Sąd skazał współpracowników Niemczyka
Na kary od dwóch do 15 lat więzienia skazał w piątek bielski sąd okręgowy współpracowników Ryszarda Niemczyka, pseudonim "Rzeźnik", jednego z najgroźniejszych polskich przestępców. Wyrok jest nieprawomocny.
21.04.2006 | aktual.: 21.04.2006 15:04
Najwyższy wyrok - 15 lat - otrzymał główny oskarżony, znajomy Niemczyka, Krzysztof Sz., pseudonim "Kwadrat". O przedterminowe zwolnienie będzie się mógł ubiegać dopiero po upływie 12 lat kary. Sz. był oskarżony m.in. o podżeganie do zabójstwa bielskiego biznesmena Sylwestra O. Zlecenie miał przyjąć gang Niemczyka.
Na trzy lata więzienia skazał sąd Mariusza M. i Jarosława O. Obaj mają już na koncie wyroki za udział w innych grupach przestępczych. Mariusz M. za działalność w grupach Niemczyka oraz Zbigniewa G, pseudonim "Sztubowy", ma spędzić w więzieniu łącznie 16 lat, a Jarosław O., "żołnierz" Niemczyka, został skazany za to na 9 lat.
Dwa lata więzienia wymierzył sąd Tadeuszowi K., skazanemu już wcześniej m.in. za działalność w grupie Niemczyka na 12 lat więzienia. Dwie osoby, które obejmował akt oskarżenia dobrowolnie poddało się wcześniej karze.
Prokuratura zarzucała oskarżonym, że w latach 1997-1999 działali w grupie przestępczej. Główny zarzut dotyczy próby zabójstwa bielskiego biznesmena Sylwestra O., który w procesie występował jako oskarżyciel posiłkowy.
Kłopoty przedsiębiorcy z gangsterami zaczęły się, gdy kupił atrakcyjną działkę w Bielsku-Białej. Krzysztof Sz. zażądał 50% udziałów w tym interesie. Sylwester O. chciał jednak prowadzić go sam. Wtedy "Kwadrat" zlecił jego zabójstwo. W latach 1997-99 gangsterzy kilkakrotnie podjęli próby zgładzenia mężczyzny. Został też porwany.
Inny biznesmen, Karol W., został porwany i zmuszony do podpisania umów, na których stracił 870 tys. zł. Stracił m.in. samochód toyota lexus, 75 ton cukru i 20 tysięcy litrów aromatu spożywczego.
Druga grupa zarzutów wymienionych w akcie oskarżenia to przestępstwa, jakie zlecał swoim "żołnierzom" Niemczyk i zlecenia z zewnątrz, przyjmowane przez jego grupę. Wśród nich było m.in. podpalenie na zlecenie dealera, który nie uzyskał zgody na otwarcie salonu samochodowego, salonu konkurenta. Pożar udało się ugasić.
Sędzia Iwona Baran powiedziała w uzasadnieniu, że główny zarzut został udowodniony ponad wszelką wątpliwość. Potwierdziły to bowiem zeznania świadków i oskarżycieli posiłkowych, które były "wiarygodne, logicznie spójne i zazębiające się".
Adwokaci skazanych zapowiadają apelację. Mec. Krzysztof Marek, który bronił Krzysztofa Sz., powiedział, że wyrok jest pomyłką sądu. Jak mówił, jego klient został skazany, aby nie podważać wiarygodności zeznań świadka koronnego, które są wykorzystywane przy ważniejszych procesach.
Proces toczył się od czerwca 2004 roku. Towarzyszyły mu szczególne środki bezpieczeństwa. Piętro, na którym odbywały się rozprawy, było odcięte od reszty sądu. Każda osoba, która wchodziła do budynku w dniu rozprawy była gruntownie sprawdzana, m.in. wykrywaczem metalu.