"Sąd nad Judaszem" w Pruchniku. Brudziński: zaciera się piękne świadectwo rodziny Ulmów
Nie milknie burza wokół "Sądu nad Judaszem" w Pruchniku. Głos zabrał sam szef MSWiA. Joachim Brudziński zamieścił wpis na Twitterze, w którym potępia zdarzenie.
W Wielki Piątek na słupie przy ul. Jana Pawła II ktoś powiesił słomianą kukłę z dużym nosem i pejsami z napisem " Judasz 2019. Zdrajca". Tłum zrzucił ja ze słupa i wlekł po ulicach miasta wprost pod kościół. Tam odbył się "sąd nad Judaszem", którego skazano na 30 uderzeń kijem. Dokładnie tyle, ile srebrników otrzymał Judasz za wydanie Chrystusa.
"Sąd" wywołał niemałe kontrowersje. O obrzędzie pisały polskie i zagraniczne, w tym izraelskie media. Zaprotestował przeciwko niemu Światowy Kongres Żydów. "Kościół jednoznacznie wyraża dezaprobatę wobec praktyk, które godzą w godność człowieka" - napisał w komunikacie zamieszczonym na stronie Konferencji Episkopatu Polski biskup Rafał Markowski.
Teraz głos zabrał Joachim Brudziński. Minister podkreślił, że "Kościół w Polsce w czasach niemieckiej okupacji i niemieckiego nazistowskiego barbarzyństwa, często heroicznie, tak jak wielu Polaków ,ratował życie swoich żydowskich braci". "Takimi 'akcjami' jak w Pruchniku (wbrew miejscowemu proboszczowi) zaciera się piękne świadectwo rodziny Ulmów" - czytamy na Twitterze szefa MSWiA.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Zobacz: "Tłit". Wydanie specjalne w muzeum POLIN w 76. rocznicę powstania w getcie warszawskim
Warto zauważyć, że ten kontrowersyjny zwyczaj praktykowany od XVIII wieku. "Sąd nad Judaszem" to połączenie "topienia Marzanny" z sądem nad zdrajcą, który wydał Chrystusa na śmieć. Pod koniec XIX w. władzy carskie zabroniły tego rodzaju praktyk, które prowadziły często do antyżydowskich wystąpień. Tradycja przetrwała jeszcze w południowo-wschodniej Polsce do okresu międzywojennego, a następnie stopniowo zanikała. W tym roku niespodziewanie powróciła do Pruchnika po kilku latach przerwy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl