PublicystykaSąd Najwyższy. Kacprzak: "Manowska I prezesem SN. Duda nie miał innego wyjścia" [OPINIA]

Sąd Najwyższy. Kacprzak: "Manowska I prezesem SN. Duda nie miał innego wyjścia" [OPINIA]

Sąd Najwyższy. Kacprzak: "Manowska I prezesem SN. Duda nie miał innego wyjścia" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP
Marek Kacprzak
25.05.2020 14:53, aktualizacja: 25.05.2020 15:35

Prezydent podjął dziś decyzję, która nie zaskoczyła chyba nikogo. Małgorzata Manowska musiała zostać wybrana na Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego. Andrzej Duda nie miał innego wyjścia. I spowodowali to sami sędziowie SN.

Za dzisiejszą decyzją prezydenta Dudy wcale nie musiały iść oczekiwania czy naciski z Nowogrodzkiej, jak niektórzy sugerują. Z jego punktu widzenia podjął jedyną słuszną i racjonalną decyzję. I pomogli mu ją podjąć sami sędziowie - a nie prezes PiS.

Od wielu lat całe środowisko pokazuje, że w Polsce przestał się liczyć prawny autorytet, a na znaczeniu nabrało określenie się po którejś ze stron. Nie ma już w naszym kraju chyba żadnego sędziego, o którym moglibyśmy wyłącznie powiedzieć, że to sędzia sprawiedliwy. Za to możemy powiedzieć, któremu programowi partyjnemu i do której wizji Polski mu bliżej. Tej forsowanej przez obecną władzę, czy tej, bronionej przez stronę opozycyjną.

Nic zatem dziwnego, że prezydent woli wybrać kogoś, komu bardziej ufa i z kim mu bardziej po drodze. Kogoś, kto podziela jego punkt widzenia. Choć to bardzo smutna wiadomość.

Sąd Najwyższy. Ocena wyboru Małgorzaty Manowskiej

Smutna to rzeczywistość, gdy o wartości sędziego nie świadczy doświadczenie, liczba przeprowadzonych rozpraw, czy dorobek naukowy, a to, z którym politykiem się przyjaźni, na jaką partię głosuje, w których politycznych gabinetach bywa i której telewizji udziela wywiadów. Znów się okazuje, że sędzia jednych, jest lepszy od sędziego drugich.

Ocena wyboru Małgorzaty Manowskiej na I prezesa Sądu Najwyższego w kraju prawa, powinna mieć tylko jeden wymiar i dotyczyć jej kompetencji oraz oceny wydawanych do tej pory przez nią wyroków.

Zamiast tego, mamy okopane na swoich politycznych pozycjach dwa obozy, w którym jeden uważa, że wybór prezydenta Andrzeja Dudy to wybór słuszny - bo oznacza, że "nie uległ kaście" - a drugi podnosi, że "wybrał sobie PiS-owskiego prezesa SN, mimo że nie miał do tego żadnego prawa".

Sąd Najwyższy. Małgorzata Manowska nie widzi złamania prawa

Smutna to rzeczywistość, gdzie sami sędziowie nie stają w obronie innych sędziów, gdy ci nazywani są sędziami PiS-owskimi, sędziami KOD-owsko-totalniackimi, czy jeszcze innymi.

Tylko sami sędziowie mogą zadbać o to, byśmy my, Polacy, mogli ich postrzegać i traktować jako ślepą Temidę, która staje ponad wszystkim i wydaje wyroki jedynie w oparciu o literę prawa, a nie własne przekonania, upodobania i oczekiwania nominantów politycznych.

Jak w tej sytuacji zwykły obywatel ma wierzyć w sprawiedliwość wyroków - gdy jedna grupa sędziowska, zaraz po decyzji prezydenta, mówi o łamaniu prawa i konstytucji, a nie widzi tego nowa prezes, która nawet przez prasę branżową jest wysoko oceniana jako naukowiec i sędzia?

Skoro Małgorzata Manowska nie widzi złamania prawa w swoim wyborze, to czy aby możemy spokojnie myśleć o jakości całego naszego wymiaru sprawiedliwości? Bo przecież nowa I prezes ma na koncie funkcję dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Jakiego prawa się tam uczy? Innego niż na pozostałych uczelniach?

Wydarzenia w Sądzie Najwyższym i dzisiejsza decyzja prezydenta Dudy oznacza, że mamy zatem w Polsce dwa systemy prawne. Ten, w którym wybór Małgorzaty Manowskiej na prezesa SN jest złamaniem prawa i ten, w którym złamaniem prawa nie jest.

Odpowiadają za to jednak sami sędziowie, którzy swoją niezawisłość, niezależność i ślepe patrzenie w przepisy zamienili na zwiększanie wpływów, popularności i nie wiem czego tam jeszcze w imię bycia "sędzią tych lub tamtych".

Sąd Najwyższy. Małgorzata Manowska pracowała w Ministerstwie Sprawiedliwości

Małgorzata Manowska sama też nie zadbała o to, by jej nowa rola mogła rozpocząć mozolne odbudowywanie reputacji sędziowskiej, by przyszła prezes mogła za jakiś czas być autorytetem ponad wszelkimi podziałami.

Musi ona mieć świadomość, że pracując wcześniej jako podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości z nominacji ministra Zbigniewa Ziobry, nikt nie potraktuje serio jej słów, o tym że "nigdy żaden polityk na mnie nie wywierał wpływu w sferze orzecznictwa, nawet nie próbował".

Nic dziwnego zatem, że kto tylko na opozycji żyw, od początku ogłaszał wszystkim, że to sędzia Włodzimierz Wróbel jest najlepszy i tylko on może pełnić tę funkcję. Teraz już bez skrupułów i bez analizy przepisów konstytucyjnych można powtarzać, że prezydent znowu zrobił źle i pod polityczne dyktando.

Sąd Najwyższy. Wybór Małgorzaty Manowskiej - smutny wniosek

Adwokat Tomasz Janik zauważył w niedawnym tekście dla WP Opinie, że powołanie Małgorzaty Manowskiej na stanowisko I prezesa Sądu Najwyższego jest podwójnie wadliwe. W jego opinii jest ona osobą, która nie jest sędzią Sądu Najwyższego (została bowiem tam powołana przy udziale tzw. neoKRS) – i która nie uzyskała poparcia zgromadzenia ogólnego sędziów SN.

Najważniejsze w jego opinii są jednak dwie rzeczy. Po pierwsze, że powołanie sędziego Wróbla odbyło się przy "ułomności przeprowadzonej procedury", ale "można go pod względem prawnym wybronić". I po drugie, że wybór Małgorzaty Manowskiej przez Andrzeja Dudę rozpocznie kolejną łańcuchową reakcję naruszeń prawa.

Niestety, w tej sytuacji wniosek jest jeden: bardzo smutny.

Skoro te same przepisy różni prawnicy mogą interpretować w tak bardzo odmienny sposób, to oznacza to tyle, że przez trzydzieści lat wolnej Polski nie doczekaliśmy się prawa, które by nam, obywatelom gwarantowało sprawiedliwość. Za tę samą winę dwa różne sądy mogą dać dwa skrajnie różne wyroki. Jeden skazujący, drugi uniewinniający.

To dlatego większości Polaków już jest wszystko jedno, kto jest sędzią w którym sądzie.

Marek Kacprzak dla WP Opinie
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także