale wątpliwe, czy zadziała w pełni jako sposób na reintegrację powracających dżihadystów. Programy, które nie rozwiązują problemów leżących u podłoża islamskiego ekstremizmu, dają marne rezultaty" - pisze tygodnik "Foreign Policy".