Sąd uchylił 1 mln zł poręczenia dla Marka Falenty
Sąd w całości uchylił postanowienie o 1 mln zł poręczenia majątkowego, zakazie opuszczania kraju i dozorze policyjnym, jakie prokuratura nałożyła na biznesmena Marka Falentę, podejrzanego ws. podsłuchów - poinformował jego obrońca mec. Marek Małecki.
- Sąd uznał, że prokuratura nie uzasadniła w wystarczającym stopniu nałożenia na mojego klienta takich środków zapobiegawczych, jakie nałożono: milion złotych poręczenia, dozór policji i zatrzymanie paszportu oraz zakaz opuszczania kraju - powiedział mec. Małecki, który razem z mec. Grzegorzem Radwańskim są obrońcami biznesmena. Zarazem Małecki ujawnił, że w postanowieniu sąd przyznał, iż prokuratura uczyniła zadość wymogowi uprawdopodobnienia, że podejrzany dopuścił się zarzucanego mu czynu.
Joanna Adamowicz z sekcji prasowej Sądu Okręgowego Warszawa-Praga potwierdziła, że w czwartek Sąd Rejonowy Warszawa-Praga Północ rozpatrywał zażalenie obrony na środki zapobiegawcze nałożone na Falentę. - Sąd uchylił postanowienie o tych środkach - powiedziała.
- Decyzja sądu jest prawomocna i wykonalna. Oznacza to, że musimy oddać panu Falencie milion złotych oraz paszport - przyznała prok. Renata Mazur, rzeczniczka prowadzącej śledztwo w całej sprawie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
- Decyzja sądu jest całkowicie słuszna, tym bardziej, że pan Falenta wielokrotnie opuszczał kraj i musi to robić nadal, aby uchronić od szkody swoje interesy - powiedział mec. Małecki. Zapewnił, że jego klient zawsze będzie do dyspozycji organów ścigania.
W śledztwie dotyczącym nielegalnego podsłuchiwania polityków Falencie oraz jego szwagrowi - biznesmenowi Krzysztofowi Rybce - przedstawiono zarzuty współudziału w tym procederze, prowadzonym przez kelnerów stołecznych restauracji (prokuratura nie ujawnia dokładnej treści zarzutów). Falenta nie przyznał się do tych zarzutów i zapewnia, że jest niewinny. "Gazeta Wyborcza" pisała, że Falenta miał kupić nagrania od kelnerów i przekazać je za czyimś pośrednictwem tygodnikowi "Wprost", w czym miał mu pomagać Rybka. Podejrzanym grozi kara od grzywny do dwóch lat więzienia.
Jak ujawniła pod koniec czerwca prokuratura, z materiałów śledztwa wynika, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. 18 podsłuchanych osób uzyskało już status pokrzywdzonego w sprawie. Prokuratura apeluje o zgłaszanie się do niej wszystkich osób, które uważają, że mogły zostać nagrane. W wyniku przeszukań (nie ujawniono gdzie) zabezpieczono "szereg nośników, z różnymi nagraniami", które trafiły do badań w laboratorium ABW. Do zakończenia tych badań prokuratura nie określa, kto konkretnie był podsłuchany.
Prokuratura wie, w jakim okresie w tym procederze brali udział Łukasz N. i Konrad L. - podejrzani o nielegalne podsłuchy pracownicy stołecznych restauracji. - W stosunku do Łukasza N. jest to okres od lipca 2013 do czerwca 2014, odnośnie Konrada L. jest to okres od września 2013 do czerwca 2014 r. - mówiła dwa tygodnie temu prok. Mazur dodając, że ci dwaj podejrzani przyznali się do zarzucanych czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia.