Polska"Są w państwie dni, kiedy trzeba się na wszystko godzić"

"Są w państwie dni, kiedy trzeba się na wszystko godzić"

Niezależnie od tego, gdzie rodzina i urzędnicy zdecydują się pochować Lecha i Marię Kaczyńskich, powinniśmy tę decyzję przyjąć i nie krytykować. Po prostu są w państwie takie dni, kiedy trzeba się na wszystko godzić - powiedziała w programie "Gość Radia Zet" posłanka PiS Elżbieta Jakubiak.

13.04.2010 | aktual.: 14.04.2010 09:19

: A gościem Radia Zet jest Elżbieta Jakubiak, witam Monika Olejnik, dzień dobry pani minister. : Dzień dobry. : Wróciła pani znowu do pałacu. : Nie, po prostu tam staramy się wypełnić to, co do nas należy. My byliśmy Jego współpracownikami, czy Ich współpracownikami, kolegami i gdyby to nas dotyczyło, Oni by tam byli. Na pewno mogliśmy być na tym pokładzie w równie pewnym stopniu, jak Oni byli, gdyby było trochę wcześniej, inny rok. I pewnie zarówno Władek, jak i Mariusz, czy Paweł Wypych, czy Iza Jaruga... : Aleksander... : Olek Szczygło... Po prostu Oni by dzisiaj byli w pałacu i robili wszystko, żeby godnie każdego z nas tam pogrzebać, sprawić żeby świat pamiętał. No i my dzisiaj też tam jesteśmy, wszyscy. : Dzisiaj przyleci do kraju, przybędzie do nas Pani Maria. : Tak, chyba wszyscy wiedzą, że Oni byli takim małżeństwem... Że nie ma wystawienia jeszcze trumny prezydenta, to myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć dlaczego. Wszyscy wiedzą, że czeka na żonę. Nigdy by nam tego nie darował, gdybyśmy tego nie
zrobili, więc czekamy aż Ona przybędzie. Oni gdzieś tam, w górze już są razem, ale dla świata ludzi ważne jest to, że trzeba ich tu sprowadzić Oboje i po prostu pozwolić im pobyć wśród nas, jeszcze te ostatnie dni, chwile. : I oboje powinni leżeć koło siebie, czy to będą Powązki, czy... Marta, córka chce, żeby to były Powązki, brat chce żeby to były Powązki, czy inne miejsce, nie wiem. : Wie pani, to nie jest tak ustalone. To znaczy rodzina ma swoje tutaj sugestie, ale proszę pamiętać, że to jest rodzina, która kochała państwo. I jest taki moment, pierwszy moment, że się szuka w pamięci co mówili zmarli o tym, każdy z nas, jakieś takie rozmowy w życiu miał, prawda, z ojcem, z babcią, z dziadkiem, z najbliższymi i chce sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie było jakiegoś ostatniego testamentu. Ale też musimy pamiętać, że to była Głowa 40-milionowego narodu, który stracił Żonę Prezydenta, Jego samego, połowę klasy politycznej, niezależnie od wszystkich podziałów politycznych, 18 parlamentarzystów, szefa Sztabu
Generalnego, dowódców wszystkich wojsk, szefa kancelarii, szefa BBN. I trzeba o tym pamiętać, że oni to zrobili będąc na służbie. I poza tym czymś, co jest w sercu, każdy z nas by chciał, no ja też mam takie poczucie, że chciałabym żeby każdego dnia można iść na grób... : Żeby być blisko. : Albo, żeby był tak między kwiatami, między drzewami, między ptakami. No ale też oni po prostu wzięli na siebie ciężar odpowiedzialności za nas, za wszystkich i im się należy taki państwowy, wielki pogrzeb, który zapamiętamy. Że chowamy Głowy Państwa i oprócz tego, że oni dla nas byli Marią, Leszkiem, czy tak jak mówiłam Pawłem, Olkiem, Mariuszem, to po prostu musimy ich uszanować. Fakt, że no oni życie oddali na posterunku, tak by pewnie powiedzieli wojskowi. I jakby ja się tutaj też oddaję z takim czymś, co mam w sercu jakby w ręce ludzi, którzy muszą zapanować nad emocjami i powiedzieć o tym, jak to powinno wyglądać. W polskiej tradycji jest kilka miejsc, gdzie leżą głowy państw, gdzie są przywódcy chowani i musimy z
tych możliwości wybrać taką, która jakby pozwoli nam kiedyś powiedzieć, że zrobiliśmy coś godnego dla Niego, dla Jego Żony, dla jego rodziny, dla Polski. To bardzo trudno, bo będzie każda decyzja... : Będzie obarczona jakąś... : Tak, ale też myślę, że wszyscy państwo, wszyscy my, Polacy po prostu powinniśmy przyjąć to, co postanowią najbliżsi i urzędnicy. Bo oni ponoszą odpowiedzialność taką za to, żeby ta śmierć po prostu dała... : Każde miejsce, które zostanie wybrane powinniśmy przyjąć i nie krytykować. : Nie dyskutować. Po prostu są w państwie takie dni, kiedy trzeba się na wszystko godzić. No ja wiem, wiemy sami, przecież chcielibyśmy żeby Prezydent, Pani Prezydentowa byli uczczeni godnie. I to, gdzie będzie to zrobione, po prostu trzeba zostawić ludziom, szefom protokołu, Kościołowi, który ma największe - tysiącletnie doświadczenie tutaj. : Tak mówimy o tym, że Jarosław Kaczyński stracił Brata, a Marta straciła swoich Rodziców, poniosła największą stratę. : Pan Jarosław stracił Brata, Bratową, Kogoś
kogo kochał, oni obaj wybrali politykę. I na pewno obaj wiedzieli, że ta polityka to niebezpieczne zajęcie. Tak wiedzieli, że tak było w latach 80., kiedy wyjeżdżali gdzieś tam na koniec świata szukając ludzi. Wczoraj przyszła na uroczystość w kaplicy siostra księdza Zycha i po prostu ona mówiła: oni byli z nami wtedy, ja dzisiaj płaczę, bo pamiętam, jak obaj płakali ze mną, jak identyfikowali zwłoki i to było po prostu coś takiego, symbolicznego. Wiedzieli, że polityka jest niebezpieczna. : Wczoraj Barack Obama powiedział "wszyscy jesteśmy Polakami”. : To wspaniałe słowa, on jest też przywódcą największej diaspory polskiej w Stanach Zjednoczonych i on wie, że od Nowego Jorku po Chicago i Miami ludzie płaczą. My dostajemy e-maile od przyjaciół, znajomych, każdy chce być dzisiaj w Polsce, każdy wywiesza flagę polską z kirem przed domem. Myślę, że Barack Obama po prostu wie, że to jest dzisiaj tragedia Polski i rzeczywiście chciałby w taki szczery sposób oddać hołd Prezydentowi. : Hołd nam wszyscy oddają cały
świat, oddają nam Rosjanie. : Wszystko, co się dzieje jest nadzwyczajne i wszystko, co się dzieje, jest jakimś pocieszeniem. Wie pani, ja mam takie poczucie, że Prezydent patrzy na to z góry i nareszcie jest szczęśliwy, że te ulice Warszawy, które uważał za jakoś nieprzyjazne, nagle niosą jego portrety. Że ci ludzie młodzi, których myślał, że nie rozumie, albo że oni jego nie rozumieją, po prostu wczoraj maszerowali tymi ulicami, które on kochał, nieśli portret Jego żony, Jego. Ludzie, którzy szli w milczeniu, zachowali się po prostu z najwyższym honorem. Wiedzą, że Prezydent chciał takiej Polski, w której oni będą szczęśliwi. Zawsze mówił: "ja chcę żeby oni mieli szanse. Myśmy mieli te szanse ograniczone, a ja chcę żeby oni podbijali świat tym, że są dobrze wykształceni, tym, że są zdrowi, piękni". I na Krakowskim Przedmieściu, to takie szczególne miejsce, bo tam jak się spojrzy przez okno na te ulice, to widzi się właściwie tylko studentów i On bardzo lubił patrzeć na tę ulicę, czy bardzo lubił jechać
samochodem. : A pan prezydent lubił wymykać się z pałacu z Panią Marią, tak żeby bez ochroniarzy? Czy się nie udawało? : Nie, bez ochroniarzy nie, bo oni mogliby dostać zawału i po co. Więc prezydent wiedział, że oni są w pracy i muszą ją wykonywać należycie, żeby być też dumni z tego, że robią swoją pracę dobrze. Ale dzisiaj rano byłam z rodziną, jedliśmy śniadanie i moja siostrzenica mówi: "wiesz ja dwa miesiące temu spotkałam Marię tam na Powiślu, w galeryjce i po prostu wiedziałam, że to ona, bo ją poznałam po głosie i po tym, że Marek Uleryk siedział przed wejściem, czekając aż pani Maria porozmawia z ekspedientkami - młodymi dziewczynami, które były zszokowane, że pani prezydentowa je pyta". : Na pokładzie samolotu byli też oficerowie BOR, który zginęli. : Tak. : Których pani znała. : My ich wszystkich znaliśmy i myśmy ich lubili. Proszę pamiętać, że to się żyje tak blisko, że trudno nie znać, trudno ich nie lubić. Zawsze mieliśmy tysiące żartów, oni zawsze, nawet jak ja już nie byłam ministrem, zawsze
gdzieś tam z daleka salutowali, machali. Myśmy musieli spędzać wakacje razem, bo jak jechali z prezydentem, no to byli na wakacjach i Janeczek, który zginął, nasz oficer. Wczoraj nasi "BOR-owiki”, bo tak na nich mówiliśmy, w pałacu prezydenckim powiedzieli, że Janosik ich wszystkich przywiezie, proszę pani. Ja powiedziałam: "na pewno, oni wrócą". Także Janosik jest z nimi, on był dowódcą ma ich tutaj przywieźć. Janosik to oficer, który był od początku z Prezydentem, kilkanaście lat w służbie, człowiek wielkiej klasy, a jednocześnie tak skromny, który no dowodził nimi wszystkimi i oni mieli takie zaufanie, że w każdej trudnej sytuacji, czy byli w Afganistanie, czy w Iraku, że on wie, co jest dobre, podejmie słuszne decyzje. Teraz też ufają, że ich wszystkich tu przywiezie. Jakby oni nie wyglądali, co by z nich tam nie zostało, to mają tu wrócić. : A co będzie pani poseł teraz z klubem PiS, co będzie z polityką w PiS? : Wie pani, tak jakoś trudno w ogóle o tym myśleć. Naprawdę, jakoś nie jestem w stanie teraz
sobie myśleć, co będzie dalej. Na razie mam takie poczucie, że muszę po pierwsze dawać świadectwo szlachetności tych ludzi, którzy tam zginęli, bo to im się ode mnie należy. Znałam ich wiele lat, ze wszystkimi byłam bardzo blisko, każdy z nich był w jakiejś części przyjacielem, po prostu był. : Wczoraj widziałam płaczącego Michała Kamińskiego i Joachima Brudzińskiego, który powiedział tutaj u nas w studio, że myślał, że jest twardym człowiekiem, do soboty. : Tak, tak, większość z nas myślała, że największą tragedię już przeżyliśmy czyli, że śmierć Papieża była czymś takim nieogarnionym, takim smutkiem, który przez długie lata jakby będzie nam towarzyszył. I myśleliśmy, że to była taka tragedia narodowa największa, że po prostu będziemy mieć taką traumę raz na długie lata. A w piątą rocznicę tego wszystkiego zdarza się coś, co jest jeszcze smutniejsze, bo tragiczne. Fakt, że na pierwszych stronach są takie tytuły "Obrączka Pierwszej Damy” - to są takie rzeczy, które po prostu wszystkich chyba poruszają. :
Elżbieta Jakubiak była dzisiaj gościem Radia ZET. : Dziękuję bardzo.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)