Sąd: można pisać o antysemickich poglądach Giertycha
Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo Romana Giertycha w sprawie, którą wytoczył dziennikarce Edycie Michalik za przypisanie mu antysemickich poglądów.
24.09.2007 | aktual.: 24.09.2007 18:02
Sąd uznał, że dobra osobiste Giertycha nie zostały naruszone, bo opinia o jego poglądach antysemickich nie jest odosobniona. Sąd wskazał też, że osoby publiczne muszą liczyć się z tym, że ich poglądy będą oceniane nie tylko na podstawie dosłownych wypowiedzi.
Były wicepremier, który domagał się przeprosin w prasie i 10 tys. zł zadośćuczynienia, zapowiedział odwołanie od wyroku.
Spodziewałam się takiego wyroku. Tekst miał charakter publicystyczny, Roman Giertych nie odciął się od poglądów ojca i dziadka, a publicysta ma prawo wyciągać wnioski - powiedziała Michalik.
Dziennikarka opublikowała tekst w 2006 roku w tygodniku "Ozon". Giertych zarzucał autorce, że zestawienie takich sformułowań jak śródtytuł "Żydzi muszą odejść" z jego wypowiedziami nie ma uzasadnienia.
Pozwana replikowała w trakcie procesu, że wolno jej oceniać Giertycha jako osobę publiczną nie tylko po tym, co mówi, "ale też po tym, jak się zachowuje". Przypominała m.in. manifestacje Młodzieży Wszechpolskiej, której Giertych był honorowym prezesem, a której uczestnicy pod adresem gejów i lesbijek krzyczeli "zrobimy z wami to, co Hitler z Żydami". Przytoczyła także opinie publicystów polskich i zagranicznych piszących o antysemityzmie Giertycha
Pozwana wskazała m.in. na wydawane przez Macieja Giertycha pismo "Opoka", gdzie pojawiają się tezy, że "Żydzi są sami winni temu, co ich spotkało w Jedwabnem", a publikował w nim także jego syn Roman Giertych. Podkreślała, że tekst, za który została pozwana, miał charakter nie informacyjny, lecz publicystyczny i odzwierciedlał jej spojrzenie na poglądy Giertycha.