PolskaSagowiec z przemytu

Sagowiec z przemytu

Przepisy o handlu roślinami, objętymi ochroną, zostały bardzo zaostrzone. Gdyby weszły w życie kilkadziesiąt lat temu, kolekcja Palmiarni byłaby znacznie uboższa!

Sagowiec z przemytu

03.10.2005 | aktual.: 03.10.2005 08:31

Jak bardzo celnicy pilnują przemytników roślin, świadczy historia Marcina O. – studenta, który z Boliwii przywiózł do Polski kilkanaście kaktusów. Młody człowiek nie wiedział, że przewóz kaktusów, tam całkiem pospolitych, jest zabroniony. Tłumaczenia nie pomogły. Marcin O. stanął przed Sądem Grodzkim w Poznaniu jako oskarżony z ustawy o ochronie przyrody. Podobny los spotkałby dzisiaj poznańskiego uczonego, który kilkanaście lat temu przywiózł do Poznania – nie całkiem legalnie – jedno nasionko sagowca.

Kłopoty z zapyleniem

Nieżyjący już dzisiaj prof. Stanisław Lisowski, twórca jednego z największych zielników w Europie, znał przepisy. Wiedział, że wolno mu przywieźć do Poznania tylko rośliny spreparowane, a więc nieżywe. Zabrakło mu jednak odwagi, aby opalić (zabić) nasionko sagowca Laurentianus encephalartos. Opatrzność nad nim czuwała, bo ryzyko się opłaciło. Roślina, której dało ono życie, jest prawdziwym dzisiaj rarytasem w skali Europy. Rośnie najszybciej w całej Palmiarni!

- Jest tylko jeden kłopot – opowiada Marek Krzyżaniak, zastępca dyrektora Palmiarni. – Nie możemy znaleźć kawalera dla naszego sagowca, który jest żeńskim osobnikiem. Wici rozesłano po całej Europie. Partnera, w dodatku dojrzałego do zapylenia poznańskiej rośliny, nie ma na całym kontynencie. Próbowano więc sprowadzić przynajmniej pyłek. Tutaj z kolei poznaniacy usłyszeli, że byłby to przemyt; każdy element rośliny z tzw. listy CITES podlega ochronie.

Ochrona papierowa

Palmiarnia, zgodnie z obowiązkiem wynikającym z przepisów, złożyła wniosek o wpis do rejestru roślin chronionych, które rosną tam od niepamiętnych lat. Nie mają więc wymaganych dzisiaj świadectw. Znalazły się w nim 193 gatunki – sagowców, kaktusów, sukulentów, storczyków. Półtora roku temu Wydział Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wniosek przyjął, ale nie poinformował wnioskodawców o rezultatach ich starań.

Formalnie więc rośliny nie mają wymaganych dokumentów, ale botanicy zarzekają się, że ani jednej sztuki biurokracie nie wydadzą: – Własną piersią je osłonimy, gdyby ktoś chciał je zarekwirować. Czasami poznaniacy zgłaszają Palmiarni swoje zielone wartościowe rzadkości. W świetle obecnego prawa zakup takiej rośliny będzie teraz przestępstwem.

Przepisy nieżyciowe

Jeden z warszawskich botaników zauważył, że Polska traktuje wszystkie przepisy jak typowy neofita. Nikt nie kwestionuje potrzeby ochrony ginących roślin (przepisy CITES). Jednak nałożenie embarga np. na wszystkie kaktusy, również te rosnące na trawnikach kalifornijskich i polskich parapetach, jest przesadą. Dzisiaj więc każdy Polak posiadający kaktusik bez świadectwa jest przestępcą. Proszę dobrze rozejrzeć się po domu; dzbaneczniki, aloesy i wilczomlecze także są tam nielegalnie.

Danuta Pawlicka

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)