Sąd: ksiądz nie nakłaniał do zabicia swojego dziecka
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie
umorzyła sprawę domniemanego nakłaniania przez księdza lekarki do
pozbawienia życia swojego nowo narodzonego dziecka.
Jak poinformował rzecznik częstochowskiej prokuratury Romuald Basińki, podstawą tej decyzji jest fakt, że śledczym nie udało się zgromadzić dowodów, które potwierdzałyby wersję zdarzeń świadczącą o jakichkolwiek zbrodniczych zamiarach księdza z podczęstochowskich Janik - Wieńczysława Ł.
Ksiądz Wieńczysław Ł. towarzyszył w połowie lipca w szpitalu ciężarnej kobiecie. Miała ona przez trzy dni odmawiać poddania się cięciu cesarskiemu, choć doradzali to lekarze, obawiający się o życie dziecka w związku z uszkodzeniem łożyska. Ostatecznie jednak zgodziła się na zabieg i dziecko urodziło się zdrowe.
Mężczyzna miał ze złością przyjąć fakt szczęśliwych narodzin, a potem podejść do jednej z lekarek i zapytać, czy można zrobić coś, żeby dziecko nie żyło. Śledztwo wszczęto, kiedy pracownicy szpitala powiadomili o tym fakcie organy ścigania.
Księdzu nie postawiono zarzutów. W prokuraturze kategorycznie zaprzeczył, jakoby miał nakłaniać do zabójstwa noworodka. Również sami śledczy nie zdołali zebrać dowodów, które potwierdzałyby wersję zdarzeń mogącą świadczyć o jakichkolwiek zbrodniczych zamiarach księdza.
Rozmowa z lekarką rzeczywiście mogła brzmieć groźnie, osadzona jednak w kontekście całego zachowania księdza (...) pozwala wysnuć tezę, że była nieodpowiedzialnym zachowaniem, swoistym wybrykiem, nie kryło się jednak za nią faktyczne podżeganie do zabójstwa dziecka - wyjaśnił Basiński.
Prokurator podkreślił, że nie należy rozpatrywać tej sytuacji na podstawie wyrwanego z kontekstu zdania, które miało paść w szczególnych okolicznościach - tuż po porodzie. Przypomniał, że ksiądz uczestniczył i pomagał w przygotowaniach do narodzin dziecka w rodzinnym domu jego matki, a także opiekował się kobietą.
To on namówił kobietę do poddania się zabiegowi cesarskiego cięcia - a tu istniało bezpośrednie niebezpieczeństwo śmierci tego dziecka; kobieta przez kilka dni nie godziła się na zabieg. Również po porodzie mężczyzna opiekował się kobietą i do tej pory jest zainteresowany losami jej oraz dziecka - podkreślił prokurator.
Zaznaczył jednak, że otwarta jest ciągle kwestia ojcostwa. Wieńczysław Ł. wobec swoich przełożonych zaprzeczył, jakoby był ojcem dziewczynki, w prokuraturze odmówił wyjaśnień na ten temat. Kobieta zeznała natomiast, że ksiądz nie jest ojcem jej dziecka.
W tej sytuacji śledczy zamierzają do końca września zaczekać na ewentualne dobrowolne uznanie dziecka, potem pozwą księdza o ustalenie ojcostwa. Jeśli badania genetyczne wykażą, kto jest ojcem, prokuratura wniesie do sądu o alimenty dla dziecka oraz świadczenie na rzecz jego matki. Oboje pozostają na razie pod opieką wyznaczonego przez sąd kuratora.