Samolot szpiegowski w plecaku
Zapomnij o lornetce. Teraz możesz
nosić w plecaku własny napędzany energią słoneczną samolot
szpiegowski i wysłać go nad pobliskie wzgórza, a on będzie stamtąd
przesyłał obrazy na podręczny monitor.
17.06.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Około metrowej długości samolot, wyposażony w kamery - zwykłą i na podczerwień - można obejrzeć na targach uzbrojenia Eurosatory pod Paryżem. Najnowsze wynalazki z dziedziny militariów prezentuje tam prawie 800 wystawców.
Nazywam to trzecim okiem żołnierza piechoty - powiedział Michel Haigrou, inżynier z francuskiej firmy Tecknisolar-Seni, jeden z konstruktorów zdalnie sterowanego minisamolotu szpiegowskiego.
Samolocik pozwala żołnierzom na terytorium wroga widzieć, co się dzieje wokół nich. Na jego rozłożenie wystarczają trzy minuty. Może on latać na odległość kilometra od osoby sterującej.
Można go włożyć do plecaka, który wygląda jak obszerna plastikowa skrzynka z paskami, a jest w rzeczywistości przenośnym pulpitem sterowniczym wraz z monitorem.
To trochę niewygodne, ale bardzo użyteczne - zapewnia Haigrou.
Obrazy z kamer samolotu są przekazywane do niewielkiego monitora w plecaku. Użytkownik może także oglądać je na ekranie przymocowanym półmetrowymi prętami do futurystycznego hełmu.
Inną nowością targów jest pokazany przez francuską firmę Securifrance robot, który może pomagać człowiekowi w patrolowaniu więzień, baz wojskowych, obiektów przemysłowych.
Robot, który ma podnoszone i opuszczane ciało zamocowane na kółkach, długą, cienką szyję oraz głowę może wyczuwać intruzów lub ogień za pomocą kamer, radarów i czujników. Umie mówić i będzie prosić wszystkich nieoczekiwanych gości o hasło. Jeżeli nie dostanie zadowalającej odpowiedzi, natychmiast podniesie alarm.
Oczywiście ten robot nie może całkowicie zastąpić obecności człowieka, ale może uzupełnić ochronę - mówi Claire Gregoire z Securifrance. Może patrolować całą noc na terenach niebezpiecznych dla ludzi, np. w elektrowniach jądrowych.
Na targach zaprezentowano też nadmuchiwaną kamizelkę dla członków straży przybrzeżnej, zwalczających uzbrojonych przemytników narkotyków, lub dla sił specjalnych.
To jest kamizelka ratunkowa i kamizelka kuloodporna w jednym - wyjaśnia Michael Kerr z brytyjskiej firmy Englands Safety Equipment, która dostała za ten wynalazek nagrodę od królowej.
Kamizelka napełnia się powietrzem, gdy tylko zanurzy się w wodzie, i utrzymuje użytkownika na plecach, tak żeby mógł oddychać nawet będąc nieprzytomnym. Zwykłe kamizelki kuloodporne są ciężkie i ściągają na dno osoby, które je noszą.
Kerr sprzedał już swoje kamizelki straży przybrzeżnej i oddziałom specjalnym w kilku krajach Zatoki Perskiej i Karaibów.
Ich pomysł narodził się jednak w zupełnie pokojowych okolicznościach - podczas wędkowania. Brat Michaela, Andrew, wymyślił różne napełniające się powietrzem ubrania ratunkowe po tym, jak ich ojciec w trakcie łowienia ryb wpadł do wody. (and)