Samoobrona chce powrotu cenzury
Pogróżki Samoobrony wobec mediów zaczynają wyglądać poważnie. Przy Lepperze pojawił się prof. Bogdan Michalski, współautor prawa prasowego powstałego w stanie wojennym. – „Należałoby dziś wprowadzić pewne elementy cenzury” – zapowiada. Za dwa miesiące zamierza ogłosić nowy pomysł zmian w prawie, który „przywoła do porządku” niektórych dziennikarzy.
05.05.2004 11:39
Eksstudentki bez dobrych manier
Prof. Bogdan Michalski, jeden z najbardziej znanych polskich specjalistów od prawa prasowego, w 1989 r. otwarcie przeciwstawił się likwidacji cenzury. – Panie Profesorze, co by się stało, gdyby nagle pewnego dnia zniknęła z naszego życia cenzura? – pytał Michalskiego 5 lutego 1989 r. dziennikarz „Tygodnika Demokratycznego”. – Obawiam się, że wówczas – przynajmniej na pewien okres – faktyczna wolność prasy uległaby znacznemu ograniczeniu... – ostrzegał profesor.
Ostatnio Michalski pojawił się u boku Andrzeja Leppera. Określa się jako „luźny sympatyk” Samoobrony. Zapytany, czy podtrzymuje to, co mówił w 1989 r., odpowiada: – Miałem wtedy rację. Dziś też należałoby wprowadzić pewne elementy cenzury. Jako powód podaje prasę mniejszości narodowych. - Kiedy czytam, co wypisuje ukraińskie „Nasze Słowo” o UPA albo gazety niemieckie, to wiem, że trzeba z tym skończyć. Cenzura nie jest dobra, ale broń też nie jest dobra. A te artykuły to broń, której należy tych ludzi pozbawić.
Profesora martwi jedynie, że na takie rozwiązanie nie zgodzi się Unia Europejska: – Unia Europejska to Grossdeutschland, dyktatura dawnych państw kolonialnych .
Michalski nie jest pierwszą i jedyną osobą ze środowiska Leppera, która zapowiedziała zabranie się za dziennikarzy. – Będziemy pamiętać, którzy dziennikarze gdzie pracują, w jakich gazetach i wyciągniemy z tego konsekwencje – powiedział niedawno „Faktowi” poseł Samoobrony, Jan Łączny. – Lepper mówił mi, że po dojściu do władzy aresztuje na pokaz tysiąc osób. Powie, że zamknął złodziei, a Polacy będą zadowoleni – mówił też poseł Wojciech Mojzesowicz, były współpracownik Leppera.
Jak wypowiedź Łącznego ocenia Bogdan Michalski? – Ktoś powinien te panie do porządku przywołać. Na przykład moją eksstudentkę Monikę Olejnik. My się staramy na studiach uczyć ludzi dobrego wychowania, dobrych manier. Ostatnio byłem też zniesmaczony atakami pani Czajkowskiej na Wrzodaka.
Leninowski model przedruku
W 1953 r. Michalski ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim i rozpoczął pracę w olsztyńskiej prokuraturze. W „Kto jest kim” z 1989 r. czytamy, że w 1956 r. został zwolniony z prokuratury „za działalność polityczną”. – W jednym z artykułów skrytykowałem „kariery bez pokrycia”. Chodziło o kariery z awansu społecznego – tłumaczy Michalski.
W latach 1958-67 był radcą prawnym. W 1963 r. obronił pracę doktorską. Od 1964 r. pracował na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jednocześnie został członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP). Zasiadał w sądzie dziennikarskim, a w 1980 r. został jego przewodniczącym. W latach 60. publikował w „Prawie i Życiu” – także w 1968 r., kiedy pismo uchodziło za jedno z najbardziej antysemickich. Redaktorem naczelnym był wówczas Kazimierz Kąkol, a pisali tam sztandarowi autorzy moczarowskiej propagandy: Maria Osiadacz, Janusz Kolczyński i Ryszard Gontarz. W tym czasie Michalski prowadził rubrykę „Prawo a twórcy”.
Od 1970 r. pracuje na Uniwersytecie Warszawskim – wykłada do dziś. W 1972 r. wydał książkę „Przedruk prasowy w świetle prawa”. „Funkcja przepisów o przedruku prasowym w państwach socjalistycznych wynika z Leninowskiej koncepcji ogólnych funkcji prasy w państwach dyktatury proletariatu. W ramach organizatorskiej funkcji prasy, obejmującej głównie organizację życia politycznego kraju – oraz politycznej, związanej z demaskowaniem wrogich teorii ekonomicznych i politycznych komentarzem politycznym oraz kształtowaniem opinii publicznej – niezbędna jest znaczna swoboda przedruku” – pisał.
Snuł też prognozy: „Zgodnie z przewidywaniami futurologów, w latach 90. – uwzględniając pewne odchylenia – rozwój środków masowego przekazu informacji w PRL będzie zbliżony do rozwoju osiągniętego dziś przez USA i Japonię.”
Czynem wyrażać poparcie dla partii
W 1973 r. habilitował się na UJ – była to pierwsza w PRL habilitacja z prawa prasowego. W 1974 r. wydał książkę „Prawo dziennikarza do informacji”. Jej mottem uczynił cytat z publikacji rzecznika rządu Włodzimierza Janiurka: „Aby szerokie kręgi społeczeństwa mogły rzeczywiście i coraz pełniej uczestniczyć w rządzeniu krajem, nie formalnie, lecz świadomie, czynem wyrażać poparcie dla partii, władzy ludowej, aby pogłębiały się w społeczeństwie znajomość problemów gospodarki i życia społecznego oraz poczucie odpowiedzialności za sprawy ogólne, aby mówiąc po prostu – szerokie rzesze obywateli mogły sensownie i skutecznie działać, muszą być one dobrze, szeroko i możliwie skutecznie poinformowane. Muszą wiedzieć i rozumieć, do czego partia zmierza, co i w jakim celu podejmuje rząd, czym się kieruje przy podejmowaniu decyzji, z jakimi walczy trudnościami.”
Po sierpniu 1980 r. Michalski nie zmienił poglądów. Na łamach „Prawa i Życia” (nr 42 z 19 października 1980 r.) sprzeciwiał się pomysłom likwidacji cenzury. W wywiadzie „Jaka cenzura?” tłumaczył: „System kontroli pracy, przewidujący istnienie specjalnie powołanego urzędu, jest w sumie korzystniejszy niż przerzucenie ciężaru takiej kontroli na redakcje”.
I precyzował: „(...) z chwilą, kiedy zostanie uchwalona nowa ustawa o cenzurze, będzie ona tożsama z zakreśleniem granic, jakie kierownictwo partii wyznacza działalności środków masowego przekazu i ich kontroli. Ponadto kierownicza rola partii nie polega na sterowaniu prasą przy pomocy środków administracyjnych, lecz oddziaływaniu na nią w płaszczyźnie ideologicznej.”
Jaruzelski banków Niemcom nie sprzedał
W stanie wojennym Michalski był współautorem nowego prawa prasowego, nad którym w latach 1982-83 pracowała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Prasowego (profesor był jej członkiem). „Projekt nie przewiduje żadnej taryfy ulgowej dla lekkomyślnych lub niezbyt z prawem liczących się dziennikarzy. Dla tych ostatnich nastaną niewątpliwie ciężkie czasy” – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” (1983/175).
– Jaruzelskiego źle nie oceniam, on w końcu ani jednego banku Niemcom nie sprzedał – wspomina tamte czasy. A o stworzonym wtedy prawie prasowym mówi: – To była synteza rozwiązań europejskich. W większości te rozwiązania zdały egzamin. Czy takie prawo nie było wynikiem nacisków władzy? – Nie było wtedy „Gazety Wyborczej”, a Komitet Centralny też się nie wtrącał – odpowiada.
Wolnościowa reglamentacja prasy
W 1989 r., gdy ponownie przeciwstawił się zniesieniu cenzury, zrobiło się o nim głośno, „(...) ani od strony prawnej, ani świadomościowej dziennikarstwo nasze nie jest przygotowane do natychmiastowej zmiany systemu prasy” – mówił Michalski.
4 czerwca 1989 r. Solidarność wygrała wybory, a profesor nadal nie zmienił zdania. Na łamach „Tygodnika Polskiego” (nr 39 z 9 lipca 1989 r.) tłumaczył: „Cenzura jako taka przynajmniej przez jakiś czas będzie na pewno potrzebna – myślę tu o cenzurze prewencyjnej”. Dowodził, że – gdy chodzi o prawo prasowe – „ani (...) przyjęcie modelu zachodniego, ani radzieckiego nie będzie dla nas dobre”.
Zachęcał Solidarność do utrzymania cenzury, „pluralistycznej” – „by nie była przedłużeniem ramienia określonego wydziału Komitetu Centralnego PZPR, ale składała się z przedstawicieli różnych kierunków myślenia. Stworzenie adekwatnej do rzeczywistości, pluralistycznej wolnościowej reglamentacji prasy może nam zabrać dwa-trzy lata” – twierdził.
Tłumaczył, że podstawą dobrych rozwiązań w prawie prasowym był dekret z 5 lipca 1946 r., który wprowadził w Polsce cenzurę, gdyż – podobnie jak przedwojenne prawo prasowe z 1938 r. – reprezentował przyzwoity europejski poziom.
Szokujące pomysły Michalskiego
W latach 90. Michalski, szefujący wówczas Instytutowi Dziennikarstwa UW, kilkakrotnie chciał zmienić prawo prasowe. W 1998 r. zaszokował dziennikarzy projektem, który w sejmie lansowało PSL, a w szczególności, nie przepadający za dziennikarzami poseł, Zdzisław Podkański.
Gdyby pomysły Michalskiego weszły w życie, dziennikarzem mogłaby być tylko osoba mająca wykształcenie wyższe, oraz zaliczoną 2-letnią aplikację, zakończoną egzaminem oraz wpisem do rejestru Rady Prasowej. Egzaminy przeprowadzałyby Regionalne Izby Dziennikarskie, kandydat zaś musiałby przedstawić do oceny swój dorobek. Izba mogłaby sprzeciwić się zatrudnieniu w mediach kogoś, kto „w sposób oczywisty nie daje rękojmi rzetelnego wykonywania zawodu dziennikarza”. Projekt przewidywał też ograniczenia dla kapitału zagranicznego inwestującego w media.
Michalski z kością
Kiedy w 1991 r. powstała Samoobrona, pojawili się w niej ludzie z moczarowskiego skrzydła PZPR – Bohdan Poręba, Ryszard Filipski, Bożena Krzywobłocka, Ryszard Gontarz. Na jednej z pierwszych manifestacji Samoobrony pod sejmem, w czasie której uczestnicy wymachiwali kośćmi zwierząt, obecny był także Michalski. Dlaczego jest sympatykiem Samoobrony? – To jedyna partia narodowa – odpowiada.
Na internetowej stronie Samoobrony czytamy, że podczas „Konferencji naukowej – program społeczno-gospodarczy Samoobrony RP” Michalski wygłosił referat „Prawne i finansowe aspekty założeń Programu Społeczno-Gospodarczego Samoobrony RP”. Stwierdził w nim, że po wejściu do UE można spodziewać się masowych pozwów roszczeniowych ze strony byłych niemieckich właścicieli ziemi oraz byłych volksdeutschów.
W odpowiedzi na okładkę „Wprost”, na której Lepper ucharakteryzowany został na Hitlera, Samoobrona zgłosiła do marszałka sejmu projekt zmiany prawa prasowego. Zgodnie z nim sprawy dziennikarskie rozpatrywane mają być w ciągu 7 dni, a apelacje do drugiej instancji – w ciągu 14 od złożenia zażalenia. Michalski mówi, że nie był autorem tego projektu, a sam plany ma o wiele poważniejsze: – Za dwa miesiące zamierzam przedstawić projekt prawa prasowego. Będę szukać poparcia PSL, Samoobrony, LPR. Na pewno nie Platformy Obywatelskiej, bo to popłuczyny po Unii Wolności. To oni mi wtedy zablokowali mój projekt. Nowy ma zawierać większość pomysłów z 1998 r.
Dziennikarze: przedpotopowe pomysły
Przedstawiciele dziennikarskich stowarzyszeń, których poprosiliśmy o skomentowanie pomysłów Michalskiego, w tym wprowadzenia cenzury, są zaszokowani. – Absurd! – stwierdził Andrzej Krajewski, szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy. – Cenzura jest przecież zakazana przez konstytucję, a ustawa wprowadzająca licencje byłaby ustawą kagańcową. To koncepcje rodem z głębokiego PRL-u, nieprzystające do dzisiejszych realiów. Czy można sobie wyobrazić np. cenzurowanie internetu? Albo to, żeby pisali w nim tylko licencjonowani dziennikarze? Albo, żeby lokalna gazeta w jakimś Pikutkowie, by móc wychodzić, musiała szukać licencjonowanego dziennikarza?
Oburzenia nie kryła Agnieszka Romaszewska z SDP: – Pomysł, by wprowadzić cenzurę, jest nieodpowiedzialny i szkodliwy. Opowiadam się za pojednaniem polsko-ukraińskim, ale zakaz pisania o sprawach drażliwych niczego tu nie polepszy. Omijanie tych tematów w PRL spowodowało tylko zakonserwowanie konfliktów.
Inne pomysły Michalskiego Romaszewska również uznała za przedpotopowe: – Wydawanie licencji przez korporację dziennikarską nie skończyłoby się dobrze – wiemy przecież, jak wygląda to u radców prawnych czy adwokatów. Jeszcze gorzej, gdyby robiło to państwo. Kto miałby decydować, komu dać licencję, a komu nie? Jak można przypuszczać, prof. Michalski widziałby się na czele takiej komisji. A ja na przykład uważałabym, że sam profesor nie powinien takiej licencji otrzymać.
Piotr Lisiewicz