Sąd: ksiądz nie nakłaniał do zabicia swojego dziecka
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie
umorzyła sprawę domniemanego nakłaniania przez księdza lekarki do
pozbawienia życia swojego nowo narodzonego dziecka.
24.09.2008 | aktual.: 24.09.2008 13:58
Jak poinformował rzecznik częstochowskiej prokuratury Romuald Basińki, podstawą tej decyzji jest fakt, że śledczym nie udało się zgromadzić dowodów, które potwierdzałyby wersję zdarzeń świadczącą o jakichkolwiek zbrodniczych zamiarach księdza z podczęstochowskich Janik - Wieńczysława Ł.
Ksiądz Wieńczysław Ł. towarzyszył w połowie lipca w szpitalu ciężarnej kobiecie. Miała ona przez trzy dni odmawiać poddania się cięciu cesarskiemu, choć doradzali to lekarze, obawiający się o życie dziecka w związku z uszkodzeniem łożyska. Ostatecznie jednak zgodziła się na zabieg i dziecko urodziło się zdrowe.
Mężczyzna miał ze złością przyjąć fakt szczęśliwych narodzin, a potem podejść do jednej z lekarek i zapytać, czy można zrobić coś, żeby dziecko nie żyło. Śledztwo wszczęto, kiedy pracownicy szpitala powiadomili o tym fakcie organy ścigania.
Księdzu nie postawiono zarzutów. W prokuraturze kategorycznie zaprzeczył, jakoby miał nakłaniać do zabójstwa noworodka. Również sami śledczy nie zdołali zebrać dowodów, które potwierdzałyby wersję zdarzeń mogącą świadczyć o jakichkolwiek zbrodniczych zamiarach księdza.
Rozmowa z lekarką rzeczywiście mogła brzmieć groźnie, osadzona jednak w kontekście całego zachowania księdza (...) pozwala wysnuć tezę, że była nieodpowiedzialnym zachowaniem, swoistym wybrykiem, nie kryło się jednak za nią faktyczne podżeganie do zabójstwa dziecka - wyjaśnił Basiński.
Prokurator podkreślił, że nie należy rozpatrywać tej sytuacji na podstawie wyrwanego z kontekstu zdania, które miało paść w szczególnych okolicznościach - tuż po porodzie. Przypomniał, że ksiądz uczestniczył i pomagał w przygotowaniach do narodzin dziecka w rodzinnym domu jego matki, a także opiekował się kobietą.
To on namówił kobietę do poddania się zabiegowi cesarskiego cięcia - a tu istniało bezpośrednie niebezpieczeństwo śmierci tego dziecka; kobieta przez kilka dni nie godziła się na zabieg. Również po porodzie mężczyzna opiekował się kobietą i do tej pory jest zainteresowany losami jej oraz dziecka - podkreślił prokurator.
Zaznaczył jednak, że otwarta jest ciągle kwestia ojcostwa. Wieńczysław Ł. wobec swoich przełożonych zaprzeczył, jakoby był ojcem dziewczynki, w prokuraturze odmówił wyjaśnień na ten temat. Kobieta zeznała natomiast, że ksiądz nie jest ojcem jej dziecka.
W tej sytuacji śledczy zamierzają do końca września zaczekać na ewentualne dobrowolne uznanie dziecka, potem pozwą księdza o ustalenie ojcostwa. Jeśli badania genetyczne wykażą, kto jest ojcem, prokuratura wniesie do sądu o alimenty dla dziecka oraz świadczenie na rzecz jego matki. Oboje pozostają na razie pod opieką wyznaczonego przez sąd kuratora.