Sąd: dzieci wywiezione z Niemiec przez rodziców pozostaną w Polsce
Dwaj chłopcy, których wydania do Niemiec chce hanowerski urząd ds. dzieci i młodzieży, zostaną w Polsce - zdecydował sąd rodzinny w Bytomiu, odrzucając wniosek niemieckiej instytucji. Dzieci wywieźli z Niemiec ich rodzice, choć nie mieli do tego prawa.
- Sąd (...) uznał, że zgodne z dobrem małoletnich będzie, jeśli pozostaną oni na terenie Polski, ustalając jednocześnie, że powrót dzieci do Niemiec naraziłby je niewątpliwie na szkodą psychiczną - wskazała sędzia Ludmiła Lempart.
Sąd potwierdził jednocześnie, że z prawnego punktu widzenia dzieci - choć wywiezione z Niemiec do Polski przez rodziców - zostały uprowadzone, ponieważ byli oni pozbawieni praw rodzicielskich przez niemiecki sąd.
Daniel i Dawid mają 3 i 5 lat, przebywają w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym w Katowicach. Nie chcieli ich oddać polscy rodzice, którzy podczas pobytu w Niemczech zostali pozbawieni praw rodzicielskich, ale mimo to przed rokiem samowolnie zabrali dzieci z tamtejszego domu dziecka i wrócili do kraju.
Jugendamt zażądał powrotu dzieci do Niemiec. Sąd potwierdził, że hanowerska instytucja miała podstawę, by złożyć taki wniosek, który jednak został oddalony. Za tym, by dzieci pozostały w Polsce opowiadała się też polska prokuratura.
Sędzia Lempart podkreśliła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że dzieci cały czas zachowują kontakt z rodzicami i babcią, która ubiega się o status rodziny zastępczej dla wnuków. Sędzia zaznaczyła, że podejmując w tej sprawie decyzję sąd przede wszystkim kierował się dobrem dzieci.
- Z zebranego materiału wynika, że jest bardzo silna więź między rodzicami a dziećmi, zwłaszcza więź ta jest widoczna między matką a dziećmi. Dzieci przeżywają rozstania z mamą, nie chcą zostać bez niej w placówce. Są także emocjonalnie związane z ojcem oraz babcią, która często ich odwiedza - podkreśliła sędzia.
Sąd uznał, że chłopcy mają obecnie zapewnioną dobrą opiekę w ośrodku, gdzie przebywają. Dzieci mówią wyłącznie po polsku, nie znają niemieckiego.
Rodzice dzieci nie kryli ulgi i radości po ogłoszeniu wyroku. - Moja intuicja się nie myliła, cały czas myślałam pozytywnie - skomentowała mama Dawida i Daniela. Rodzice zapewniają o swojej miłości do dzieci i mają nadzieję, że za jakiś czas wrócą one z ośrodka do domu.
Państwo G. z Bytomia w 2007 r. wyjechali do Niemiec, by - jak dziś tłumaczą - poprawić byt sobie i dzieciom. W 2011 r. tamtejszy sąd odebrał im władzę nad dziećmi, argumentując to złą sytuacją rodzinną - przede wszystkim niezdolnością rodziców - w opinii niemieckiego sądu - do prawidłowego wychowania dzieci. Argumentowano, że na skutek zaniedbań rodziców rozwój chłopców jest opóźniony - starszy jeszcze nie mówi (potem okazało się, że ma wadę słuchu), młodszy ma zaniedbane zęby. Sąd wskazał wówczas także, że ojciec dzieci nie chce przebadać się psychiatrycznie, chociaż - według sądu - jest taka potrzeba.
Po wyroku dzieci trafiły do niemieckiego domu dziecka. Rodzice mogli kontaktować się z chłopcami raz na tydzień, później rzadziej. W lipcu 2011 r. podczas kolejnego spotkania z Dawidem i Danielem rodzice zabrali dzieci z ośrodka, po czym wrócili do Polski. Pod względem prawnym było to uprowadzenie dzieci, ponieważ rodzice nie mieli władzy rodzicielskiej.
Środowe orzeczenie nie jest prawomocne, strony mają tydzień na złożenie wniosku o jego pisemne uzasadnienie, aby na tej podstawie w ciągu dwóch tygodni przygotować apelację do Sądu Okręgowego w Katowicach.
Z docierających do bytomskiego sądu sygnałów wynika, że hanowerski Jugendamt, który formalnie pozostaje obecnie prawnym opiekunem dzieci, złoży wniosek o zmianę prawnego opiekuna - gdy stanie się nim polska instytucja, niemiecki urząd uzyska podstawę prawną, by przestać interesować się tą sprawą.
Środowemu ogłoszeniu wyroku w tej sprawie przysłuchiwali się m.in. przedstawiciele Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech oraz poseł PiS Piotr Pyzik. Orzeczenie sądu przyjęto oklaskami.
W postępowaniu przed bytomskim sądem chciał wziąć udział rzecznik praw dziecka, który wnioskował o ponowne otwarcie postępowania i dopuszczenie dowodu z opinii biegłego z rodzinnego ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego. Sąd uznał jednak, że dysponuje wystarczającym materiałem, aby wydać wyrok w tej sprawie bez takiej opinii.
Z kolei w liście do ambasadora RP w Berlinie Marka Prawdy zastępca rzecznika praw obywatelskich Stanisław Trociuk podjął sprawę obywateli polskich, którzy byli w związkach małżeńskich z obywatelami Republiki Federalnej Niemiec, a po rozwodach napotykają znaczne trudności w kontaktach z dziećmi. W przypadku rozwodu sądy niemieckie - jak wskazują skargi do RPO - z reguły przyznają prawo do opieki nad dziećmi temu z małżonków, który jest obywatelem Niemiec.
Zdarzają się przypadki zakazywania posługiwania się językiem polskim, udzielania zgody na spotkanie z dziećmi tylko w obecności osoby trzeciej (np. przedstawiciela Jugendamtu), a także zakazy kontaktu z dzieckiem. Budzi to "znaczny niepokój" RPO. - Skargi napływające do Rzecznika Praw Obywatelskich wskazują, że problem jest nadal aktualny - dodał Trociuk. Poprosił on ambasadora o informację o podejmowanych i planowanych działaniach polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego i konsularnego w Niemczech na rzecz pomocy zainteresowanym rodzicom.