Sabotaż polskiego czołgu dla Malezji
Firma Bumar w 2006 r. zwróciła się do ABW o
nadzór nad testami technicznymi czołgu PT-91M, przeznaczonego na
eksport do Malezji. Powodem było stwierdzenie sabotażu - informuje
"Życie Warszawy".
Tylko nadzwyczajne środki bezpieczeństwa uratowały reputację największej polskiej grupy zbrojeniowej i kontrakt wart około 380 mln dolarów. Problemy z realizacją kontraktu podpisanego cztery lata temu zaczęły się podczas prób prototypu czołgu jesienią 2005 r. W maszynie, która bez zarzutu spisywała się w Polsce, w Malezji zawiodło niemal wszystko: silnik, łączność, a nawet klimatyzacja. Rząd malezyjski dał Bumarowi rok na usunięcie stwierdzonych awarii.
W 2006 r. ponownie pojawiły się poważne problemy. W lipcu ub.r. podczas próby na hamowni we francuskiej filii firmy RENK jeden z silników osiągnął moc aż 1800 KM, co groziło jego rozpadem. Po sprawdzeniu okazało się, że zostało zmienione ustawienie pompy paliwowej.
Ponieważ technicy wykluczyli przypadek, ówczesny prezes Bumaru Roman Baczyński nabrał podejrzeń i zlecił analizę wcześniejszych problemów z Malajem. Okazało się, że najprawdopodobniej także one były spowodowane przez tzw. osoby trzecie. Prezes Baczyński informację o swoich podejrzeniach przekazał Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - informuje "Życie Warszawy". (PAP)