PolskaSądy wezwą VIP-ów "bardziej elegancko"

Sądy wezwą VIP‑ów "bardziej elegancko"

Osoby, pełniące najwyższe funkcje państwowe,
będą wzywane do sądów okręgu warszawskiego, np. jako świadkowie,
nie na standardowych dla wszystkich druczkach wezwań, ale
oddzielnymi pismami akceptowanymi przez prezesów sądów.

Według "Gazety Wyborczej", która opisała tę sprawę, jest to "pomysł podzielenia sądowej klienteli na lepszych i gorszych". Pogląd ten podzielają niektórzy prawnicy.

Zaprzeczył temu rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Wojciech Małek. Chodzi o wyraz szacunku dla najwyższych władz państwa, a także pewną elegancję - powiedział. Podkreślił, że moc prawna takiego pisma jest taka sama jak standardowego wezwania.

Dodał, że pomysł nie jest nowy, bo już wcześniej prezes sądu okręgowego wydał takie zarządzenie, bardzo podobne w treści do obecnego, a "zmiany są kosmetyczne". Wprowadzono je po tym, jak w 2000 r. po procesie ówczesnego prezydenta RP z dziennikiem "Życie" z sądu wyszło wezwanie do "ob. Kwaśniewskiego Aleksandra". Były wtedy "delikatne uwagi" ze strony kancelarii prezydenta - ujawnił Małek.

Nie potwierdził on informacji "GW", że nowe zarządzenie będzie dotyczyć nie tylko prezydenta RP, marszałków Sejmu i Senatu, prezesa Rady Ministrów i ministrów, posłów, ale także osób "pełniących najwyższe funkcje w samorządzie terytorialnym" oraz "wchodzących w skład pozostałych organów konstytucyjnych". Ten katalog będzie ograniczony - zapewnił Małek, dodając że trwają pracę nad nową wersją zarządzenia.

To oburzające wprowadzenie jakiś feudalnych czy też bizantyńskich zwyczajów - skomentował sprawę profesor prawa karnego i zarazem adwokat Piotr Kruszyński. Przyznał, że co do osób, pełniących najwyższe funkcje w państwie, sądy mogą wcześniej np. uzgadniać z nimi dogodne terminy stawiennictwa. Jednak samo wezwanie powinno być dla wszystkich takie same; to dzielenie obywateli na lepszych i gorszych - oświadczył Kruszyński.

Zamieszania wokół całej sprawy nie rozumie wiceminister sprawiedliwości Andrzej Kryże. Według niego, nie jest to kwestia żadnego dzielenia obywateli, ale "zdrowego rozsądku, kultury i szacunku dla osób pełniących najwyższe funkcje w państwie, niezależnie, z jakiej opcji pochodzą".

Kryże powiedział, że nie ma nic niezwykłego we wcześniejszym uzgodnieniu przez sąd terminu stawiennictwa takiego świadka. Jeśli mu kazać stawić się niemal z dnia na dzień, to czy ma on odwołać zagraniczną wizytę lub np. posiedzenie rządu? - spytał retorycznie. Wyraził opinię, że po takim wcześniejszym uzgodnieniu nawet nie trzeba oddzielnym pismem wzywać takiego świadka na rozprawę. Dodał, że sam tak robił, prowadząc proces w sprawie FOZZ.

Według "GW", pisma "należy przygotowywać ze szczególną starannością i dbałością" o ich treść i formę; nie można stosować "skrótów nazw organów, instytucji, aktów prawnych". 40 dni przed rozprawą prezesi sądów muszą zaakceptować "projekt stosownego pisma".

Zdaniem "GW", powodem nowego zarządzenia była sytuacja z grudnia 2005 r., gdy zwykłe wezwania dostali prezydent-elekt Lech Kaczyński (w sprawie z Mieczysławem Wachowskim) oraz z lutego 2006 r., gdy na świadka (w sprawie związanej z aferą FOZZ) wezwano w ten sposób prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)