Saakaszwili: uprzedzaliśmy Rosjan o polskiej delegacji
Gruzja uprzedzała Rosjan o listopadowej wizycie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w regionie Achałgori - zapewnia prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili w wywiadzie dla TVP Info. O strzały, które padły w pobliżu konwoju prezydentów obwinia Rosjan.
07.12.2008 | aktual.: 07.12.2008 16:31
W niedzielę, 23 listopada, podczas oficjalnej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji konwój, w którym jechali prezydenci Polski i Gruzji został zatrzymany przy granicy Gruzji i Osetii Południowej. W pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci i cały konwój wrócili bezpiecznie do Tbilisi.
- Uprzedzaliśmy Rosjan o wizycie oficjalnej polskiej delegacji w regionie Achałgori, dlatego ich reakcja była niezrozumiała - mówi w wywiadzie dla TVP Info prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili.
- Strzelali Rosjanie. Nigdy nie zrobilibyśmy takiej prowokacji, bo nie była ona w naszym interesie. Zresztą, Gruzini kochają gości i dla nas ich bezpieczeństwo to sprawa honoru - zapewnia gruziński przywódca.
Podobne zdanie po incydencie przedstawił Lech Kaczyński. Jeszcze w Gruzji pytany na konferencji prasowej, dlaczego uważa, że w pobliżu konwoju, w którym się poruszał, strzelali Rosjanie powiedział, że poznał to m.in. "po okrzykach". Zaznaczył, że nie potrafi ocenić, w którą stronę padły strzały.
Tymczasem gruzińską prowokacją określił incydent minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Zasugerował, że jej celem mogło być zerwanie toczących się w Genewie przy udziale ONZ, OBWE i Unii Europejskiej rosyjsko-gruzińskich rozmów na temat Osetii Płd. i Abchazji.
Dwa dni po incydencie władze Osetii Południowej potwierdziły, że doszło do oddania w powietrze serii z broni maszynowej. Zaprzeczyły, jakoby w strzelaniu brali udział żołnierze rosyjscy. Cytowana przez rosyjski dziennik "Kommiersant" minister informacji i prasy Osetii Południowej Irina Gagłojewa powiedziała, że stało się tak, gdy jeden z dżipów, którym jechali ochroniarze, przejechał kilka metrów w stronę posterunku, mimo że zakazano im jazdy w kierunku Achałgori.
W Polsce część polityków uznała zaś, że Gruzini źle przygotowali wizytę.
Saakaszwili przekonuje jednak w rozmowie z TVP Info, że "żadnych odstępstw od reguł bezpieczeństwa nie było". - Decyzja o oglądaniu tego miejsca była wspólną decyzją moją i prezydenta Kaczyńskiego - dodaje.
Podkreśla również, że w ten sam region przed polskim prezydentem przyjeżdżało wiele europejskich delegacji, m.in. przewodniczący europejskich parlamentów. - Niewiele przed Lechem Kaczyńskim był tam też szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner. I wtedy nikt nie mówił, że Gruzini coś prowokują - zauważa gruziński prezydent.
W wywiadzie Saakaszwili ustosunkowuje się też do spekulacji, że wojna z Rosją może doprowadzić do jego dymisji. - Będę prezydentem do 2013 roku, kiedy skończy się moja kadencja. Zresztą, według sondaży poparcie Gruzinów dla władzy jest wysokim poziomie - mówi.
Jego zdaniem, to premierowi Rosji, Władimirowi Putinowi zależy na jego ustąpieniu. - Nie dawniej jak wczoraj premier Rosji Władimir Putin groził Gruzji, że mnie usunie z urzędu. A Putin nie rzuca słów na wiatr - podkreśla.
Według niego, "Rosjanie dokonali w Gruzji czystek etniczno-politycznych". - Teraz są klasycznymi okupantami. Nie licząc radzieckiego wejścia na Węgry, do Czechosłowacji i Afganistanu, poza nazistowskimi Niemcami nikt w Europie czegoś takiego nie zrobił - uważa Saakaszwili.