Sąd w Kijowie podjął decyzję o aresztowaniu Wiktora Janukowycza
Sąd w Kijowie zdecydował o aresztowaniu byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i byłego premiera Mykoły Azarowa - podała ukraińska prokuratura generalna. Decyzje te pozwolą na ubieganie się o ich ekstradycję z Rosji.
W ubiegłym tygodniu na prośbę władz ukraińskich międzynarodowy list gończy za obalonym prezydentem, który zbiegł w kraju w ubiegłym roku, i byłym premierem wydał Interpol.
Ukraina wystąpiła z wnioskiem o poszukiwanie Janukowycza i polityków z jego ekipy jeszcze w marcu ubiegłego roku. Międzynarodowe listy gończe rozesłano też wówczas m.in. za: starszym synem Janukowycza, Ołeksandrem, byłą minister zdrowia Raisą Bohatyriową, byłym ministrem finansów Jurijem Kołobowem oraz byłym prezesem koncernu telekomunikacyjnego Ukrtelekom, Heorhijem Dzekonem.
W minionym tygodniu agencja Interfax napisała z powołaniem na dobrze poinformowane źródło, że Rosja najpewniej odmówi ekstradycji Janukowycza i jego współpracowników. Rozmówca agencji powiedział, że strona rosyjska jest gotowa rozpatrzyć taki wniosek zgodnie z obowiązującym prawem międzynarodowym i normami rosyjskiego ustawodawstwa, lecz ekstradycji raczej odmówi, gdyż w ściganiu przez władze w Kijowie członków byłych władz Ukrainy widzi "jawnie polityczny podtekst".
- Zgodnie z prawem krajowym i międzynarodowym osoby ścigane z przyczyn politycznych nie mogą zostać wydane innym państwom, gdzie mają być pociągnięte do odpowiedzialności karnej - podkreślił rozmówca agencji.
Władze w Kijowie zarzucają 64-letniemu byłemu prezydentowi m.in. nadużycie władzy i odpowiedzialność za śmierć ludzi podczas trwających od listopada 2013 do lutego 2014 roku masowych protestów wymierzonych w jego ekipę.
W kwietniu 2014 roku prokuratura generalna Ukrainy ogłosiła, że Janukowycz występuje w prowadzonych przez nią śledztwach jako podejrzany o stworzenie organizacji terrorystycznej, której działalność doprowadziła do masowego zabójstwa ludzi podczas demonstracji w Kijowie. Rosyjski prokurator generalny Jurij Czajka mówił wówczas, że nie widzi podstaw do wydania byłego prezydenta władzom Ukrainy.