Sąd utrzymał wyrok dożywocia dla byłego ratownika medycznego za zabójstwo żony
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie utrzymał wyrok dożywotniego więzienia dla 38-letniego byłego ratownika medycznego za zabicie żony lekiem usypiającym. O warunkowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się po 25 latach więzienia. Wyrok jest prawomocny.
Dwóch z pięciu sędziów orzekających miało odrębne zdanie w kwestii wymiaru kary. Za bardziej adekwatną uważali karę 25 lat pozbawienia wolności oraz możliwość ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 20 latach.
Sędzia Stanisław Urban powiedział w uzasadnieniu wyroku, że choć proces miał charakter poszlakowy, to bezsporne jest, że to Jacek Ch. spowodował śmierć żony.
Procesy w obu instancjach toczyły się, ze względu na dobro dzieci oskarżonego, przy drzwiach zamkniętych. Od wyroku Sądu Okręgowego w Rzeszowie w lutym br. odwołała się obrona.
Według ustaleń Jacek Ch. wstrzyknął w grudniu 2008 r. swojej 34-letniej żonie śmiertelną dawkę ketaminy, leku usypiającego, używanego w medycynie i weterynarii do znieczulenia ogólnego. Lek spowodował niewydolność krążeniowo-oddechową i doprowadził do śmierci kobiety. Zmarła w domu, we własnym łóżku. Oskarżony wezwał pogotowie, twierdził, że kobieta zmarła niespodziewanie. Policja ustaliła, że wcześniej była ona zdrowa. Na miejscu nie znaleziono żadnych opakowań, flakonów, pozostałości leku.
Początkowo Jackowi Ch. przedstawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci żony. Jednak później zgromadzone dowody pozwoliły na zmianę zarzutu na umyślne zabójstwo.
"Niespotykany dotąd poziom ketaminy"
Biegli z zakresu toksykologii leków i trucizn organicznych ustalili w czasie śledztwa, że poziom stężenia ketaminy w nerkach i wątrobie ofiary "był olbrzymi, niespotykany dotąd w literaturze światowej". Według prokuratury nie było wskazań do podania kobiecie tego leku, a ponadto Jacek Ch. nie miał do tego uprawnień. Ketaminę może podać jedynie lekarz w szpitalu, podczas stałego monitorowania pacjenta.
Ketamina zaczyna działać po kilkudziesięciu sekundach, a zasadniczym objawem jej działania jest utrata przytomności. Zdaniem biegłych zatrucie ketaminą może naśladować naturalne przyczyny zgonu takie, jak zatrzymanie akcji serca w wyniku zaburzenia jego rytmu.U kobiety stwierdzono także obecność środków nasennych. Śledztwo wykazało, że kobieta nigdy nie miała skłonności samobójczych.
Wyszło też na jaw, że oskarżony szukał wcześniej nieformalnego dostępu do leków znieczulających stosowanych w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie, gdzie wcześniej pracował. Swoje zainteresowanie tłumaczył zamiarem uśmiercenia psa.
Oskarżony w śledztwie nie przyznał się do winy, co uniemożliwiło prokuraturze jednoznaczne ustalenie, co było motywem zabójstwa. Prokuratura przyjęła, że chodziło prawdopodobnie o sposób życia oskarżonego, prowadzonego "w tajemnicy przed żoną". Wykluczono jedynie, by była to chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. Okazało się bowiem, że ofiara nie była wysoko ubezpieczona na życie.
Ch. zaprzeczał w śledztwie, by podał wówczas żonie kroplówkę lub zastrzyk, a tym bardziej z zawartością ketaminy. Tłumaczył, że wieczorem położył się z nią do łóżka, a rano już nie żyła. Nie potrafił wyjaśnić, skąd w jej organizmie znalazła się ketamina.