Sąd mógł zapobiec makabrze
Straszliwa zbrodnia w Łodzi obciąża sumienie również wymiaru sprawiedliwości - pisze "Super Express". Gdyby sąd właściwie zareagował, nie doszłoby do kolejnych zbrodni - uważa gazeta.
29.04.2003 06:16
Do koszmarnego dzieciobójstwa doszło w rodzinie, która od kilku lat była pod stałą opieką kuratora i sądu rodzinnego. Kurator już dawno alarmował sąd, że stracił kontakt z podopiecznymi. Sąd jednak nie zareagował, a powinien - wytyka dziennik.
"Sprawdzamy, czy nie nastąpiły jakiekolwiek uchybienia ze strony sądu rodzinnego w tej sprawie" - powiedziała wczoraj rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Łodzi, Grażyna Jeżewska.
Coś nie zagrało: albo zawinił system, albo człowiek - przyznaje gazecie jeden z sędziów łódzkiego sądu rejonowego. Nieoficjalnie o zaniedbania oskarża się odpowiedzialnego za opiekę nad rodziną N. sędziego. Oficjalnie nikt nie chce tej sprawy komentować - zauważa gazeta.
Dziennik o niedopełnienie swoich obowiązków oskarża także policję, która była poinfomowana przez szkołę, że dzieci nie rozpoczęły nauki. Funkcjonariusze przez dwa lata nie mogli też znaleźć ojca dzieci - poszukiwanego listem gończym - chociaż jak twierdzą sąsiedzi cały czas przebywał w łódzkim mieszkaniu, gdzie dokonano zbrodni.
"Super Express" zastanawia się też nad losem 11-letniej Moniki, która jako jedyna z pięciorga dzieci Krzysztofa i Jadwigi N. żyje. Na razie nie wiadomo, czy wiedziała o zbrodniach swoich rodziców, ale wiele wskazuje na to, że mogła być ich świadkiem.
Jedna z sąsiadek opowiadała dziennikarzom, że dziewczynka była zalękniona, czasami stawała na balkonie i krzyczała, by ją stamtąd zabrać.
Psycholog Katarzyna Korpolewska tłumaczy gazecie, że konsekwencje tego, co przeżyła 11-letnia dziewczynka mogą się ujawnić o wiele później, gdy będzie dorosłą osobą. Panią psycholog przeraża również brak reakcji otoczenia na zniknięcie dzieci. "To wynik hermetyczności naszego życia, braku zainteresowania się drugim człowiekiem" - ocenia.