Sąd: Rywin jednak musi przychodzić na swój proces
Sąd nakazał Lwu Rywinowi obecność na kolejnych rozprawach. Zmienił tym samym swą poprzednią decyzję, zezwalającą oskarżonemu o płatną protekcję producentowi filmowemu na nieobecność podczas zeznań mniej ważnych świadków.
27.01.2004 | aktual.: 27.01.2004 16:54
Powodem takiej zmiany stanowiska Sądu Okręgowego w Warszawie jest zeszłotygodniowe oświadczenie Rywina, które było reakcją na czwartkowe zeznania przed sądem Jerzego Urbana. Powiedział on m.in., że 24 lipca 2002 r. Rywin nie zaprzeczał, iż złożył ofertę Agorze i przyznawał mu, że do Agory wysłał go prezes TVP Robert Kwiatkowski. "Oświadczam, że wymienienie przeze mnie nazwisk: Kwiatkowski, Zarębski i Rapaczyńska w czasie tzw. konfrontacji u premiera odnosiło się do osób, z którymi rozmawiałem o projekcie ustawy medialnej" - głosiło piątkowe oświadczenie Rywina. Mowa jest w nim też o innych "nieprawdziwych stwierdzeniach" Urbana.
"To oświadczenie powinno być złożone nie PAP, lecz sądowi, przed którym toczy się proces" - oświadczył we wtorek Marek Celej, przewodniczący składu sędziowskiego. Podkreślił, że procedura nie zna takiej formy wyjaśnień oskarżonego, a sąd dąży do bezpośredniego wysłuchania jego wyjaśnień.
Adwokat nieobecnego także we wtorek Rywina, mec. Wojciech Tomczyk, przyznał przed sądem, że postępowanie jego klienta było, być może, "sprzeczne z dobrymi obyczajami", ale uznał, że tak samo obyczaje te naruszają niektóre media relacjonujące proces, np. "wkładając w usta obrońcom stwierdzenia, jakoby pan Rywin miał nie składać wyjaśnień w sprawie".
Rywin będzie musiał więc przyjść nie tylko na lutowe zeznania m.in. Bolesława Sulika, Roberta Kwiatkowskiego, Andrzeja Zarębskiego i Leszka Millera (zapewne sąd i tak by to nakazał), ale nawet na piątkowe zeznania wiceprezesa Canal Plus Dominica Lassage.
Zeznający we wtorek wiceprezes firmy Rywina, Heritage Films, Czesław P. (nie zgodził się na ujawnienie swych danych i wizerunku) przytoczył słowa prezes Agory Wandy Rapaczyńskiej, skierowane do Rywina: "Lewciu, jak będziesz prezesem Polsatu, to będziesz sobie robił, co będziesz chciał". Nie pamiętał on jednak czasu ani kontekstu wypowiedzenia tych słów. P. zeznał, że przyjął to wtedy jako żart (wcześniej przedstawiciele Agory wiele razy mówili, że żartowali sobie w ten sposób z Rywina).
O samej ofercie Rywina świadek ten dowiedział się z notki we "Wprost". "Wanda wykorzystuje moją słabość" - tak Rywin miał zareagować na tę notkę. Rywin miał też mówić mu o swojej "głupocie i naiwności" i że "będą go teraz szarpać". Świadek nie wiedział, na ile Rywin zna się na projekcie ustawy o rtv. Nigdy zaś nie słyszał od niego, by był doradcą premiera w sprawie tej ustawy.
P. powtarzał przed sądem, że nie mógł uwierzyć w publikację "Gazety Wyborczej", która pod koniec 2002 r. opisała korupcyjną propozycję Rywina wobec Agory. Dodał, że był w szoku po wysłuchaniu nagrania rozmowy Rywina z Michnikiem. Wyjaśnił, że znając Rywina, uznał, że albo taśma była zmontowana, albo że obaj rozmówcy byli pijani.
Pytany przez obrońców o charakter Rywina, Czesław P. określił go jako człowieka uczciwego, ale łatwo ufającego i ulegającego innym. "Ja go czasem wystudzałem" - dodał. "Czy Lew Rywin jest pamiętliwy, przechowuje urazy?" - dociekał mec. Marek Małecki. "No, jego znak to skorpion, więc powinien być - ale nie sądzę" - brzmiała odpowiedź. "Na razie wiemy, że to Lew" - zareagowała na to sędzia Ewa Grochowska-Szmitkowska.
Czesław P. skarżył się, że po wybuchu sprawy Rywina partnerzy Heritage przestali interesować się ich propozycjami na produkcje filmów. Dodał, że wiele kontaktów spółki zostało zerwanych, gdy w 2003 r. Michnik mówił przed sejmową komisją śledczą o Heritage jako o domniemanej "pralni brudnych pieniędzy". "Jeśli przez dwa miesiące kilku funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego urzęduje w firmie, to jej współpracownicy tracą zainteresowanie" - powiedział świadek.
Przypomniał, że Heritage pozwała do sądu Michnika za jego słowa. Dodał, że sam jest ciekawy ustaleń tajnego raportu ABW (jest on dowodem w śledztwie prokuratury badającej nieprawidłowości w przepływie pieniędzy między TVP a Heritage).
Zeznający na początku wtorkowej rozprawy prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Cezary Banasiński powiedział, że projekt ustawy o rtv był "bardzo zły od początku do końca". Wyjaśnił, że w pierwotnej wersji projekt zrównywał konkurencję na rynku mediów z innymi działaniami antymonopolowymi, co - według niego - nie było właściwe. Dodał, że jeszcze w lutym i marcu 2002 r. zgłaszał swe uwagi do projektu, które jednak pozostały bez odpowiedzi.
Zeznał też, że 15 lipca 2002 r. w projekcie ustawy przesądzony był już próg koncentracji 30 proc. dla właścicieli gazet (czyli zakaz kupna telewizji dla tych, którzy mieli więcej niż 30 proc. udziału w rynku gazet - PAP). Tego dnia w ministerstwie kultury spotykał się z pilotującą projekt ówczesną wiceminister Aleksandrą Jakubowską i z Rapaczyńską.