Sąd: za raport o WSI pozywajcie MON
Minister Obrony Narodowej jest właściwym organem Skarbu Państwa pozwanym w sprawie raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie, rozpoczynając pierwszy z procesów, z powództwa publicysty Jerzego Marka Nowakowskiego.
28.06.2007 | aktual.: 28.06.2007 13:24
Nowakowski, b. minister w kancelarii premiera Jerzego Buzka i szef Ośrodka Studiów Międzynarodowych, domaga się przeprosin oraz 30 tys. zł odszkodowania. W opublikowanym w lutym przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie z weryfikacji WSI napisano, że jako konsultant WSI w 2002 r. pod pseud. Falkowski informował m.in. o swym zaangażowaniu w SKL i PiS oraz spotkaniach PO i PiS przed wyborami samorządowymi. Po publikacji raportu Nowakowski przyznał, że był konsultantem wojskowych służb w latach 90., ale tylko w sprawach polityki zagranicznej.
Pełnomocnicy ministra obrony przekonywali przed sądem, że to nie MON może być w tej sprawie pozwany, bo Komisja Weryfikacyjna ds. WSI nie jest organem ministerstwa. Pełnomocnik Nowakowskiego, mec. Jacek Trela, argumentował jednak, że z przepisów wynika, iż pozywać należy te organy, z działalnością których wiąże się funkcjonowanie jednostki, której praca jest kwestionowana.
To smutne, że linia obrony ministerstwa opiera się na sprawach formalnych i ministerstwo chowa głowę w piasek - mówił mec. Trela. Pełnomocnicy MON zapewniali, że minister obrony nie ma w zwyczaju chować głowy w piasek.
Sędzia Jacek Sadomski po analizie kompetencji ustawowych MON stwierdził, że ministerstwo to jest właściwym organem pozwanym w tej sprawie. Również analiza prawna procesu weryfikacyjnego prowadzonego przez komisję, według sądu, mieszczą się w zakresie władzy administracyjnej MON.
W tej sytuacji prosimy o termin na zajęcie merytorycznego stanowiska. Z informacji pozwu wynika, że pan Nowakowski był współpracownikiem WSI. Kwestionowany tutaj charakter tej współpracy nie może być oceniany przez nas, bo nie mamy wystarczająco wiele informacji - mówili pełnomocnicy MON.
Nowakowski w rozmowie z dziennikarzami protestował przeciwko nazywaniu go współpracownikiem. Podkreślał, że gdy był szefem senackiego ośrodka ds. międzynarodowych, zapraszał na spotkania m.in. szefa UOP. Pewnego razu przyszedł na takie spotkanie pułkownik z WSI. Przedstawił się i potem spisał moje wystąpienie o sprawach wschodnich. Później jeszcze kilka razy prosił o różne opracowania. Ja nie kryłem tego, że je sporządzałem, wiedziało o tym wiele osób - mówił Nowakowski.
Sąd postanowił przesłuchać go za zamkniętymi drzwiami, z uwagi na obawę ujawnienia informacji tajnych. Rozstrzygnięcie sądu co do dopuszczalności pozywania MON ws. raportu z weryfikacji WSI będzie miało znaczenie dla innych spraw zawisłych przed warszawskim sądem. Kolejną sprawą na wokandzie po procesie z powództwa Nowakowskiego jest taka sama sprawa z powództwa Jarosława Szczepańskiego, b. wiceszefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Szczepański domaga się przeprosin za umieszczenie jego nazwiska w raporcie z weryfikacji WSI. W raporcie napisano, że będąc zastępcą szefa TAI, informował WSI o planach zmian personalnych w zagranicznych placówkach TVP, a po odejściu z telewizji był też gotów do infiltracji m.in. "Rzeczpospolitej" lub "Wprost", bądź też "innej związanej z jego profesją instytucji".
Sam Szczepański zaprzecza tym informacjom. W liście skierowanym do prezydenta Lecha Kaczyńskiego napisał m.in.: "Nigdy nie donosiłem na nikogo". Mówił też, że pewnego razu pewien jego znajomy będący oficerem wojska poprosił, by przywiózł mu z Rosji mapy niektórych obwodów tego kraju. Kupiłem je w księgarni - mówił Szczepański, dodając, że nie wiedział, iż wykonuje zadanie WSI.